Nieprawdziwe informacje – fake newsy, o których ostatnio słychać coraz częściej – stanowią coraz większe zagrożenie. Mari Velsand, dyrektor generalna Norweskiego Urzędu ds. Mediów, podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy przyznała, że nie stanowią one już tylko celowego wprowadzania w błąd czytelników. Coraz częściej ich celem jest bowiem zysk ekonomiczny.
Jej słowa potwierdził Adam Burak, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej PKN Orlen. Dodał on, że jedynym dostępnym dziś dla spółek narzędziem walki z zalewem fake newsów jest każdorazowe dementowanie i prostowanie. - Musimy robić to nieustannie, bo takie wiadomości mają wpływ na wycenę spółki - wyjaśnił.
- Jesteśmy zobowiązani do walki z fake newsami, ale mam dla wszystkich złą wiadomość – to walka z góry skazana na porażkę. Narzędzia do tworzenia nieprawdziwych wiadomości rozwijają się szybciej niż możliwości ich weryfikacji - powiedział.
Mari Velsand przytoczyła badania, z których wynika, że 66 proc. osób w wieku poniżej 30 lat spotkało się z "fejkiem" w sieci. A to jest grupa najbardziej świadoma. O wiele większym wyzwaniem jest walka z nieprawdziwymi informacjami, które trafiają do osób starszych. Te bowiem są nauczone wierzyć w słowa podawane przez media.
- Z fake newsami mamy do czynienia każdego dnia – choćby wykorzystanie Orlenu do gry wokół kampanii wyborczej. Mniej odpowiedzialni dziennikarze podłapali informacje o rzekomo naszych cysternach używanych w kampanii i zachowali się jak rewolwerowcy. Najpierw "strzelili" newsem, a dopiero później zapytali. To także dlatego będziemy gonić króliczka, ale go nie złapiemy - wskazał Burak i wyjaśnił, że PKN Orlen 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu monitoruje pojawiające się informacje i dementuje te nieprawdziwe, choć to właśnie media powinny być "gatekeeperami" rozpowszechnianych informacji.
- Teraz liczy się klikalność, bo to przekłada się na zyski. Dlatego czasem niektóre media ulegają pokusie i publikują niesprawdzone informacje - podkreślił dyrektor ds. komunikacji w PKN Orlen.
Co więcej, ze względu na sposób, w jaki odbiorcy otrzymują informacje, wykluczona jest możliwość skutecznej walki z nieprawdziwymi informacjami. W końcu już 60 proc. informacji dociera do czytelników i oglądających za pośrednictwem Facebooka.
Wystarczy zatem jedno zdjęcie z odpowiednim podpisem opublikowane w mediach społecznościowych i firma może mieć problem wizerunkowy, czego przykładem jest choćby awaria jednej z instalacji Orlenu w Płocku. Fotografie zamieszczane w sieci, które miały obrazować jej skalę, pochodziły niejednokrotnie z przeszłości, albo nawet z zupełnie innych kontynentów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl