Kolejny weekend upływa na objeździe PiS po Polsce. Na konwencji we Wrocławiu premier Mateusz Morawiecki nie zabrał głosu, ale za to spotkał się z mieszkańcami w dolnośląskim Strzelinie. Padły tam bardzo istotne stwierdzenia.
Premier przyznał, że rząd wykorzystał już możliwości budżetowe na realizację programów społecznych i rozwojowych. Tym samym sugeruje, że walka nauczycieli o podwyżki lub innych grup zawodowych jest raczej skazana na porażkę.
- Chcę powiedzieć z punktu widzenia sytuacji gospodarczej, wzięliśmy wszystko, co jest możliwe na tym etapie dobrej zmiany. Zdecydowaliśmy się na zwiększenie deficyty budżetowego do 2, może nawet 3 proc. PKB. Będziemy starali się, żeby było poniżej 3 proc., bo takie są reguły Unii Europejskiej, a my jesteśmy dobrym krajem członkowskim Unii Europejskiej i z tym sercem na dłoni daliśmy wszystko, co na ten moment jest możliwe - podkreślił Morawiecki.
Tymi słowami premier rozwiewa nadzieje, że po najlepszym 2018 roku dla budżetu, gdzie deficyt wyniósł zaledwie 10 mld zł, uda się wypracować nadwyżkę. Zamiast tego minister finansów będzie musiała się nagimnastykować, żeby nie przekroczyć limitów deficytu wyznaczanych przez Unię Europejską.
Przekroczenie deficytu na poziomie 3 proc. PKB grozi rozpoczęciem przez Komisję Europejską tzw. procedury nadmiernego deficytu. Rząd jest wtedy zobowiązany do podjęcia odpowiednich działań korygujących. Wymagałoby to np. ograniczenia wydatków, co groziłoby zmniejszeniem transferów socjalnych.
Polska była już objęta procedurą nadmiernego deficytu w latach 2004-2008 i 2009-2015.
Już budżet się nie spina
Ministerstwo Finansów podsumowało statystyki po pierwszych dwóch miesiącach i już teraz rząd jest 800 mln zł pod kreską. Dochody państwa wyniosły 64,8 mld zł, a wydatki to 65,6 mld zł. Po dwóch miesiącach ubiegłego roku w budżecie państwa było prawie 4,5 mld zł nadwyżki. Na plusie był zresztą nieprzerwanie do listopada 2018.
Nie byłoby zagrożenia przekroczenia limitu deficytu w całym roku, gdyby nie "piątka Kaczyńskiego", czyli nowe obietnice wyborcze PiS. Koszty rozszerzenia programu 500+ na pierwsze dziecko, wypłata 13. emerytury w kwocie 1100 zł brutto, likwidacja podatku PIT dla osób do 26. roku życia, zwiększenie kwoty wolnej od podatku i przywrócenie lokalnych połączeń autobusowych rząd oszacował na około 42 mld zł.
Na problem znaczącego wzrostu deficytu zwróciła ostatnio uwagę Polsce amerykańska agencja ratingowa Fitch.
"W przypadku braku rozwiązań kompensujących i przy prawdopodobnym spowolnieniu wzrostu dochodów, istnieje ryzyko, że deficyt w 2020 roku będzie zbliżał się do progu 3 proc. PKB dotyczącego procedury nadmiernego deficytu" - ostrzega Fitch.
W najbliższy piątek 29 marca Fitch zaplanował rewizję ratingu Polski. To ocena wypłacalności i wiarygodności naszego kraju, szczególnie istotna z punktu widzenia inwestorów zagranicznych, którzy zastanawiają się nad ulokowaniem swojego kapitału w naszym kraju.
Co na to ekonomiści?
- Fitch prawdopodobnie nie zmieni oceny ratingowej i perspektyw, ale w komunikacie znajdzie się zapewne szerszy komentarz na temat potencjalnych skutków nowych obietnic wyborczych PiS. Przy ostatnim oficjalnym przeglądzie ratingu w październiku ubiegłego roku analitycy agencji stwierdzili, że jakiekolwiek sygnały tego, że maleje istotność kotwicy fiskalnej w postaci limitu deficytu 3 proc. PKB mogą negatywnie wpływać na rating - przypominają ekonomiści Santandera.
Oceniając "piątkę Kaczyńskiego" potwierdzają, że możliwości wydatkowe rządu praktycznie się skończyły. Wskazują, że rząd będzie mógł sobie pozwolić na wzrost wydatków całego sektora finansów publicznych w 2020 roku o około 40 mld zł. Przypominają jednak, że w tym limicie muszą się zmieścić zarówno wyższe wydatki samorządów i innych agencji, jak i wynikające z innych działań i mechanizmów (rosnące wydatki na obronność, waloryzacja rent i emerytur plus ewentualny wzrost wynagrodzeń w budżetówce).
"W efekcie, miejsca na wzrost wydatków socjalnych nie będzie wcale tak dużo. W każdym razie nie na tyle dużo, aby zmieścić ponowną wypłatę trzynastej emerytury (m.in. dlatego zakładamy, że to wypłata jednorazowa). Ewentualne manipulowanie przy regule wydatkowej w celu wygenerowania miejsca na większe wydatki byłoby naszym zdaniem ryzykowne i źle odebrane zarówno przez rynek finansowy, jak i agencje ratingowe" - czytamy w komentarzu Santandera.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl