- Najpóźniej na początku roku czekają nas bardzo silne podwyżki cen prądu i gazu, które mogą być niedoszacowane w projekcji inflacyjnej. To by sugerowało, że inflacja w styczniu 2023 r. może podskoczyć powyżej 20 proc. Według projekcji tymczasem na koniec przyszłego roku powinna spaść do 6 proc. Wydaje się, że to niemożliwe, bardzo mało prawdopodobne. No, chyba że ponownie zamrozimy gospodarkę jak w 2020 r. - ocenił w rozmowie z gazetą Kotecki.
W tym roku pewnie szczyt będzie w III lub IV kw. i wyniesie ok. 18 proc. Zobaczymy, czy tarcze antyinflacyjne wygasną w październiku, czy jednak zostaną przedłużone. Zapewne na początku przyszłego roku, z powodu podwyżki taryf na gaz i prąd, możemy mieć ponad 20 proc. Potem inflacja zacznie spadać, ale powoli. Nie mogę więc nawet wykluczyć, że średnioroczna inflacja w 2023 r. będzie wyższa niż w tym - dodał.
Członek RPP zapytany, czy we wrześniu można jeszcze liczyć na podwyżki stóp procentowych, powiedział:
Uważam, że tak. I będzie za tym przemawiało to, co zobaczymy w finansach publicznych, w projekcie budżetu na 2023 r. Chyba że budżet będzie jednocześnie planem naprawy finansów publicznych, na co niestety w roku wyborczym nie liczę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kondycja polskiej gospodarki
W ocenie Koteckiego polską gospodarkę czeka scenariusz stagflacji.
- Do tej pory uważałem, i to podtrzymuję, że nie będzie w Polsce prawdziwej recesji, może techniczna. Uważam za to, że będziemy mieć podręcznikową stagflację. To oznacza cały czas wysoką inflację i lekko dodatni, bliski zera wzrost PKB. To jest najgorszy scenariusz, jaki może spotkać obecną Radę Polityki Pieniężnej, bo nie bardzo wiadomo, co z tym robić - powiedział członek RPP.
- Widzę realną groźbę, że już w drugim półroczu tego roku zacznie się szybkie spowolnienie, które się przerodzi w ten 1-proc. wzrost w całym przyszłym roku. A potem powoli będziemy z tego silnego spowolnienia wychodzić - dodał.