W tym roku deficyt budżetowy będzie rekordowy i wyniesie ponad 109 mld złotych. A wzrost wydatków budżetowych nie uwzględnia wszystkich wydatków państwa na walkę ze skutkami COVID-19. Potwierdza to również były minister finansów i były prezes Narodowego Banku Polskiego Leszek Balcerowicz, który był gościem programu "Fakty po Faktach" TVN24.
- Nie jest prawdą, że dziura budżetowa wynosi 100 mld złotych z kawałkiem. Premier Morawiecki wprowadza opinię publiczną w błąd, podając wycinek tematyki zwanej finanse publiczne. Dziura budżetowa łącznie przekroczy ponad 200 mld złotych - ocenia Balcerowicz.
- W każdym porządnym kraju, w którym władze nie wprowadzają w błąd ludzi, podają pełne dane budżetowe. Można je zresztą wziąć ze statystyk Unii Europejskiej - dodaje założyciel Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Skąd dziura budżetowa? Leszek Balcerowicz wskazuje, że jej zapowiedzi zaczęły się już w ubiegłym roku, kiedy do Polski nadeszło spowolnienie gospodarcze. W jego ocenie skutki spowolnienia będziemy odczuwać znacznie dłużej niż pandemiczny kryzys.
Balcerowicz na antenie TVN24 powiedział, że spowolnienie w Polsce potrwa dłużej z powodu polityki, jaką prowadzą rządzący. Wymienił m.in.: nacjonalizację spółek, zwiększanie udziału państwa w rynku, uderzanie w rdzeń państwa prawa, a w następstwie powyższych - spadek prywatnych inwestycji.
- Jeżeli zwiększa się wydatki w stosunku do przychodu, to efekty są trzy: wzrost długu publicznego - czego PiS nie będzie spłacać, tylko Polacy. Drugim jest drukowanie pieniędzy przez NBP. A trzecim - podwyższanie podatków - wyjaśnił Balcerowicz. I dodał, że utrzymanie budżetu zrównoważonego, z czym PiS szedł do wyborów parlamentarnych, od początku było mitem.
Czytaj też: Minister Zbigniew Rau mało znany w dyplomacji. Cimoszewicz: nie mam pojęcia o jego kwalifikacjach
Balcerowicz odniósł się również do powołania nowych ministrów. Ocenił, że Zbigniew Rau - nowy minister spraw zagranicznych - przeszedł znaczną przemianę. Wskazał, że kiedyś był on osobą, która "preferowała ideę ograniczonego państwa". Z czasem jednak zmienił ton o 180 stopni. Ekonomista podkreślił, że albo to była kwestia fundamentalnej przemiany wewnętrznej, albo chęć zrobienia kariery politycznej.
Były minister stwierdził również, że Adam Niedzielski na stanowisku ministra zdrowia nie potrzebuje "kredytu zaufania", by zrobić to, co konieczne.
- Tu nie ma żadnego powodu, żeby komukolwiek dawać kredyt zaufania. Natomiast można powiedzieć, że szef resortu zdrowia nie jest od ratowania zdrowia, ale od ratowania systemu, który ma z kolei ratować życie - wyjaśnił Balcerowicz.