Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Anna Unton
|
aktualizacja

Dla zdrowia Kowalski musi sięgać do kieszeni. Częściej niż sąsiedzi

65
Podziel się:

Na zdrowie przeciętnego Kowalskiego rocznie trafia średnio 2,5 tys. zł ze środków publicznych, a ponad 700 zł ów Kowalski dokłada z własnej kieszeni - wynika z wyliczeń Eurostatu. Udział wydatków prywatnych na zdrowie, w tym na leki, jest w Polsce relatywnie wysoki na tle innych państw. Wobec długich kolejek do lekarzy często pomocy szukamy w aptece.

Dla zdrowia Kowalski musi sięgać do kieszeni. Częściej niż sąsiedzi
Przez długie kolejki do lekarzy specjalistów wielu Polaków decyduje się na prywatne wizyty lub szuka pomocy w aptece. (East News)

Pod koniec września GUS opublikował Narodowy Rachunek Zdrowia za 2018 rok. Dowiedzieliśmy się z niego, ile wydaliśmy na zdrowie. W środę unijny urząd statystyczny Eurostat podał natomiast takie dane dla wszystkich krajów UE. Możemy zatem porównać, jak wypadamy na tle innych państw.

Zacznijmy od tego, że wydatki na zdrowie w Polsce można podzielić na publiczne (prawie 96 mld zł) i prywatne (38,3 mld zł). Wydatki publiczne są pokrywane przede wszystkim ze składek na ubezpieczenie zdrowotne.

Jak podaje Eurostat, wydatki na zdrowie jednego Polaka wyniosły średnio 3 535 zł rocznie, z czego 2 527 zł pochodziło z środków publicznych, a 722 zł przeciętny Kowalski dołożył z własnej kieszeni. Reszta, czyli ponad 280 zł, to pozostałe nakłady prywatne (np. finansowane przez firmy albo z dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych).

Zobacz także: Co jeśli polski rząd zawetuje unijny budżet? Wiceminister tłumaczy

Udział wydatków prywatnych wynosi w Polsce prawie 29 proc. i jest relatywnie wysoki w porównaniu z innymi krajami. Dla porównania, na Słowacji to 20 proc., w Czechach - 17 proc., a w Niemczech - 15 proc.

"Kłopot z dostępnością świadczeń, szczególnie jeśli chodzi poradnie specjalistyczne, powoduje, że wielu Polaków szuka pomocy poza kanałem publicznym" – mówi Wojciech Wiśniewski z think tanku Public Policy.

Jeszcze przed wybuchem pandemii Polacy wydawali relatywnie dużo środków prywatnych na ochronę zdrowia, co pogłębiało nierówności w tym obszarze. Jednak w przypadku leczenia poważnych chorób, przeciętny Kowalski jest zależny od systemu publicznego, a ten przez epidemię znalazł się w zapaści.

"Narodowy Bank Polski wskazuje, że przeciętny obywatel w Polsce ma kilka do kilkunastu tysięcy złotych oszczędności. To oznacza, ze jeśli chodzi o leczenie poważnych chorób, np. onkologicznych, Polacy są zależni od sprawności systemu publicznego" – mówi Wiśniewski.

Nawet przy względnie dużych wydatkach prywatnych jesteśmy w europejskim ogonie pod względem całkowitych środków przeznaczanych na ochronę zdrowia. Wynoszą one zaledwie 830 euro na mieszkańca, co stawia nas na trzecim miejscu od końca na 32 kraje ujęte w zestawieniu. Przed Bułgarią i Rumunią.

Natomiast jeśli przeliczymy euro na standard siły nabywczej, który eliminuje różnice w cenach i pozwala na lepsze porównania między krajami, wówczas znajdujemy się o dwa oczka wyżej - na piątym miejscu od końca.

To dane z 2018 roku, kiedy wydatki na zdrowie ze środków publicznych wyniosły w Polsce mniej niż 5 proc. PKB, wobec średniej w UE na poziomie 7,8 proc. PKB. Pewnym pocieszeniem może być fakt, że do 2024 roku odsetek ten ma w Polsce wzrosnąć do 6 proc. Niestety, nawet wówczas będziemy poniżej unijnej średniej z 2018 roku.

Trzeba też zaznaczyć, że w 2018 roku wydatki prywatne na ochronę zdrowia zmniejszyły się o 1,4 mld zł w porównaniu z poprzednim rokiem. Towarzyszył temu wzrost wydatków publicznych o 5,5 mld zł.

Lek na całe zło

Gdzie zostawiamy nasze prywatne pieniądze? Na przykład w aptekach. Dane OECD pokazują, że w porównaniu z innymi krajami, Polacy stosunkowo dużo dokładają do leków. Średnio aż 64 proc. wydatków na farmaceutyki w Polsce pochodzi z prywatnej kieszeni. Wyprzedzają nas jedynie Rosjanie i Litwini, gdzie odsetek ten jest większy. Dla porównania, w Czechach to 42 proc., na Słowacji 29 proc., a w Niemczech - zaledwie 16 proc. 

"Udział wydatków prywatnych na leki w Polsce jest relatywnie wysoki. Chodzi przede wszystkim o leki bez recepty, co też może być spowodowane często niewielką dostępnością świadczeń czy konsultacji u lekarza rodzinnego albo u specjalisty. Ludzie szukają odpowiedzi na swoje dolegliwości tam, gdzie mają najbliżej, czyli w aptece" - ocenia Wiśniewski.

Wzrost publicznych nakładów nie załatwi wszystkiego. Potrzebna jest też dobra organizacja. Przykładem mogą być Czechy, gdzie pojęcie kolejki do lekarza praktycznie nie istnieje, a przynajmniej tak było przed wybuchem epidemii.

"Z punktu widzenia dostępu do ochrony zdrowia Czechy są rozwiązaniem modelowym w naszej części świata. Wcześnie zidentyfikowali wyzwania kadrowe. Scentralizowali leczenie w wielu zakresach, jednocześnie zapewniając bardzo dobry transport pacjentów do ośrodków. Postawili też na analizę danych i na długoterminowy rozwój” - zauważa ekspert Public Policy.

Środki publiczne przeznaczone na zdrowie to w Czechach 6,3 proc. PKB, wynika z danych Eurostatu za 2018 rok (podczas gdy w Polsce było to niecałe 5 proc.). Jednocześnie udział wydatków prywatnych jest tam mniejszy. Natomiast publiczne środki ze składek na ubezpieczenie sięgnęły w Czechach 5,3 proc. PKB, podczas gdy w Polsce - 3,9 proc.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(65)
WYRÓŻNIONE
ateista
4 lata temu
Na wszystko nie starczy. Księża głodują.
logiczny
4 lata temu
A śpiący lekarz na dyżurze darmowy nie jest bo po 400 godz. i więcej pracy miesięcznie czasami trzeba się przespać ! ;))) Z tą służbą wszelkiego rodzaju to taki sam sukces jak z naszą gospodarką ;)))
Pożegnalski
4 lata temu
Kupuję leki co trzy miesiące to suma około 600 PLN. Emerytura po 40 latach pracy budownictwo to 1800 PLN. Najgorsze że to ciągle drożeje ,przypuszczam że za rok będę musiał płacić około 150 zł. więcej ,a cukrzyca i inne pochodne związane z pracą wykonywaną , natężają się i jest coraz gorzej. A lekarze nie raz i dwa serwują np. Aspirynę.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (65)
sdf
4 lata temu
oho ja tyle razy bedac na zachodzie musialam placic,za wizyty lekarskie,plus lekarstwa jak raz poszlam w polsce na ubezpieczenie to sie tak cieszylam jak bym z miliona wygrala,byle by kaszel,grypa,antybiotyki juz na polskie zlotowki,wydakam 1300zl,jedno razowo,a gdzie inne lekarze wizyty gnekologiczne jakies badania konsultacje i kazda wizyta platna,w polsce jak sie dorwalam do badan darmowych to kawalka ciala nie bylo zebym sobie profilaktycznie,nie zbadala,jeszcze to ,i to jeszcze,ale jakies zadowolenie bylo,no mowie jak bym z miliona wygrala,jak na ubezpieczenie badania zrobilam,a cieszylam sie jak maly dzieciak
tr18
4 lata temu
Przeciętnie w ciągu ostatnich dwóch lat życia wydawane jest na ochronę zdrowia ze środków publicznych tyle kasy ile w całym dotychczasowym życiu. Gdyby obniżyć więc przeciętną długość życia o te dwa lata, to budżet NFZu by się podwoił i to by uzdrowiło służbę zdrowia, zniknęłyby w ogóle kolejki, lekarz nie musieliby pracować na czterech etatac, a pielęgniarki i ratownicy zarabialiby godnie.
manex
4 lata temu
Darmowe leczenie już od dawna jest fikcją,w zasadzie każdy lekarz przyjmuje popołudniami w swoich prywatnych gabinetach a my pacjenci płacimy podwójnie ,raz na kasę chorych a drugi raz lekarzowi do ręki,powinno byc tak że albo lekarz pracuje w szpitalu albo w prywatnym gabinecie
Pacjent
4 lata temu
Ważne że PiS dał 500 plus każdemu, dziwić się nie ma co bo lepiej zapłacić Za poparcie niż inwestować w służbę zdrowia czy edukację .
Oto dobroc pi...
4 lata temu
Pieniądze idą,pieniądze lekarze biorą w TV pięknie pokazują pokazowke jak to u nas leczą a ja po trzech operacjach kręgosłupa,płatnych musiałem jechać na czwartą do Niemiec bo bym już nie chodził.
...
Następna strona