W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z zacieśnianiem polityki monetarnej w wielu krajach. - Powodami prowadzenia restrykcyjnej polityki pieniężnej jest oczywiście wojna, a wcześniej pandemia COVID-19, ale również inne działania wpływające na poziom cen. W wyniku tych zdarzeń aktywność gospodarcza została ograniczona i istotnemu pogorszeniu uległy oczekiwania co do jej kształtu w przyszłości. Duży stopień ryzyka powoduje istotne zmiany w prowadzeniu polityki pieniężnej, która z założenia powinna być prowadzona w sposób przewidywalny dla uczestników rynku - mówi w rozmowie z money.pl dr Mateusz Folwarski, zastępca dyrektora Instytutu Finansów z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Czesi mają problem. Później ma być lepiej
Te "istotne zmiany", o których mówi ekspert, doskonale widać u naszych południowych sąsiadów. Czesi już rok temu rozpoczęli cykl podnoszenie stóp procentowych i robili to niezwykle agresywnie. Szczególnie w porównaniu do polityki prowadzonej wtedy przez NBP, który przekonywał, że żadna skokowa inflacja nam nie grozi. Obecnie główna stopa wynosi tam 5,75 proc., czyli o 0,5 pkt. proc. więcej niż u nas. Narodowy Bank Czech (CNB) udostępnił dwa wykresy, które jednak pokazują sporo kłopotów w Czechach.
Po pierwsze, szybsze podnoszenie stóp, geopolityka (przede wszystkim wojna i wyższe ceny surowców) oraz pogarszająca się koniunktura na świecie doprowadzą do silnego schłodzenia czeskiej gospodarki. Spaść ma konsumpcja gospodarstw domowych, eksport oraz inwestycje. Czeski bank centralny spodziewa się nawet lekkiej recesji pod koniec 2022 r. Przyszły rok ma być już - jego zdaniem - znacznie bardziej udany.
Z kolei inflacja w Czechach ma dojść w II kw. tego roku do 15 proc. z obecnych 13 i następnie zacząć szybko spadać. Końcówkę roku Czesi mogą zaliczyć ze wzrostem cen rzędu ok. 6 proc. Dobra informacja jest taka, że zdaniem CNB nie dojdzie nad Wełtawą do odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych (czyli nakręcania się spirali cenowo-płacowej jak może mieć to miejsce w Polsce) i inflacja, napędzana przede wszystkim czynnikami zewnętrznymi, już w 2023 r. ma sięgnąć celu banku na poziomie 2 proc.
To zasadnicza różnica wobec szacunków polskich ekonomistów, którzy mówią, że wzrost cen u nas nie sięgnie celu NBP (2,5 proc.) do nawet 2025 r. Zatem Czesi z podatkiem inflacyjnym mają się borykać znacznie krócej niż Polacy i to pomimo braku tarcz antyinflacyjnych.
Narodowy Bank Czech działa i podnosi stopy
Różnicę widać także po kursie walutowym, który jest ważnym czynnikiem wpływającym na ceny towarów importowanych (paliwa, produkty spożywcze itd.). Korona czeska w ciągu ostatniego roku umocniła się wobec euro o ponad 3 proc., złoty osłabł o blisko tę samą wartość. Oczywiście polityka monetarna i wiarygodność banku centralnego to jedno, ale należy pamiętać, że na kurs złotego wpływ ma także polityka rządu (konflikt z Brukselą, zablokowanie KPO, wyższe deficyty oraz poziom długu wobec czeskiej polityki fiskalnej itp.).
- Z uwagi na wielkość i stopień otwartości gospodarek w węgierskim i czeskim mechanizmie transmisji monetarnej kluczową rolę odgrywa kurs walutowy. Zmiany kursów walutowych bardzo szybko przekładają się na ceny towarów zbywalnych. Zatem podwyżki stóp procentowych pełnią w tym przypadku rolę ograniczającą potencjalne osłabienie waluty krajowej lub powodują jej umocnienie. Kanał kredytowy oczywiście również funkcjonuje: za sprawą wyższych stóp procentowych ograniczeniu ulega skala wzrostu nowych kredytów i pożyczek - mówi nam Jarosław Janecki, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
Kanał kredytowy zasadniczo różni się od tego polskiego. W Czechach rynek hipoteczny zdominowany jest przez kredyty oparte na stałej stopie procentowej. Kredytobiorcy w Polsce dopiero w ostatnich miesiącach zaczęli interesować się tego typu produktami.
- Polityka pieniężna w krajach stosujących w znaczącej mierze stałe stopy procentowe dla kredytów hipotecznych, takich jak np. Stany Zjednoczone lub w naszym regionie Czechy, bardziej zorientowana jest na sterylizację przyszłej konsumpcji. Stałe stopy procentowe kredytów hipotecznych poprawiają bezpieczeństwo nie tylko kredytobiorców, ale również banków i w ten sposób zmniejszane są koszty ryzyka funkcjonowania systemu kredytowego. Samo oddziaływanie wzrostu stóp procentowych w przypadku nowych kredytów hipotecznych i kredytów konsumenckich pozwala na niemal natychmiastowe obniżenie dostępności kredytów i tym samym obniżenia w przyszłości presji inflacyjnej - wyjaśnia z kolei dr hab. Bogusław Półtorak z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Zgadza się z nim dr Mateusz Folwarski. Przypomina on, że podobna sytuacja jak w Czechach jest na Węgrzech, gdzie część zmienna oprocentowania kredytów została w zeszłym roku "zamrożona".
- W tych krajach wzrosty stóp procentowych istotnie wpływają na ograniczenie udzielania nowych kredytów (zwłaszcza hipotecznych) oraz wzrost oprocentowania depozytów. Ponadto wysoki poziom cen np. w Czechach spowodowany jest powrotem do naliczania podatku VAT m.in. od prądu i gazu. Dlatego też warto pamiętać, że kolejnym impulsem wpływającym na wzrost cen w Polsce będzie zakończenie funkcjonowania tarczy antyinflacyjnej 2.0 (która obniżyła stawki podatku VAT na żywność z 5 proc. do 0 proc., ale do 31 lipca br.) - tłumaczy.
Nie ma sensu porównywać CPI czeskiej do polskiej
Trzeba także pamiętać, że nie ma większego sensu porównywać inflacji liczonej przez czeski urząd statystyczny do polskiej CPI (inflacji konsumenckiej). Zasadniczą różnicą jest wliczenie do czeskiej CPI wzrostu cen mieszkań, czego GUS nie robi.
Dlatego też zdaniem dr. Półtoraka różnice w liczeniu samego CPI "oczywiście" mają wpływ na poziom inflacji, ale w przypadku Czech, gdzie rynek mieszkaniowy ma jednak mniej powszechny charakter niż w Polsce, inne uwzględnienie cen mieszkań wynika z traktowania ich jako dobra konsumpcyjnego.
- Ograniczona jest też mocno liczba transakcji, podaż, a sam rynek mieszkaniowy indywidualny jest bardziej o charakterze konsumenckim, a nie jednak inwestycyjnym jak w Polsce. Ceny mieszkań, ale i ich dostępność w Czechach są bardziej stabilne, a rynek wynajmu ma bardziej charakter instytucjonalny. Wynika to z mniej aglomeracyjnego charakteru podaży i specyfiki rynku czeskiego. Polskie CPI skupia się przede wszystkim na dobrach i usługach dotyczących bieżących potrzeb, a więc koszty mieszkaniowe powiązane są kosztami utrzymania i usługami mieszkaniowymi. Inwestycje mieszkaniowe, póki co, nie są bezpośrednio uwzględniane, gdyż są traktowane jako wydatek majątkowy - wyjaśnia profesor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Dlatego też jednym z najbardziej miarodajnych wskaźników wzrostu cen (w miarę porównywalnych między krajami UE) jest metodologia Eurostatu - HICP. Według najnowszego odczytu stopa inflacji w Czechach w kwietniu tego roku wyniosła 13,2 proc., na Węgrzech - 9,6 proc. a w Polsce - 11,4 proc.
Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl