Karpacz, Szklarska Poręba, Świeradów-Zdrój - to wszystko modne miejscowości turystyczne, które przyciągają od lat tłumy turystów z Niemiec. - W sezonie mieszkańcy tego kraju stanowią u nas nawet 70 proc. gości - słyszymy w hotelu Five Seasons ze Szklarskiej Poręby.
Polskie hotele zostały otwarte tuż po majówce. Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarstwa nazywa to jednak "paraotwarciem", bo zamknięte pozostają ciągle restauracje, baseny, hotelowe kawiarnie, strefy spa oraz wellness. Kiedy te restrykcje zostaną zniesione? Tego ciągle nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, kiedy "na pełen gwizdek" otworzą się hotele w Czechach. Stanie się to już 25 maja, choć jeszcze niedawno planowano wielkie otwarcie dopiero na 8 czerwca. - Wszystko będzie gotowe na 25 maja - baseny, strefy spa, restauracje. Zapraszamy - słyszymy od recepcjonistki hotelu Svornost w Harrachovie.
Harrachov leży tuż przy polskiej granicy. Z Karpacza czy Szklarskiej Poręby jest natomiast rzut kamieniem do Czech. - Wczujmy się więc w sytuację niemieckiego klienta. Chce wypocząć gdzieś blisko, bo samolotowe wyjazdy raczej odpadają. Ma do wyboru urlop w zupełnie otwartym czeskim hotelu lub w tylko na pół gwizdka otwartym hotelu w Polsce. Co wybierze? - pyta retorycznie jeden z hotelarzy z Dolnego Śląska.
Hotelarze: jeden wielki chaos informacyjny
Żyjący głównie z niemieckich turystów hotelarze z Dolnego Śląska narzekają na chaos informacyjny ze strony rządu. - Nawet jeśli za chwilę ktoś z rządu powie: otwierajcie się w całości za dwa tygodnie, to będziemy mieli kłopot. Bo to przecież trzeba się przygotować. Trzeba ściągnąć specjalistów od wellness, dodatkowych kelnerów, przystosować baseny i tak dalej. Codziennie słyszymy o jakichś nowych pomysłach rządu na ratowanie turystyki, za to w ogóle nie słyszymy o tym, co dla nas najważniejsze - opowiada nam jeden z hotelarzy z regionu.
Wtóruje mu Marek Łuczyński z Polskiej Izby Hotelarstwa. - W innych krajach harmonogram otwierania hoteli był już dawno znany. Ich właściciele będą mogli się dobrze przygotować i przetestować wszystkie procedury - mówi w rozmowie z money.pl.
Część hotelarzy mówi więc wprost: jeśli rząd nie określi szybko harmonogramu pełnego otwierania hoteli, to ten sezon może być stracony, jeśli chodzi o turystów z Niemiec. I wcale nie jest pewne, że Niemcy wrócą do Polski w kolejnych latach.
- Na pewno część Niemców, zwłaszcza mieszkających w rejonie Berlina i Brandenburgii, ma olbrzymi sentyment do Polski. Przyjeżdżają do nas od wielu lat. Ale pojawia się też coraz więcej młodych turystów z tego kraju. Pozostaje jednak pytanie, czy sam sentyment wystarczy, jeśli w Czechach hotele będą otwarte w pełni, a u nas nie - słyszymy w hotelu Pałac Margot w Karpaczu.
Przedsiębiorcy jednak do końca nie tracą optymizmu. - Niemcy przyzwyczaili się do wizyt w Polsce, bo po prostu infrastruktura hotelarska jest u nas znacznie lepiej rozwinięta niż w Czechach. U nich nie ma tylu dobrych hotelu, tylu apartamentów. Fakt, nadrabiają dystans, ale jeszcze im daleko do naszych kurortów. Za to Czesi mają znacznie lepszą infrastrukturę narciarską niż my. Pod tym względem jesteśmy jakieś 20 lat do tyłu. Gdyby więc taka sytuacja zdarzyła się w sezonie zimowym, to chyba w ogóle nie moglibyśmy liczyć na gości z zagranicy - mówi gorzko jeden z hotelarzy z Dolnego Śląska.
Czytaj też: Turystyka po koronawirusie. Blisko 60 proc. Polaków oczekuje certyfikatu bezpieczeństwa sanitarnego
Inni liczą, że jeśli Niemcy nie przyjadą, to część strat zrekompensuje ruch z Polski. - Mamy nadzieję, że chociaż dobijemy do połowy wizyt z zeszłego roku - słyszymy w hotelu Five Seasons.
Kamila Miciuła z serwisu rezerwacyjnego Nocowanie.pl uważa, że nadzieje polskich hotelarzy nie są płonne. - Zdecydowana większość Polaków spędzi wakacje w kraju, nawet jeśli granice zostaną otwarte. Już teraz widać ogromne wzrosty w liczbie zapytań o nocleg oraz rezerwacji. Ta sytuacja to szansa dla małych obiektów noclegowych położonych w ustronnych miejscach - te noclegi cieszą się największym zainteresowaniem i znikają jak "ciepłe bułeczki" - opowiada.
Czytaj też: Odmrażanie gospodarki. Właściciele hoteli czują optymizm, ale wolą się jeszcze nie otwierać
Niektórzy zaś liczą, że zachodni sąsiedzi jednak przyjadą, choćby miało ich być znacznie mniej niż w ostatnich latach.
- Niemcy w tym roku nie pojadą na Majorkę czy do Włoch. Zostaną blisko. Słyszałem nawet, że branża hotelarska w Niemczech obawia się, że nie będzie w tym roku w stanie obsłużyć wewnętrznego ruchu turystycznego. Taki ma być duży. Może więc mimo wszystko będą zmuszeni częściowo wybrać hotele w Polsce. Jednak wolałbym nie mieć nadziei, tylko móc na normalnych zasadach konkurować z obiektami po czeskiej stronie - mów nam właściciel butikowego hotelu w okolicach Karpacza.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie