Do czwartku z dodatku solidarnościowego skorzystało już 34 tys. osób - poinformowała na antenie Polskiego Radia prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska. Pierwszego lipca w programie "Money. To się liczy" mowa była o nieco ponad 33 tys. Pytana o braki wypłat, odparła, że wnioski nie są odrzucone, bo to pracodawcy popełnili błąd i nie wyrejestrowali pracowników z systemu ubezpieczeń.
Wnioski można składać w ZUS od poniedziałku, 22 czerwca. Osoby, które zdążyły przed pierwszym lipca mogą liczyć na wypłaty przez cały okres 3 kolejnych miesięcy. Jeśli zrobiły to już w lipcu, okres pobierania dodatku skraca się automatycznie do dwóch miesięcy.
- W 4 dni od podpisania ustawy wypłaciliśmy 7 tys. dodatku solidarnościowych. To największy poziom mobilizacji i realizacji wrażliwych społecznie zadań. Zostało złożonych ponad 60 tys. wniosków, a wypłaciliśmy dotąd ponad 33 tys. Wszystko przebiega bardzo sprawnie - mówiła money.pl prof. Uścińska.
Przypomnijmy, że wniosek o świadczenie w kwocie 1,4 tys. zł można składać do ZUS wyłącznie drogą elektroniczną poprzez platformę PUE ZUS.
- To zasługa rozwiązania, które cały czas promuję, czyli elektroniczne składanie wniosków, tylko w ten sposób można uniknąć błędów. Wnioski można składać wyłącznie w ten sposób, to oznacza, że wzięliśmy na siebie gigantyczne zadanie informowania i edukowania - dodała.
Pieniądze w kwocie 1,4 tys. zł netto miesięcznie nie przysługują jednak każdemu, kto stracił przez kryzys pracę. Otrzymają je ci, którzy pracowali na umowie o pracę, stracili ją po 15 marca i mieli w 2020 r. opłacone składki za co najmniej 60 dni.