- W tej chwili inflacja jest znacząca i obawiam się, że do końca roku utrzyma się na poziomie 4-5 proc., więc sporo powyżej tego, co ekonomiści uważaliby za dopuszczalne i kompensowane przez wzrost płac - powiedział Kropiwnicki.
Według lipcowej projekcji NBP średnioroczna inflacja w 2020 roku może wynieść 3,3 proc. Z kolei według wstępnego odczytu Głównego Urzędu Statystycznego, w lipcu ceny wzrosły o 3,1 proc. w porównaniu z lipcem ubiegłego roku.
Przypomnijmy, że w tym roku inflacja była najwyższa w lutym, gdy wyniosła 4,7 proc. rok do roku. Potem zaczęła spadać. W kwietniu wyniosła 3,4 proc., w maju 2,9 proc. , jednak w czerwcu już 3,3 proc.
Zdaniem Kropiwnickiego, na wzrost inflacji wpłynął przede wszystkim odłożony popyt. W trakcie epidemii ludzie oszczędzali, zamknięte były centra handlowe. Natomiast w tej chwili Polacy wydają trochę więcej niż przedtem.
Ekonomista ocenił, że duże znaczenie mają też wprowadzone przez rząd programy socjalne, tarcze antykryzysowe, waloryzacje dochodów - Na rynek weszły pieniądze, którym nie odpowiadał żaden wzrost produkcji. Takie wydatki socjalne tworzą popyt – powiedział Kropiwnicki.
Przypomnijmy, że kryzys wywołany pandemią zahamował podwyżki płac, co potwierdzają najnowsze dane GUS, a przez inflację realne wynagrodzenia rosną jeszcze wolniej.
Kiedy podwyżka stóp procentowych?
Członek RPP nie przewiduje wzrostu stóp procentowych w tym roku, jednak jego zdaniem, w 2021 roku stopy powinny się stopniowo zwiększać. Ich podniesienie mogłoby zmniejszyć inflację, ale jednocześnie spowolnić gospodarkę.
Przypomnijmy, że w tym roku RPP dokonała trzech cięć stóp procentowych, w wyniku czego główna stawka spadła do rekordowo niskiego poziomu 0,1 proc. Ekonomiści byli podzieleni w ocenach decyzji Rady.
Pod względem inflacji Polska jest liderem prognoz Komisji Europejskiej, według których na koniec przyszłego roku inflacja w naszym kraju może być trzy razy wyższa niż szacowana średnia dla Unii Europejskiej.