Jak zauważa Wojciech Białek, analityk TMS Brokers, zjawiskiem rynkowym, które w poniedziałek szczególnie zwracało uwagę, były nowe wieloletnie maksima rentowności 10-letnich obligacji w kilku krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Rentowność polskiego długu, a wojna w Ukrainie
- Rentowność polskich 10-latek wzrosła do najwyższego poziomu od 8 lat (4,67 proc.). Rentowność czeskich 10-latek były najwyżej od 2012 roku, węgierskich od 2014 roku, rumuńskich od 2013 roku. Również rentowność tureckich 10-latek wzrosła do najwyższego poziomu od przynajmniej 2012 roku - wylicza specjalista.
"10-letnie obligacje z rentownością zbliżającą się do 5 proc., co oznacza, że będzie droższy nowo zaciągnięty dług" - wyjaśnia z kolei Tomasz Wyłuda, dyrektor Biura Doradztwa Inwestycyjnego Credit Agricole.
Co powoduje ich tak znacząco przecenę (obligacje tanieją, więc rosną ich rentowności)? Przede wszystkim chodzi o doniesienia z frontu wojny w Ukrainie. Po porannej panice popołudniu nastąpiło odreagowanie rynku, które w ostatnich godzinach znów zostało wymazane. Chwilowy oddech przyniosły dwie informacje.
Pierwsza to taka, że ministrowie spraw zagranicznych Ukrainy i Rosji, Dmytro Kułeba i Siergiej Ławrow, spotkają się w czwartek w tureckiej Antalyi. AFP pisze, że rzeczniczka prasowa rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa potwierdziła spotkanie Ławrowa z Kułebą w informacji zamieszczonej w komunikatorze Telegram.
Druga to przedstawienie żądań Kremla. Na liście znalazły się:
- zaprzestanie działań wojskowych przez Ukrainę,
- zmiana konstytucji w celu zapisania neutralności,
- uznanie Krymu za terytorium Rosji,
- uznanie separatystycznych republik Donieckiej i Ługańskiej za niezależne terytoria,
- wprowadzenie do konstytucji poprawek, zgodnie z którymi Ukraina odrzuciłaby wszelkie dążenia do wejścia do jakiegokolwiek bloku (można zakładać, że chodzi przede wszystkim o UE i NATO)
Obligacje w rytmie wojny
"Z punktu widzenia krajowego długu, ważne jest to, że ryzyka jakichś czarnych geopolitycznych scenariuszy są bardzo złe dla polskiej gospodarki. Zatem jeśli dalsza eskalacja, to dalszy wzrost cen ropy, dalsza presja inflacyjna w Polsce przy zmniejszonym wzroście gospodarczym. Jeżeli jednak w tym zakresie będzie jakaś poprawa, to znajdzie to odzwierciedlenie w kanale makroekonomicznym – ceny ropy spadną i presja inflacyjna będzie mniejsza, a koszmar, na który zanosiło się rano nie zrealizuje się" – twierdzi z kolei Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
"Na ten moment jednak tego jeszcze nie wiemy. Na dzisiaj rynek szuka szansy na zmniejszenie tego napięcia i bardzo chce w taki scenariusz wierzyć" – kończy ekspert.