Pierwszego dnia wojny na Ukrainie Polacy tłumnie ruszyli po zapasy benzyny. Dzienna średnia wartość transakcji na stacjach benzynowych z kart klientów największego banku w Polsce PKO BP skoczyła z blisko 400 zł do prawie 1200 zł. Wystrzał jest bardzo widoczny, co potwierdza doniesienia mediów o długich kolejkach do dystrybutorów.
"To chyba niepotrzebna panika. Zachowajmy spokój!" - piszą ekonomiści PKO BP.
Nic zresztą dziwnego, bo niektóre stacje same podgrzewają atmosferę, wywieszając m.in. takie ogłoszenia. To zdjęcie przysłał nam czytelnik. "Ludzie tankujący na stacji, czytając taki komunikat zawieszony na dystrybutorze, dzwonią do znajomych, informując ich o tym i w ten sposób spirala się nakręca" - pisze nasz czytelnik.
PKN Orlen uspokaja
Tymczasem polski gigant paliwowy zapewnia, że benzyny wystarczy dla wszystkich. "Wczoraj sprzedaż paliw na stacjach Orlen wzrosła o 300-400 proc. Nie dajmy się panice! Mamy wystarczające zapasy. Paliwa nie zabraknie!" - oznajmił w piątek PKN Orlen. Koncern podkreślił jednocześnie, że organizuje tak sprzedaż na stacjach, aby każdy kierowca mógł zatankować samochód.
"Aby usprawnić pracę naszych stacji, czasowo sprzedajemy paliwo wyłącznie do baków samochodów" - zaznaczył PKN Orlen. Zapewnił, że jednocześnie paliwo jest dowożone na stacje. "W przeciągu 2-3 dni sytuacja się unormuje. Dlatego nie ulegajmy panice, mamy wystarczające zapasy" - oświadczył koncern.
Jeszcze w czwartek trzy największe spółki w Polsce z sektora ropy naftowej - PKN Orlen, Grupa Lotos i PERN, zapewniły, że nasz kraj jest zabezpieczony na wypadek braku dostaw surowca ze wschodu. "Polska jest zabezpieczona przed nieprzewidzianymi sytuacjami w obszarze ropy i paliw. To możliwe dzięki działaniom kluczowych podmiotów polskiego rynku naftowo-paliwowego" – podały spółki we wspólnym komunikacie.
Jednocześnie PKN Orlen zapewnił, ze "paliwa w Polsce nie brakuje - zarówno zapasy ropy, jak i produkcja paliw w Grupie Orlen są na poziomie wystarczającym dla pokrycia bieżącego zapotrzebowania".