Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk w "Gościu Wydarzeń" w Polsacie odniósł się do zarzutów dotyczących "lex Tusk" w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim. Chodzi dokładnie o reakcję Stanów Zjednoczonych na podpisaną przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawę, na mocy której ma powstać komisja ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo Polski.
Szef Ubera i "lex Tusk"
Adamczyk stwierdził, że rzecznik Departamentu Stanu "nie doczytał" lub "nie przetłumaczono mu polskiego dokumentu". Minister dodał też, że rozmawiał z "szefem Ubera", który nie był oburzony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mówiąc o Ameryce, nie myślimy o całej Ameryce. Rozmawiałem przed godziną z szefem amerykańskiej firmy Uber. Nic nie mówił o jakimś oburzeniu albo specjalnym stanowisku Stanów Zjednoczonych — powiedział Adamczyk w "Gościu Wydarzeń".
Reakcja Departamentu Stanu USA na "lex Tusk"
Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller wezwał polski rząd, by nie wykorzystywał nowego prawa do blokowania kandydatur polityków opozycji.
Rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może zostać nadużyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy, może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego – napisał w oświadczeniu Matthew Miller.
Zaapelował, by polski rząd zapewnił, że komisja nie będzie używana do ograniczania wyboru dla wyborców lub "nadużywana w sposób, który może wpłynąć na postrzeganą prawowitość wyborów". Wcześniej w podobnym tonie wypowiedział się ambasador USA w Polsce.