Michał Wąsowski, Wirtualna Polska: Przyjechał pan do Polski w trudnym czasie – w trakcie powodzi. W związku z tym kryzys klimatyczny i zmiany klimatu są szeroko dyskutowane. A to łączy się również z tym, jak intensywnie używamy technologii, szczególnie tych, które zużywają najwięcej energii elektrycznej. To problem, który prawdopodobnie będzie narastał. Co mogą zrobić firmy chmurowe, by złagodzić swój wpływ na środowisko, szczególnie w kontekście rosnącego popytu na ich usługi?
Benjamin Revcolevschi, deputy CEO, OVHcloud: Faktycznie, miałem jechać z wizytą do Wrocławia, ale odwołaliśmy tę podróż. Nie chcieliśmy przeszkadzać zespołom, które działają na miejscu. Widzę więc bezpośredni wpływ zmian klimatu na nasz biznes.
Jako globalny gracz chmurowy, zatrudniający 3000 osób na całym świecie, czujemy, że nasze działania mogą przyczynić się do wystąpienia pozytywnych zmian. Dlatego też od początku istnienia firmy zrównoważony rozwój stał w centrum naszej działalności. Wiemy natomiast, że centra danych i dalszy rozwój AI (sztucznej inteligencji – przyp. red.) przyczynią się do wzrostu zużycia energii. O ile? Międzynarodowa Agencja Energetyczna mówi o kilku procentach, dwóch-trzech. Sądzę, że ta liczba może się podwoić. Jest to więc bardzo duży wzrost.
Uważam jednak, że nasza branża może wiele zrobić w tej kwestii. Powinniśmy podjąć się odpowiednich zobowiązań, by osiągnąć zerową emisję. Niezależnie od tego, czy zrobimy to za dwa, trzy czy pięć lat. Oczywiście takie deklaracje powinny być poparte faktyczną optymalizacją działań i mierzalnymi efektami, które pozwolą wykazać, że jako biznes osiągnęliśmy konkretny cel.
Aktywność OVHcloud w tym zakresie skupia się na trzech rzeczach – naszych centrach danych, fabrykach, w których tworzone są serwery i obniżaniu emisyjności naszych działań. Niedawno widziałem się z ważnym klientem, który odwiedzał nasze zakłady. Przyznał, że był pod wrażeniem tego, że potrafimy działać w obiegu zamkniętym.
Co w tym przypadku oznacza obieg zamknięty?
Wyobraź sobie, że serwery w centrach danych są jak pudełko od pizzy. Wsuwa się je do odpowiedniej szafy i takie serwery zazwyczaj pracują przez mniej więcej dziewięć lat. Po tym czasie, podobnie jak pudełko od pizzy, często są utylizowane.
My postanowiliśmy podejść do tego inaczej. Po kilku latach pracy chcemy sprzedawać taki sprzęt w niższej cenie, by dalej mógł pracować w innym miejscu. Sami posiadamy zresztą serwery mające 10-13 lat. A do tego ponownie wykorzystujemy różne komponenty. Z serwerów możemy wyciągnąć procesor lub pamięć RAM i wykorzystać je ponownie w kolejnych maszynach. Mamy więc połączenie komponentów nowych i starych, które razem mogą pracować do ostatnich chwil swojej przydatności. Po tym czasie są wysyłane do odpowiednich miejsc, w których odzyskuje się z nich surowce. W ten sposób postrzegam cyrkularność naszej działalności.
A co ze zużyciem wody? To kolejny problem dla przemysłu chmurowego, obok zużycia energii.
Faktycznie, to jedno z kluczowych zagadnień w naszej branży. Nasze centra danych bazują na autorskich technologiach chłodzenia wodą, które działają w obiegu zamkniętym. Zużywamy jej więc znacznie mniej niż inne centra danych. W OVHcloud nie wykorzystujemy natomiast chłodzenia powietrzem.
Mówił pan o fabrykach, w których tworzone są serwery. Czy w zakresie zrównoważonej działalności stawiacie też konkretne wymagania producentom, z którymi współpracujecie?
W niektórych przypadkach jest to trudne. Jeśli spojrzymy na czołowego dostawcę procesorów wykorzystywanych przez AI, to nasz wpływ na jego politykę jest ograniczony. Jednak kiedy tylko możemy go mieć, to staramy się, by był odczuwalny – przy wyborze dostawców próbujemy decydować się na tych, dla których emisyjność jest rzeczą istotną i którzy działają na rzecz jej ograniczania.
Nasze działania są widoczne także w innych obszarach. Przy optymalizacji samych komponentów i projektowaniu serwerów nie patrzymy jedynie na ich osiągi, ale także na ilość zużywanej przez nie energii. Patrzymy również na emisyjność naszego łańcucha dostaw, by i tam wprowadzać pozytywne zmiany.
Czy uważa pan, że możliwe jest, aby sektor chmurowy zatrzymał wzrost swojego zapotrzebowania na energię?
Myślę, że jest to wyzwanie. Warto przy tym wziąć pod uwagę zdarzenia czy zjawiska, które jeszcze jakiś czas temu trudno było przewidzieć – choćby upowszechnianie się AI i duży wzrost zapotrzebowania na GPU (procesory graficzne – przyp. red.). Uważam jednak, że w tym obszarze powinniśmy liczyć na dwie rzeczy. Pierwsza to rola regulatorów, którzy ze swojej strony powinni utrzymywać presję na zmiany, a druga to działania opinii publicznej, skupiające się na sprawdzaniu, czy firmy istotnie wywiązują się ze złożonych obietnic.
Odnoszę przy tym wrażenie, że świat płynie na dwóch falach – cyfrowej i zielonej, między którymi jest swojego rodzaju konkurencja. Obie przychodzą z mniejszą lub większą silą, czasem cyfrowa fala spowalnia lub wręcz przykrywa tę zieloną – i na odwrót. Wpływ na to mają oczywiście czynniki geopolityczne i makroekonomiczne. Co kilka miesięcy pojawia się nośny temat, który sprawia, że biznes rozkłada ręce, mówiąc "ok, chcemy pozytywnych zmian w kwestii środowiska, ale właśnie dzieje się to lub tamto"…
Z mojej perspektywy powinniśmy natomiast dążyć do tego, by połączyć siłę obu tych fal w taki sposób, by firmy mogły się rozwijać, ale jednocześnie robić to w sposób zrównoważony. Innymi słowy, by rozwijały rozwiązania, które służą i środowisku, i ich biznesowi. Właśnie tak widzę odpowiedź na zadane pytanie. Na pewno jednak opanowanie zużycia energii będzie wyzwaniem, jeśli wszyscy uczestnicy rynku nie będą świadomi tego, co i w jaki sposób można zrobić.
Na świecie słychać głosy, że Europa staje się technologicznym skansenem. Gdzie jesteśmy z pana perspektywy na cyfrowej mapie świata?
Nie zgadzam się z takimi twierdzeniami. Mamy talenty, inwestycje w R&D (badania i rozwój – przyp. red.), laboratoria, badania nad chmurą, nad AI, nad komputerami kwantowymi. Wielu liderów w dziedzinie AI, którzy pracują w amerykańskich korporacjach, to Europejczycy. W ostatnich 20 latach stworzyliśmy zdrowy i dynamiczny ekosystem startupowy, który wcześniej nie istniał. Oczywiście pozostaje kwestia finansowania tego ekosystemu, szczególnie jeśli chodzi o exity (sprzedaży udziałów w startupie przez jego założycieli lub wczesnych inwestorów – przyp. red.). Potrzebujemy tych ostatnich, by przedsiębiorcze osoby mogły dalej inwestować swoje pieniądze i napędzać innowacje.
Mówiąc konkretniej, uważam, że Europa może na tej konkretnej fali zachować – a nie odzyskać, bo nigdy jej nie utraciliśmy – strategiczną pozycję i autonomię w obszarze technologii. Jesteśmy świadomi tego, że dane oraz AI będą miały silny wpływ na wszystkie sektory gospodarki: przemysł, transport, ochronę zdrowia. W tym obszarze Europa podjęła dobre kroki. Widzimy to choćby na przykładzie RODO i wpływu, jaki ma na wszystkie firmy, które go nie przestrzegają. Jeśli w dalszym ciągu będziemy wyznaczać wysokie standardy i w mądry sposób podejdziemy do naszej suwerenności cyfrowej, to Europa utrzyma swoją pozycję.
Mamy liderów, mamy ekosystemy, mamy startupy, mamy duże firmy, innowacje, talenty, uniwersytety i wszystko inne, czego potrzebujemy. Mamy więc tę masę krytyczną, aby wszystko, co konieczne, działo się już teraz i w przyszłości.
Rozmawiał Michał Wąsowski
Płatna współpraca z OVHcloud