Tarcza antykryzysowa rządu według dotychczasowych zapowiedzi ma zasilić polską gospodarkę kwotą 212 mld zł. Pieniądze te mają stworzyć poduszkę finansową po to, by Polska możliwie jak najłagodniej przeszła przez kryzys wywołany epidemią koronawirusa.
Skąd rząd weźmie na to pieniądze? Ekonomiści pytani przez money.pl wskazują na konieczność pożyczenia dziesiątek miliardów złotych. Efektem walki z koronawirusem może być też spory deficyt w budżecie państwa. A przypomnijmy, że jeszcze przed wybuchem epidemii rząd zapowiadał pierwszy w historii zrównoważony budżet, a więc taki, w którym nie będzie deficytu.
Jak duży będzie minus w kasie państwa? Coraz głośniej mówi się o tym, że dziura w budżecie będzie znacznie większa niż dopuszczają to limity narzucane przez Unię Europejską (3 proc. PKB). Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys wskazuje, że deficyt może przekroczyć 6 proc.
- Rząd ma dużą przestrzeń, by w tym roku zwiększyć wydatki budżetowe i powiększyć deficyt nawet do 6 proc. PKB, a może i więcej, by te pieniądze trafiły na ochronę rynku pracy i do sektora przedsiębiorstw - szacuje Paweł Borys.
Jeśli tak się stanie, będzie to najwyższy deficyt (procentowo) od dekady. W latach 2009-2010 przekraczał 7 proc. I był to efekt ówczesnego kryzysu. Od tamtej pory nie przekraczał 5 proc.
Ekonomiści nie mają złudzeń
Niestety scenariusz dużego deficytu, nawet przekraczającego 6 proc., kreślą m.in. ekonomiści Credit Agricole.
"Szacujemy, że w przypadku realizacji naszej obecnej prognozy wzrostu gospodarczego (1,2 proc.) deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniesie 6,1 proc. PKB. W przypadku materializacji scenariusza recesyjnego, deficyt wzrósłby do 7,7 proc. PKB" - prognozują. Zaznaczają, że może być gorzej, jeśli wydłuży się czas walki z epidemią.
Wiele zależy właśnie od dochodów budżetowych, bo wydatki nakreślone w ramach tarczy antykryzysowej są dosyć jasno określone. Ekonomiści Credit Agricole uważają, że ze względu na panujące warunki rynkowe najprawdopodobniej nie zostanie zrealizowane przekształcenie OFE w IKE, co oznacza utratę jednorazowych wpływów do budżetu w wysokości 18,7 mld zł (0,8 proc. PKB).
Wskazują także na weekendowe zapowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy dotyczące zwolnienia z płacenia składek na ZUS na trzy miesiące samozatrudnionych i mikroprzedsiębiorców, jeśli ich przychody spadły o więcej niż 50 proc. Oceniają, że przy założeniu, że 60 proc. wspomnianych osób (i ich pracowników) zakwalifikuje się do umorzenia składek, utracone dochody FUS to około 16 mld zł (0,7 proc. PKB).
Deficyt nie zagrozi finansom publicznym
Wyraźnego przekroczenia limitu 3 proc. PKB spodziewają się też ekonomiści BOŚ Banku. Oceniają, że deficyt w 2020 roku wyniesie od 4 do 5 proc. PKB. Zastrzegają, że finanse publiczne nie powinny w związku z tym mieć wielkiego problemu.
"Analizując bieżącą sytuację rynkową, nie sądzimy, aby rząd miał problem ze sfinansowaniem wyższej skali deficytu (potrzeby pożyczkowe wyższe o ok. 60-70 mld zł),biorąc pod uwagę bieżącą bardzo korzystną sytuację płynnościową Ministerstwa Finansów, wysokie ceny polskich skarbowych papierów wartościowych oraz zapowiedziane przez NBP zakupy obligacji" - oceniają.
Dodają, że choć taki poziom deficytu będzie oznaczał wysoki wzrost względem poprzednich lat, nie powinien to być czynnik wysokiego ryzyka.
"Można powiedzieć, że w przypadku polskiej gospodarki, tak silny wzrost deficytu w większym stopniu jest odzwierciedleniem przestrzeni dla luzowania fiskalnego i stabilizowania gospodarki, niż objawem kryzysu finansów publicznych" - wskazują eksperci BOŚ.
Zawracają przy tym uwagę na dług publiczny, który daje pole manewru.
"W naszej ocenie w 2020 roku sytuacja gospodarcza Polski na tle sytuacji w Europie i tak będzie przedstawiała się korzystnie" - podsumowują.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie