Czym może grozić polska walka o reparacje za II wojnę światową? - Pracownicy z Polski nie byliby już mile widziani w Niemczech i straciliby lukratywne możliwości zarobkowania. Wszystko to mogłoby się zdarzyć nawet, gdyby żądania reparacji nie zostały w najmniejszym stopniu zrealizowane - prognozuje Sven Felix Kellerhoff, publicysta berlińskiego dziennika "Die Welt".
To jednak nie wszystko. Okazuje się, że zdaniem dziennikarza polskie i greckie domaganie się odszkodowań wojennych może mieć znacznie poważniejsze konsekwencje.
- Nowa wojna najprawdopodobniej Europie nie grozi. Również nie z powodu aktualnych żądań ze strony Polski i Grecji. Z pewnością jednak strefa euro i Unia rozpadłyby się, gdyby oba kraje zablokowały prace Brukseli do momentu, aż Niemcy uznałyby rzekome zobowiązania do reparacji - pisze autor.
Co na to eksperci z Polski? Część z nich nie traktuje sprawy zbyt poważnie. - No nie! Do zbierania szparagów mnie nie wezmą! - ironizował na portalu społecznościowym Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
- Trudno tej sprawy nie traktować w kategorii żartu. Przecież i tak obecnie kwestia reparacji to fikcja, bo nie mamy jak wyegzekwować pieniędzy od Niemców. A kwestia nas z Niemcami podzielić nie może, bo jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Polska gospodarka sobie nie poradzi dziś bez niemieckiej, ale i niemiecka sobie nie poradzi bez polskiej - komentuje dla money.pl szef ZPP.
- Spokojnie, szparagi nas nie podzielą - śmieje się Cezary Kaźmierczak.
"Zainteresowanie sprawą rośnie"
Ale Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, uważa, że reparacje budzą za Odrą duże emocje. I duże obawy. - Zainteresowanie problemem zadośćuczynienia za straty i krzywdy z okresu II wojny wydaje mi się rosnąć na całym świecie. W kuluarach dyplomaci z Niemiec pytają często, na ile to jest poważna sprawa - mówi ekspert.
- Z prawnego punktu widzenia sprawa reparacji jest zamknięta. Ale kwestia wciąż istnieje ze względu na jej charakter moralny oraz polityczny - uważa Dębski.
Jak zauważa, temat często przewija się w niemieckich mediach. - Często Niemcy uważają, że temat ich odpowiedzialności za krzywdy z okresu II wojny jest zamknięty. Pojawiają się na przykład absurdalne głosy polityków czy dziennikarzy, że w końcu w zamian za zrzeczenie się reparacji, dostaliśmy na przykład Szczecin. A przecież ziemie zachodnie dostaliśmy jako rekompensatę straconych ziem wschodnich - wskazuje szef PISM.
- W Niemczech słychać też, że niejako sprawę reparacji uregulowały fundusze unijne. Ja często bywam w Nowym Sączu. Tam niedawno, również dzięki funduszom, odbudowano most. Poprzedni most w tym miejscu został wysadzony w 1945 r. przez Niemców. Mówiąc jednak, że to forma reparacji, musielibyśmy uznać, że na odbudowę złożyli się mieszkańcy innych krajów UE, w tym Grecji - mówi nam Sławomir Dębski.
- Sądzę, że w najbliższym czasie czeka nas jednak poważna rozmowa w sprawie zadośćuczynienia za stracone majątki - dodaje.
"Gazeta wpływowa, ale prawicowa"
O komentarz do felietonu z "Die Welt" pytamy dziennikarza z Niemiec. - Naprawdę w "Die Welt" tak napisali? Chyba ostro przesadzili - słyszę.
- Oficjalnie o konkurencji wypowiadać się nie mogę. Ale warto zauważyć, że "Die Welt" to gazeta mocno prawicowa, choć zarazem poczytna i wpływowa. Jednak w większości gazet z Niemiec czegoś takiego byśmy nie przeczytali - dodaje dziennikarz.
Sven Felix Kellerhoff, autor felietonu o reparacjach, jest obecnie szefem redakcji historycznej dziennika "Die Welt". Poza pracą w mediach, publikuje też książki - przede wszystkim na tematy związane z II wojną światową. "Mein Kampf. Kariera niemieckiej książki", "Mit bunkru Führera. Ostatnia kryjówka Hitlera", "NSDAP. Partia i jej członkowie" - to niektóre z kilkunastu pozycji tego autora.
Szacuje się, że wydawany przez koncern Axel Springer "Die Welt" czyta ok. 660 tys. osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl