Zgodnie z założeniami projektu deweloperzy musieliby odprowadzać 2 proc. wartości mieszkania na specjalny fundusz, który ma chronić osoby kupujące lokale, zanim zostaną wybudowane.
Pomysł nie jest nowy, ustawa wprowadzająca obowiązek płacenia tej składki rodzi się od 2019 roku. Jednym z jej inicjatorów był Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
W lutym projekt ustawy trafił do Sejmu. Na środowym posiedzeniu rozpoczęło się jego pierwsze czytanie.
- Jestem wdzięczny za ten projekt, który chroni klientów - powiedział poseł Maciej Gdula z Lewicy.
Podał przykład klientów z Wrocławia, którzy kupili mieszkanie od dużego dewelopera notowanego na giełdzie – Gant. Firma w 2014 r. upadła. Ci klienci stracili 100 tys. zł. Byli wśród 2,5 tys. klientów, którzy stracili przez tę upadłość.
Lewica zapowiedziała, że projekt poprze, choć będzie do niego zgłaszać poprawki. Podobnego zdania są politycy Koalicji Obywatelskiej. Ich zdaniem składka powinna być jednak niższa, a sama ustawa powinna zawierać jakiś rodzaj ochrony dla przedsiębiorców z branży.
Innego zdania są z kolei politycy Konfederacji, którzy uważają, że dodatkowa opłata to niepotrzebne obciążenie dla deweloperów.
- W naszym przekonaniu ta ustawa to łatanie dziury, której nie ma. Budowlańcy nie zostawiają na nim suchej nitki. Uważają, że to kolejne uderzenie w ich firmy - powiedział poseł Konfederacji Krystian Kamiński.
Część posłów miała też wątpliwości, czy nowa opłata nie zostanie przeniesiona na klientów i czy w konsekwencji nie doprowadzi do drastycznych podwyżek cen mieszkań.
Prezes UOKiK, który odpowiadał na pytania dotyczące ustawy obawy przed podwyżkami cen mieszkań nazwał mitem.
- Deweloper zawsze jest silniejszą i zasobniejszą stroną kontraktu - powiedział szef UOKiK Tomasz Chróstny. Zwrócił też uwagę na fakt, że ustawa określa tylko maksymalną stawkę składki. Rozporządzenia będą ją regulować w zależności m.in. od stanu gospodarki.
Po pierwszym czytaniu Sejm skierował projekt ustawy do dalszych prac w komisjach.