Czasy, gdy po mieszkania ustawiały się kolejki, należą już do przeszłości. Problemy z dostępnością kredytów spowodowały, że deweloperzy, aby sprzedać mieszkania, muszą się sporo natrudzić. W efekcie zaczynają prześcigać się w oferowaniu różnych promocji.
Z najnowszego badania firmy Rednet Consulting, która przeanalizowała akcje promocyjne deweloperów w całym kraju, wynika, że na największe bonusy klienci mogą liczyć w przypadku inwestycji, które mają odległy termin odbioru. W takim wypadku rabat cenowy może wynieść nawet 100 tys. zł.
Atrakcyjne rabaty, garaż w cenie mieszkania – deweloperzy próbują zwabić klientów
Tymczasem jeszcze rok temu deweloperzy nie musieli się wysilać przy sprzedaży mieszkań, bo chętnych było często więcej niż dostępnych lokali. Jednak teraz sytuacja diametralnie się zmieniła. Biura sprzedaży deweloperów świecą pustkami, a promocje i cenowe rabaty powoli się stają standardem w ofercie deweloperów.
Czym dziś kuszą deweloperzy? Z analizy firmy Rednet Consulting wynika, że potencjalni klienci mogą liczyć na cenowe upusty — obniżka ceny metra mieszkania wynosi zwykle od 500 do 1 tys. zł za mkw. W promocji, w cenie mieszkania, dodawany jest także często garaż lub komórka lokatorska. Inne propozycje to m.in. wykończenie mieszkania pod klucz w okazjonalnej cenie. Dochodzą do tego karty podarunkowe, z których można korzystać w marketach budowlanych, a nawet vouchery do spa.
Deweloperzy proponują także różne atrakcje podczas tzw. dni otwartych. Częstują wówczas m.in. wojskową grochówką i zimową herbatą, proponuje także różne upominki do nowego mieszkania.
Kolejnym udogodnieniem są także korzystne harmonogramy płatności. Jedną z propozycji jest m.in. opcja 20/80, która polega na tym, że 20 proc. płaci się przy podpisaniu umowy, a pozostałą część dopiero po odbiorze kluczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W atrakcyjnej ofercie mogą kryć się różne pułapki
Niektórzy deweloperzy idą dalej i proponują zakup mieszkania na raty, bez konieczności zaciągania kredytu. Taką propozycję oferuje m.in. jedna z firm deweloperskich działających na Śląsku.
Oferta jest skierowana m.in. do tych, którzy mają np. środki na wkład własny, ale na pozostałą część nie mogą zaciągnąć kredytu lub wolą z tym zaczekać do momentu, aż sytuacja na rynku kredytów się unormuje. - W takim wypadku proponujemy spłacanie mieszkania w miesięcznych ratach w okresie od dwóch do pięciu lat - informuje przedstawiciel handlowy firmy.
Dla dewelopera poręczeniem umowy podpisanej z klientem jest weksel. Przeniesienie własności mieszkania następuje jednak dopiero po spłacie całej wartości lokalu.
Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości ostrzega jednak, aby się dobrze zastanowić, zanim skorzystamy z takiej oferty.
- Diabeł, jak zwykle w takim wypadku, tkwi w szczegółach, ważne są gwarancje takiej umowy. Za taką ofertą mogą kryć się rozmaite pułapki. Jeżeli ktoś oferuje nam np. możliwość spłacania wartości mieszkania bez odsetek, to trzeba zwrócić uwagę, jakie są gwarancje bezpieczeństwa dla takiej umowy. Chodzi o to, aby nie okazało się po fakcie, że deweloper nagle zmieni zdanie, uzna na przykład, że sytuacja na rynku się zmieniła, po czym wycofa się z umowy - mówi.
Niepokojąco rośnie liczba nowych mieszkań, na które nie ma chętnych
Nasz rozmówca uważa, że nadchodzi zimny prysznic dla całego rynku nieruchomości.
Dodaje, że w całym kraju narasta niepokojące zjawisko - rośnie liczba nowych mieszkań, na które nie ma chętnych. Problem obecnie dotyczy większości dużych miast. W praktyce jest w tej chwili więcej mieszkań, niż rynek jest w stanie wchłonąć przy ograniczonym popycie.
Na rynku łódzkim w tej chwili znajduje się ponad 3,5 tys. mieszkań oferowanych przez deweloperów, tymczasem w poprzednich latach deweloperzy sprzedawali tutaj rocznie maksymalnie 2 tys. lokali. W praktyce obecną liczbę mieszkań deweloperzy będą musieli sprzedawać przez co najmniej dwa lata - zauważa Błeszyński.
Czy w najbliższym czasie może więc dojść do znaczących korekt cen? - Jest jeszcze za wcześnie, aby to prognozować. Warto z oceną zaczekać do przyszłego roku - dodaje twierdzi ekspert.
Spadek nowych inwestycji to zła prognoza dla rynku
Tymczasem Konrad Płochocki, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, jest pesymistą w ocenie sytuacji. Jego zdaniem w kolejnych latach sytuacja na rynku mieszkaniowym będzie się pogarszać. Powód? Od stycznia do września tego roku deweloperzy rozpoczęli 26 proc. mniej nowych budów niż rok temu.
Przypomina też, że wzrost cen mieszkań na rynku wtórnym, czyli sektorze, za który nie odpowiadają deweloperzy, wzrósł w latach 2015-2020 o 47 proc. w skali kraju. W tym samym okresie ceny na rynku nowych mieszkań urosły o 27 proc., czyli prawie dwa razy wolniej.
- Od 2015 roku deweloperzy oddali klucze do 780 tys. nowych mieszkań. Jeśli w tym okresie mieszkania na rynku wtórnym wzrosły o 47 proc., to co działoby się, gdybyśmy nie wybudowali takiej liczby mieszkań? Jak bardzo urosłyby ceny? - zastanawia się.
Tymczasem z najnowszych szacunków PZFD wynika, że w kolejnych latach spadek nowych inwestycji w sektorze mieszkaniowym wyniesie nawet 40 proc.
- Dla rynku to bardzo zła prognoza. W praktyce w 2023 r. deweloperzy rozpoczną budowę o ok. 100 tys. mniej mieszkań niż w poprzednim roku, a dla wielu Polaków posiadanie własnego lokum stanie się nieosiągalne - komentuje Konrad Płochocki.
Nasz rozmówca przypomina, że na rynku najmu ceny czynszów również rosną w szybkim tempie. - To tylko pokazuje, jak ogromne są potrzeby mieszkaniowe. Rząd powinien więc w obecnej sytuacji wspierać budowę mieszkań na sprzedaż lub wynajem, bo tylko szeroko dostępny i konkurencyjny rynek najmu instytucjonalnego dawałby w gwarancję, że czynsze nie będą tak szybko rosły - mówi.
Ostatnie lata to ciągła hossa, teraz przyszedł czas korekty
Tymczasem przedstawiciele branży budowlanej ostrzegają, że sektorowi grozi kryzys największy od lat. Niedawno 10 organizacji branżowych zaapelowało w związku z tym do rządu o powrót do ulgi budowlanej. To rozwiązanie funkcjonowało już w latach 1997-2001 i - zdaniem ekspertów - przyczyniło się wówczas do powstania około 100 tys. nowych mieszkań.
Organizacje związane z rynkiem nieruchomości oraz budownictwem ostrzegają zarazem, powołując się na analizy przygotowane przez JLL, że brak interwencji rządu w obecnej sytuacji może doprowadzić do utraty miejsc pracy przez 100 tys. pracowników firm.
Velux i Fakro, czyli dwaj najwięksi globalni producenci okien ogłosili niedawno czterodniowy tydzień pracy połączony z cięciem pensji, bo na rynku załamały się zamówienia. Podobne kroki czekają również kolejne branże - mówi Konrad Płochocki.
Jego zdaniem ostatni apel organizacji branżowych związanych z budownictwem nie jest więc przypadkowy. - Polska ma duży przemysł budowlany, rozbudowany sektor stali oraz cementu, a także okien i drzwi, podobnie jak przemysł drzewny, czy meblowy. Te branże są mocno związane z rynkiem nieruchomości. Kryzys je również pogrąży - zaznacza.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.