Ofiary na tacę stanowią większą część budżetu większości parafii. Pandemia koronawirusa i ograniczenia, jakie wprowadzono również w kościołach, praktycznie odcięły część świątyń od podstawowego źródła dochodu.
- To oczywiście widać w finansach parafii - przyznaje w rozmowie z money.pl ks. Leszek Slipek z Warszawy. - Trudno się dziwić, taca jest częścią eucharystii, a skoro wiernych nie ma w kościołach, to tych pieniędzy brakuje - tłumaczy.
Jednak jego zdaniem kryzys finansowy nie potrwa długo. Jak mówi, wierni sami szukają możliwości dofinansowania Kościoła.
- Ci, którzy tworzą wspólnotę, czują się za nią odpowiedzialni. Szukają więc możliwości wsparcia i na przykład przelewają ofiary na konto parafii - mówi ks. Slipek. - Ja wielkiej różnicy w przychodach nie odczuwam, choć oczywiście są parafie, gdzie ofiary składane na konto nie bilansują się z tacą - wyjaśnia.
"Taca" w czasach epidemii
Przelew to najczęstsza forma wspierania kościołów w czasie kryzysu. Część wiernych, choć przeniosła się ze świątyń przed ekrany telewizyjne, nadal czuje się w obowiązku składać ofiary.
- Jako osoba wierząca uczestniczę co niedzielę we mszy, tylko zamiast iść do kościoła, włączam transmisję w internecie - mówi pan Grzegorz, parafianin spod Warszawy. - I regularnie przelewam pieniądze na konto parafii. Dokładnie tyle samo, ile dałbym na tacę - dodaje.
Po finansach kościołów widać jednak, że nie wszyscy wierni decydują się na ofiary składane przelewem. Wielu księży mówi, że dochody spadły i trudno im się przez to utrzymać.
O ofiary od wiernych w czasach kryzysu upomina się m.in. ojciec Tadeusz Rydzyk, założyciel Radia Maryja. Jak wynika z materiału wyemitowanego na antenie Telewizji Trwam, dotychczasowe ofiary "przy bardzo oszczędnym gospodarowaniu starczały od pierwszego do pierwszego", a teraz, w związku z pandemią, dalsze istnienie mediów Rydzyka stoi pod znakiem zapytania.
Tracą nie tylko księża
Na kryzysie cierpi też personel pomocniczy kościołów, np. organiści. Ich pensje proboszcz wypłaca z datków zebranych na tacę, a kościelne uroczystości to okazja do swego rodzaju premii.
- Jesteśmy zatrudniani przez kościoły i żyjemy z części tego, co ksiądz zarobi w czasie mszy - mówi organistka z niewielkiej parafii pod Łodzią. - W małych parafiach zazwyczaj nie zarabia się wiele i na te uroczystości wszyscy czekają, bo w sezonie ślubnym to jest nawet kilka pensji. Teraz nie mamy jak dorobić - rozkłada ręce.
Brak pieniędzy w kasach parafii oznacza też mniejsze wpływy do budżetu diecezji, do której księża odprowadzają część pieniędzy z ofiar. Z pieniędzy diecezjalnych opłacane są m.in. seminaria czy urzędy biskupie.
Część pieniędzy z budżetów diecezji idzie też na utrzymanie Konferencji Episkopatu Polski, a część wędruje do Watykanu.
Sytuacja finansowa kościołów powinna się jednak zacząć poprawiać, bo od 30 maja świątynie mogą działać już bez ograniczeń w liczbie wiernych. Również organizacja wesel wróci do względnej normalności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl