Dodatek covidowy wciąż stanowi problem. Miał być specjalną premią dla lekarzy, którzy podejmują się walki z pandemią, narażając się na bezpośredni kontakt z pacjentami zarażonymi koronawirusem. Miał, ale w wielu przypadkach wciąż nie jest.
Dlaczego? Wszystko przez przepisy, których różna interpretacja skutkuje tym, że część medyków w ogóle jest pomijana. W takiej sytuacji znaleźli się zwłaszcza rezydenci i stażyści, których często w ogóle nie brano pod uwagę.
- Dyrektor stwierdził, że na Izbie Przyjęć pracowałam jedynie sporadycznie i dodatek mi się nie należy. Nie pomogły argumenty, że jako stażystka spędzałam z pacjentami z podejrzeniem COVID-19 kilkanaście godzin w tygodniu - żali się stażystka ortopedii, która z obawy o dalszy przebieg stażu wolała pozostać anonimowa.
To jednak tylko jeden z licznych przypadków, co potwierdza w rozmowie z money.pl dr Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów. - Wydaje się, że największą blokadą są dyrektorzy szpitali, którzy z pewnych powodów, być może z obawy o kontrole, nie zgłaszają lekarzy, w tym rezydentów czy stażystów, do należnego im dodatku covidowego - zaznacza.
Dodatek należny
- Przepisy nie są jednoznaczne, dają pole do interpretacji i jednej, i drugiej stronie – mówił nam mec. Andrzej Gulik. - Ważne, gdzie pracował dany lekarz. Jeśli będzie to np. izba przyjęć, to taki dodatek powinien się należeć. Problem zaczyna się, kiedy medyk pracuje przy takich pacjentach okresowo. To jednak wciąż materia świeża. Wątpliwości pozostaną, dopóki nie zostanie wypracowana linia orzecznicza - dodaje prawnik.
Dyrektorzy szpitali powołują się bowiem na rozporządzenia resortu zdrowia i wytyczne NFZ, w których pojawia się kwestia "incydentalnego kontaktu", a to nie uprawnia do dodatku.
Przypomnijmy, że NFZ już wcześniej potwierdził, że wszyscy lekarze pracujący w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych, w Izbie Przyjęć, w zespołach ratownictwa medycznego, ale też diagności laboratoryjni, mieli otrzymać dodatkowe 100 proc. wynagrodzenia wynikającego z umowy o pracę lub umowy cywilnoprawnej (maksymalna kwota dodatku nie może być wyższa niż 15 tys. zł), niezależnie od liczby godzin spędzonych przy pacjencie.
Ta interpretacja jednak nie pomogła stażystom i rezydentom. - Stażyści w wielu miejscach mieli problemy, aby w ogóle brano ich pod uwagę w kwestii wypłat dodatków. Problemy są wciąż te same, opóźnienia, pomniejszane wypłaty w związku z ewidencją godzin itp. Są to działania niezrozumiałe - zaznacza dr Piotr Pisula.
OZZL przekazał właśnie kolejny argument do rąk stażystów i rezydentów, który powinien pomóc w walce o należne dodatki. To najnowsze stanowisko NFZ, zgodnie z którym rezydent i stażysta ma takie samo prawo do dodatku covidowego, jak lekarz specjalista.
Musi spełniać oczywiście określone warunki, a więc rzeczywiście pracować na SOR-ze czy izbie przyjęć albo oddziale covidowym z pacjentami.
Przepisy skomplikowane, szpitale wciąż się gubią
Jak wyjaśnia nam OZZL, zamieszanie wprowadzała również sytuacja, w której rezydent był zatrudniony w jednym szpitalu, a odbywał staż w innym szpitalu. Wówczas dyrektorzy nie potrafili rozstrzygnąć, kto powinien umieścić takiego lekarza na liście kwalifikującej do dodatku.
NFZ wyjaśnia, że jeżeli w tym innym szpitalu rezydent spełnia warunki do otrzymania covidowego, to jego dyrekcja ma obowiązek zgłoszenia go do NFZ i uzyskania dla niego dodatku.
O jakich pieniądzach mówimy? "Wysokość dodatku jest równa dotychczasowemu pełnemu wynagrodzeniu lekarza". Jak wyjaśnia NFZ, chodzi o wynagrodzenie w szpitalu, w którym lekarz jest zatrudniony, a nie odbywa staż.
OZZL precyzuje przy tym, że to do obowiązku szpitala, który zgłasza lekarza do NFZ, należy dowiedzenie się, jaka jest wysokość wynagrodzenia rezydenta i o taką wysokość powinien wystąpić do NFZ. Szpital ten przekazuje następnie środki na dodatek do szpitala macierzystego (z którym lekarz rezydent ma podpisaną umowę), który ma lekarzowi wypłacić pełny dodatek.
- Skoro są jasne wytyczne NFZ, to tym bardziej nie rozumiem, skąd te problemy, a odbieramy coraz więcej takich zgłoszeń, że wciąż dodatki są opóźnione lub w ogóle nie wypłacane, również pracownikom oddziałów covidowych - mówi dr Piotr Pisula.
Jak informował nas NFZ, do 18 stycznia Fundusz wypłacił 550 szpitalom 676 mln zł przeznaczonych na dodatkowe wynagrodzenie. Jak przekonuje, zwykle robi to w ciągu trzech dni roboczych. Z przesłanych nam statystyk wynika, że do tej pory dodatki otrzymało 23 785 lekarzy, 47 878 pielęgniarek, 18 086 ratowników oraz 9 965 pozostałych pracowników medycznych. Pieniądze powinny być wypłacane co miesiąc, o ile lekarz pracuje w tym czasie na SOR-ze, izbie przyjęć lub oddziale covidowym.