Tradycyjne linie lotnicze pasażerom klasy ekonomicznej w cenie biletu oferują najczęściej wodę, kawę lub herbatę i przekąskę - kanapkę, drożdżówkę albo wafelka. Dotyczy to również Polskich Linii Lotniczych LOT czy Lufthansy.
Napoje serwowane z wózka cateringowego najczęściej przelewane są z dużych butelek i kartonów do małych plastikowych kubeczków, a w przypadku kawy i herbaty - do papierowych. Dlaczego standardem nie jest puszka napoju gazowanego lub butelka dla każdego pasażera? Są dwa powody.
Mniej znaczy taniej
Po pierwsze, chodzi o pieniądze. I to szeroko pojęte. Linie lotnicze z biegiem lat upraszczają i ograniczają serwis pokładowy, inspirując się przykładem tanich linii lotniczych, z którymi muszą konkurować ceną biletów. Mniejsze porcje napojów są po prostu tańsze.
Z jednej dużej butelki wody mineralnej można przygotować około 15 porcji po 100 ml. Zatem na jeden rejs na pokładzie Boeinga 737-800, przy pełnym obłożeniu, trzeba zabrać kilkanaście butelek - przyjmijmy, że trzy zgrzewki. Gdyby każdemu pasażerowi zapewniano butelkę wody - byłoby to 180 butelek wody, choćby o pojemności 500 ml. Pomijamy tu aspekt wyboru między wodą gazowaną, a niegazowaną. Wtedy te liczby wypadałoby pomnożyć nawet przez dwa, uwzględniając jeszcze pewien zapas.
Nie jest tajemnicą, że w samolocie każdy kilogram ma znaczenie. Choćby opłaty lotniskowe, które ponoszą linie lotnicze, obliczane są w stosunku do wagi samolotu, która uwzględnia masę własną samolotu, liczbę pasażerów na pokładzie, ich bagaże, ładunek pod pokładem, czy wózki cateringowe. Dlatego przewoźnicy inwestują w nowoczesne samoloty wykonane w coraz większej mierze z materiałów kompozytowych, lżejsze fotele, a nawet... "odchudzoną" zastawę dla pasażerów klasy biznes.
Linie lotnicze ograniczają śmieci
I tu przechodzimy do "po drugie", czyli kwestii środowiskowych. Choć w tym wypadku, nie ma co ukrywać, mają one również ścisły związek z finansami. Mówiąc wprost: chodzi o ograniczanie ilości śmieci.
Nie każdy pasażer pije wodę podczas podróży, nie każdy potrzebuje jej 500 ml podczas rejsu po Europie. Natomiast po każdym pasażerze zostają wówczas puste - lub co gorsza - prawie pełne otwarte butelki.
Przyjęto więc, że 100-150 ml jest wystarczającą porcją dla większości pasażerów. Ci bardziej spragnieni zawsze mogą poprosić o dolewkę.
Mniejsze porcje, mniejszy problem w samolocie
Jest jeszcze jeden powód, jednak bardziej nieoficjalny. Serwowanie napojów w mniejszych kubkach pozwala - w pewnym sensie - kontrolować zaspokajanie pragnienia przez pasażerów - im mniej wody piją, tym rzadziej muszą odwiedzać toaletę.
Aspekt "kontroli" ma swoje uzasadnienie w przypadku alkoholu - również serwowanego w małych porcjach. Wiąże się ponadto z zakazem spożywania własnego alkoholu na pokładzie samolotu. Personel pokładowy w ten sposób może się zorientować, ile kto wypił alkoholu, a obserwując jego zachowanie, podejmować decyzję, czy przynosić na życzenie kolejne drinki lub trunki. Bo alkohol to jedna z głównych przyczyn niewłaściwego zachowania pasażerów na pokładach samolotów, kończącego się awanturami, a nierzadko interwencją służb po wylądowaniu na lotnisku.