Łukasz Hardt zwrócił uwagę, że tempo wzrostu przeciętnego poziomu cen w Polsce było relatywnie wysokie tuż przed pandemią (4,7 proc.), co nie spotkało się wtedy z żadną reakcją ze strony RPP.
Teraz, kiedy zaczniemy otwierać gospodarkę, podwyższona inflacja może się utrzymać przez dłuższy czas.
- Jeśli nie uderzą w nas jakieś inne warianty koronawirusa, to gospodarka zacznie działać na naprawdę wysokich obrotach i w drugiej połowie tego roku, i w przyszłym roku. I jeśli nie będzie żadnej reakcji ze strony polityki pieniężnej w tym roku, to w przyszłym roku inflacja może nadal znajdować się na podwyższonym poziomie - podkreślił członek RPP.
Po tym, jak epidemia koronawirusa dotarła do Polski i zostały wprowadzone restrykcje, RPP – aby pobudzić gospodarkę - obniżyła stopy procentowe prawie do zera. Jednak niskie stopy mogą przyczyniać się do wzrostu cen.
Warto zaznaczyć, że decyzje w RPP nie zapadają jednogłośnie. Obecnie w Radzie dość silny jest obóz "gołębi”, czyli zwolenników niskich stóp procentowych. Łukasz Hardt jest natomiast zaliczany do obozu "jastrzębi”, którzy generalnie opowiadają się za wyższymi stopami procentowymi.
W rozmowie z ISBnews Hardt podkreślił, że bank centralny powinien dbać o właściwą komunikację, czyli właściwie zarządzać oczekiwaniami inflacyjnymi. Jego zdaniem, po pierwsze NBP absolutnie nie powinien komunikować możliwości obniżenia stóp procentowych w sytuacji, gdy jesteśmy już bardzo blisko zera, a inflacja jest podwyższona.
W kolejny etapie natomiast należy rozważyć podniesienie stopy referencyjnej (która obecnie wynosi 0,1 proc.), ale absolutnie nie do tego poziomu, na którym byliśmy przed pandemią. Według członka RPP, ruch mógłby wynosić np. 15 pkt. bazowych. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku RPP obniżyła stopy o 140 pkt. bazowych.
- Bagatelizowanie inflacji w polityce komunikacyjnej może się skończyć tym, co zaczęliśmy widzieć na początku zeszłego roku, przed pandemią, a właściwie już od grudnia 2019 roku, gdy szybko rosnące oczekiwania inflacyjne osiągnęły historycznie wysokie poziomy, a inflacja w lutym 2020 roku wyniosła 4,7 proc. Pandemia to oczywiście zdusiła - powiedział Hardt.
Po tym jak, jak średni wzrost cen w marcu 2021 roku okazał się wyższy od oczekiwań, a złoty osłabił się do poziomów niewidzianych od ponad dekady, obserwatorzy rynku z niecierpliwością czekali na komunikat po ostatnim posiedzeniu RPP. Tymczasem Rada "rozprawiła się" w komunikacie ze wzrostem cen wskazując, że stoją za nim czynniki będące poza wpływem polityki pieniężnej (wzrost cen ropy, prądu, podwyżki opłat za śmieci).
Wzrost gospodarczy i konsumpcja
Zdaniem Hardta, konsumpcja prywatna w tym roku może okazać się słabsza w sytuacji wciąż dominującej niepewności co do przebiegu pandemii i możliwych obostrzeń. Pewną niewiadomą jest to, jak konsumenci zareagują na otwieranie gospodarki. Popyt może być jednak mniejszy niż oczekiwany, bo jednak konsumenci mogą bać się kolejnej fali i kolejnych obostrzeń.
W ostatnich tygodniach prognozy tegorocznego wzrostu PKB dla Polski obniżyli m.in.: Bank Światowy (do 3,3 proc. z 3,5 proc.), S&P Global Ratings (do 3,4 proc. z 3,8 proc.) oraz Moody's Investors Service (do 3,3 proc. z 4 proc.), zaś Międzynarodowy Fundusz Walutowy podwyższył swoje oczekiwania (do 3,5 proc. z 2,7 proc.)