Jak pisaliśmy w money.pl, zarzuty, jakie przygraniczne miejscowości kierują wobec kopalni Jänschwalde, bardzo przypominają te, które Czesi formułują wobec polskiej kopalni Turów.
- Problem szkód górniczych to kwestia dziesięcioleci - mówi w rozmowie money.pl Zbigniew Barski, wójt gminy Gubin. - Chodzi nie tylko o spadek poziomu wód gruntowych, który obserwujemy w studniach głębinowych, ale i o zanieczyszczenia. Kilkaset metrów od granicy znajduje się elektrownia Jänschwalde, która jest jednym z największych trucicieli w Europie. Bliskość kopalni odkrywkowej sprawia, że nad gminą przechodzą nieraz burze piaskowe - przekonuje.
Kopalnia Jänschwalde należy do czeskiego koncernu EPH, jednak jej operatorem jest niemiecka firma LEAG. Po ponad tygodniu od zadania pytań w sprawie działalności odkrywki otrzymaliśmy odpowiedź.
Niemcy odpowiadają
Przedstawiciele koncernu LEAG potwierdzają, że w 2015 roku włodarze polskich gmin zwrócili się do firmy z prośbą o odszkodowanie za szkody górnicze, które miało dofinansować dodatkowe wydatki na uzdatnianie wody. Koncern odmówił.
- Zarówno w grudniu 2015 roku, jak i teraz, działalność odkrywek Jänschwalde i zamkniętej w 2015 roku Cottbus-North nie ma wpływu na zasoby wody pitnej po polskiej stronie granicy - informuje Thoralf Schirmer, rzecznik prasowy firmy. Jak twierdzi, odległość pomiędzy kopalnią a polskimi gminami jest zbyt duża.
- Ponadto terytorium Polski jest chronione przed skutkami obniżania się wód gruntowych przez ścianę uszczelniającą o długości 10,8 km na terenie Niemiec oraz przez geologiczny pas z wodoodpornej gliny na wschodnim krańcu kopalni Jänschwalde - dodaje.
Przedstawiciele koncernu LEAG twierdzą też, że poziomy wód gruntowych zarówno po polskiej, jak i niemieckiej stronie granicy są mierzone przynajmniej dwa razy w roku i według pomiarów o żadnych szkodach nie ma mowy.
Woda znika
Co innego twierdzą przedstawiciele polskich gmin, którzy spadek poziomu wód obserwują od lat.
- Według pomiarów, jakie wykonali nasi lokalni leśnicy, w 2019 roku poziom wód gruntowych spadł w niektórych miejscach o 2,5 metra - mówi w rozmowie z money.pl wójt gminy Brody Ryszard Kowalczuk. - Nie wiemy, czy ten stan się pogłębia, bo nie mamy narzędzi, żeby to zmierzyć. Konieczna byłaby ekspertyza, na którą nas nie stać - tłumaczy.
- Cieki wodne, zbiorniki po prostu zanikły. Tego już tam nie ma. W ubiegłym roku zdarzały się takie sytuacje, że zanikały rzeki, Nysę można było przejść w półbutach, nie mocząc się - mówi Zbigniew Barski. - Studnie na terenie przygranicznym w ogóle nie nadają się do użytku - dodaje.
Minister reaguje
Na nasz artykuł zareagował szef resortu klimatu Michał Kurtyka, który zapowiedział kontrolę oddziaływania kopalni Jänschwalde na polskie gminy.
- Kontrolę będzie prowadził Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przy pomocy aparatury Centralnego Laboratorium Badawczego. Czynności w tej sprawie już się rozpoczęły, ale na ten moment to wszystko, co możemy powiedzieć - mówi w rozmowie z money.pl wiceminister klimatu Jacek Ozdoba. - Dalsze decyzje zapadną, gdy poznamy jej wyniki - dodaje.
Jak mówi Ozdoba, na razie nie wiadomo, czy Polska wykorzysta okazję i użyje sprawy kopalni Jänschwalde jako argumentu w sporze z Czechami.