Piątkową konferencję prasową poświęconą podwyżce stóp procentowych prof. Adam Glapiński rozpoczął od komentarza na temat ostatnich wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej (PO): Donalda Tuska i Tomasza Siemoniaka, którzy zapowiedzieli na antenie telewizji TVN24 "wyprowadzenie" Glapińskiego z NBP w przypadku wygrania wyborów.
- Nie chcę tego rozwijać, bałbym się, gdyby Polska weszła w taki okres historii, że silni ludzie będą wyprowadzać urzędników państwowych ze wszystkich instytucji, które się nie podobają. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, żyjemy w demokratycznym kraju - mówił prof. Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego.
"Donald Tusk łże"
Dodał, że "tak nie może być" i poinformował, że departament prawny NBP przygotowuje w tej sprawie odpowiednie pisma, aby pociągnąć do odpowiedzialności pana Siemoniaka - mówił Glapiński. Jak podkreślił, chodzi o groźby karalne. Uściślając, chodzi o wypowiedź Siemoniaka, gdzie padają słowa konkretne słowa: "przyjdą silni ludzie i wyprowadzą prezesa".
Adam Glapiński podkreślił, że "Donald Tusk łże" i "nie było żadnych analiz prawnych" dotyczących wątpliwości odnośnie do powołania go na kolejną kadencję. Sęk w tym, że taka opinia powstała, ale o tym zaraz. Bo spór dotyczy tego, czy obecność w zarządzie NBP, który razem z prezesem kieruje bankiem, należy liczyć za kadencję, czy nie.
"Wyprowadzanie" prezesa ma szerszy kontekst, do którego odnoszą się politycy PO. Wątpliwości prawne budzi to, czy prezes legalnie zarządza bankiem centralnym. Zgodnie z przepisami kadencja prezesa NBP wynosi sześć lat. Osoba piastująca to stanowisko nie może kierować bankiem centralnym dłużej niż dwie kadencje, a jeszcze inny z przepisów mówi o tym, że w zarządzie banku centralnego można zasiada maksymalnie przez dwie kadencje z rzędu.
Mało kto pamięta, że obecny prezes, który niedawno został wybrany na drugą kadencję, jeszcze przed prezesurą zasiadał w ścisłym kierownictwie NBP. 26 lutego 2016 r. prezydent Andrzej Duda - na wniosek prezesa Marka Belki - powołał go na to stanowisko w miejsce Eugeniusza Gatnara, przechodzącego do Rady Polityki Pieniężnej (RPP), niejako na "dokończenie" kadencji ustępującego członka.
Wątpliwości miała rozwiać ekspertyza prawna. Okazuje się, że powstała, wbrew temu, co mówił na piątkowej konferencji prezes Glapiński. Pod koniec czerwca tego roku Marek Tatała, ekonomista i wiceprezes Fundacji Wolności Gospodarczej, opublikował na Twitterze fragment dokumentu odpowiadający na pytanie: 'czy Adam Glapiński jest objęty limitem kadencji dla członków zarządu?' Opinię tę prawną sporządził prof. Dariusz Dudek z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (KUL). Na załączonym obrazku zabrakło jednak kluczowego fragmentu z konkluzją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wątpliwości związane z interpretacją przepisów jeszcze w maju wywołały nerwową atmosferę w Pałacu Prezydenckim. Prezydent Andrzej Duda domagał się od współpracowników wyjaśnienia w tej sprawie. Zapytaliśmy w maju Kancelarię Prezydenta o stan faktyczny, jednak w odpowiedzi przeczytaliśmy, że organ ten nie musi i nie podejmuje się analiz prawnych. Odpowiedź zakończyło stwierdzenie, że prezydent złożył wniosek o powołanie Adama Glapińskiego na kolejną kadencję.
Aktualizacja 19:45
Po kilku godzinach na antenie TVN do wypowiedzi prezesa NBP odniósł się przewodniczący i były premier Donald Tusk. - Poważniejszym problemem jest to, że kolejne wystąpienie prezesa Glapińskiego potwierdza, że nie ma kompetencji. Nie ma kwalifikacji - ani merytorycznych, ani moralnych - zaznaczył w programie "Fakty po Faktach".
Stwierdził, że prezes NBP "jest nietypowym prezesem. W oczywisty sposób jest nominatem partii rządzącej – PiS-u. Nie ukrywał, że zostając prezesem NBP, będzie dbał o interesy partii, i to robi, zamiast zadbać o interes ludzi. Mimo że wydaje się czasem postacią komiczną, to nikogo sytuacja w kraju nie śmieszy" - zaznaczył.
- Mamy rekordową inflację, bo mamy rekordowo niekompetentnego prezesa NBP - skonkludował Donald Tusk w programie TVN.
Aktualizacja 19:58
NBP odniosło się do słów Glapińskeigo. "NBP wyjaśnia wypowiedź Prezesa NBP: '(…)Nie było żadnych ekspertyz sporządzonych w kancelarii i na prośbę Pana Prezydenta dotyczących prawnych możliwości powołania mnie na kolejną kadencję(…)" dotyczyła oczywiście ekspertyz mówiących, że wybór na drugą kadencję jest nielegalny' - czytamy na twittterowym koncie banku.