Wygląda na to, że jedną z pierwszych grup, która odczuje skutki brexitu, są przyszli polscy studenci. Brytyjski rząd ogłosił bowiem, że wszyscy akademicy z Unii Europejskiej nie będą już traktowani w sposób preferencyjny. Zmiany mają wejść w życie w przyszłym roku. Co dokładnie się zmieni?
Dotychczas studenci z Polski płacili za rok studiów ok. 9 tys. funtów. W teorii, bo w praktyce te kwoty często pokrywał brytyjski rząd, m.in. przy pomocy stypendiów socjalnych. Takie szczególne traktowanie wynikło wprost z unijnych traktatów. Po brexicie takiego obowiązku już nie ma. Kwestia mobilności, czyli również przemieszczania się studentów, nie była przedmiotem negocjacji "rozwodowych". Londyn zachował sobie w tej kwestii swobodę do działania.
Czesne za roczne studia może urosnąć nawet do 40 tys. funtów. Tyle dziś płacą osoby z Chin, Stanów Zjednoczonych czy Indii, które chcą na Wyspach studiować. Można więc śmiało powiedzieć, że od 2021 studiowanie w Wielkiej Brytanii będzie przywilejem dla najbogatszych.
- Decyzja o znaczącym podniesieniu studentom z UE czesnego, przy jednoczesnym pozbawieniu ich możliwości wzięcia kredytu studenckiego, to materializacja najgorszych obaw młodych Polaków. Marzenia setek osób, które poświęciły wiele miesięcy na przygotowania do aplikacji na studia na Wyspach, legły w gruzach – komentuje dla money.pl Michał Gren, jeden z liderów organizacji studenckiej Poland 2.0 Summit.
- Rozumiem, że Wielka Brytania dąży do uzyskania po brexicie większej autonomii względem UE, ale w tym momencie robi to kosztem zdolnych i ambitnych młodych ludzi. Minister Michelle Donelan nie przestaje podkreślać, że studenci i profesorowie z UE mają ważny wkład w jakość brytyjskiego szkolnictwa wyższego, a niestety nowe zasady mogą ograniczyć ich liczbę na uczelniach nawet o 60 proc. – dodaje.
Swojego rozgoryczenia nie kryją także polscy licealiści, którzy zgodnie przyznają, że studia na topowych uniwersytetach w Wielkiej Brytanii dają bardzo dobre perspektywy.
- Bez możliwości stypendium czy preferencyjnego kredytu, z miejsca jestem zmuszony, żeby odrzucić perspektywę studiów w Anglii i pójść na uczelnię polską albo do jeszcze innego kraju. A wiem, że nie jestem w tym sam, bo zawiedzionych są tysiące. Rząd brytyjski takimi decyzjami krzywdzi nie tylko nas, ale też swój własny kraj – komentuje maturzysta Adam.
Z kolei pani Helena dodaje: - Ta decyzja pokrzyżowała moje plany. Wiem, że teraz studiowanie na mojej wymarzonej uczelni będzie dla mnie niemożliwe i nagle muszę wymyślić sobie zupełnie nową drogę. Czuję się rozczarowana i sfrustrowana, bo mam poczucie, że cały wysiłek, jaki włożyłam w spełnienie swojego marzenia, poszedł na marne. To chyba najlepsze podsumowanie sytuacji.
- Choć spodziewałem się wzrostu cen czy ograniczenia dostępności kredytu na opłacenie studiów w związku z brexitem, to byłem przekonany, że rząd mając świadomość tego, jak ważnym w skali światowej ośrodkiem akademickim jest ich kraj, pozostawią jakąś formę wsparcia dla zagranicznych uczniów. Obecnie nie jestem w stanie powiedzieć, czy będę finansowo zdolny do opłacania studiów. Dlatego, aby zabezpieczyć swoją przyszłość, zacząłem szukać alternatyw w krajach takich jak USA, gdzie niektóre uniwersytety pokrywają znaczną część czesnego, lub Australii – komentuje pan Jakub.
Do walki o zachowanie przywilejów studentów włączyli się europosłowie. "Nie pozwolimy na to, by pierwszymi ofiarami brexitu byli nasi studenci. Wraz z moimi koleżankami i kolegami zapowiadamy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by walczyć o ich prawa" – napisała na Twitterze prof. Danuta Huebner.
Europosłowie PO zainicjowali zbieranie podpisów pod listem PE do brytyjskich władz, by te zagwarantowały, że przyszli studenci z krajów UE, chcący uczyć się na Wyspach, mogli korzystać z takich przywilejów, jak w trakcie członkostwa Zjednoczonego Królestwa we Wspólnocie. O zajęcie się sprawą parlamentarzyści zaapelowali także do polskiego premiera.
Czy jest szansa na złagodzenie kursu przez brytyjski rząd? Nasze pytania wysłaliśmy do wywołanej wcześniej w artykule minister ds. uniwersytetów, Michelle Donelan. Odpowiedziano nam, że nasza korespondencja dotarła, jednak z uwagi na obowiązki pani minister, odesłanie stanowiska może trochę potrwać.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl