Debata prezydencka 2020. O co właściwie cały ten spór?
Przypomnijmy, początek lipca przyniósł jedno zasadnicze rozstrzygnięcie: proponowanej przez Wirtualną Polskę, TVN i Onet debaty nie będzie. Powód? Urzędujący prezydent Andrzej Duda nie zdecydował się na udział i zaapelował, by debata odbyła się w "innym formacie". Duda wskazał, że debata miałyby zostać zorganizowana przez trzy telewizje: Polsat, TVP i TVN.
Telewizja Publiczna wyszła na przeciw oczekiwaniom Dudy i zainicjowała własne rozwiązanie. Proponowana przez TVP debata w Końskich jest jednak niezgodna z rozporządzeniem KRRiT. TVP w zaproszeniu do debaty może łamać zapis rozporządzenia KRRiT, na które zresztą telewizja sama się powołuje. Obowiązujące przepisy stanowią bowiem, że debata ma się odbyć w studiu bez udziału publiczności. Propozycja TVP zakłada natomiast spotkanie kandydatów w hali sportowej z publiką, która mogłaby zadawać pytania.
Debata prezydencka 2020. O co właściwie cały ten spór?
Debata TVN-u, WP i Onetu planowana była na czwartek 2 lipca. W obecnej chwili jedyną opcją na debatę pozostaje owiane złą sławą spotkanie "nowatorskim formacie" w Końskich, które Telewizja Polska zaplanowała na poniedziałek 6 lipca.
Z najnowszego sondażu SW Research przygotowanego dla "Rzeczpospolitej" wynika, że aż 85 proc. respondentów chce debaty pomiędzy urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą wspieranym przez PiS a kandydatem KO Rafałem Trzaskowskim. Co trzeci ankietowany opowiada się za "debatą w dowolnej formule", a co piąty chce, aby taka wymiana poglądów była organizowana przez telewizje komercyjne.