Eksperci Personnel Service przyznają, że deficyt kadrowy jest dodatkowo "podbijany" przez pracowników ze Wschodu, a właściwie ich brak. Chodzi m.in. o pracowników migrujących do Polski z Ukrainy.
Ich liczba w 2019 roku wyniosła nawet do 2 mln. Jak podkreśla Krzysztof Inglot z PS, dzisiaj ta liczba oscyluje w okolicach około 800 tys.
- Widać zatem, że jest to spora luka, której prawdopodobnie jeszcze przez kolejne 2-3 lata nie uda się wyrównać - ocenia.
Dlatego, zdaniem eksperta, pracownicy mogą spać spokojnie. Jak dodaje, po wygaśnięciu zasobów finansowych z tarcz antykryzysowych wielu pracodawców nie zdecydowało się na zwolnienia w firmie. - To pokazuje, że pracownicy nie powinni się bać o swoją przyszłość - ocenia.
- Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w czerwcu o 9,8 proc. rok do roku i o 2,9 proc. w porównaniu do maja. Spodziewam się, że do końca tego roku dynamika płac nie wyhamuje, ponieważ firmy zaczynają się odbijać po zastoju i niepewności, a to przełoży się na tempo wzrostu płac - dodaje.
Polacy jednak są dość niepewni swojej przyszłości zawodowej. Według badania GUS dotyczącego koniunktury konsumenckiej w lipcu 2021 roku, na które powołują się eksperci z PS, sytuacja epidemiczna niepokoi 15 proc. respondentów, którzy obawiają się o stan swoich finansów. Najwięcej z ankietowanych, bo 41 proc. odczuwa przeciętne zagrożenie.
Czytaj jeszcze: Więcej ofert pracy. Także w pośredniakach
Prognozy ekspertów potwierdzają dane z Ministerstwa Rozwoju Pracy i Technologii. W powiatowych urzędach pracy pojawia się coraz więcej ofert. Są to głównie ogłoszenia dotyczące "prostych robót". Liczba pracodawców, która złożyła oferty, wzrosła o 13 proc. porównując I półrocze 2021 roku z analogicznym okresem rok wcześniej.