Lista "afer" związanych z jakością naszej żywności w Czechach i zapowiedzi blokad importu jest długa. Ostatnio Czesi odkryli na przykład w 700-kilogramowej partii mięsa z Polski bakterie salmonelli. Na reakcję rządu w Pradze nie trzeba było długo czekać - od razu minister rolnictwa poinformował o wprowadzeniu nadzwyczajnych kontroli polskiej wołowiny.
"Rzeczpospolita" przypomina jednak, że mimo tego, że Czesi lubią krytykować żywność z Polski, to jednocześnie wyjątkowo chętnie po nią sięgają. Po Niemczech, Polska jest największym dostawcą żywności do tego kraju. Przez jedenaście miesięcy 2018 r. do Czech sprzedaliśmy żywność za ok. 1,45 mld euro.
– Czesi się na nas denerwują, ale wciąż kupują od nas dużo żywności, eksport nie spada - mówi "Rz" Bartosz Urbaniak, szef bankowości Agro BNP Paribas.
Czy powinniśmy bać się mięsa w kebabach? Zobacz wideo:
Specjaliści często zastanawiają się, czy przypadkiem polska żywność w Czechach nie pada ofiarą czarnego PR. - Budzi zastanowienie, dlaczego Czesi tylko w stosunku do polskiej żywności wysuwają wnioski dotyczące embarga - zastanawia się w rozmowie z "Rz" Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Gantner przypomina, że apeli o blokadę importu nie wywołał ubiegłoroczny skandal, gdy niemiecka firma sprzedawała mięso, które powinno iść do utylizacji. Identycznie było z holenderską afera z fipronilem, gdy do sprzedaży trafiły setki tysięcy skażonych jaj.
Polskich eksporterów niepokoi też to, że po medialnych informacjach Czesi coraz bardziej krytycznie patrzą na mięso od swoich północnych sąsiadów. Według 30 proc. Czechów, produkty "made in Poland" są niezdrowe i kiepskiej jakości.
Jak z tym walczyć? - Uważam, że w Czechach powinna zostać zrealizowana kampania o polskiej żywności - uważa Bartosz Urbaniak. Ale dodaje też, że "przyzwoitość wymaga powiedzenia czasem: przepraszam".
Czytaj też: Wołowina z Polski pod lupą czeskich służb. Będą nadzwyczajne kontrole po wykryciu salmonelli
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl