Program wsparcia kredytów mieszkaniowych "na start" to jeden z tematów najbardziej dzielących koalicję. Po jednej stronie jest minister rozwoju Krzysztof Paszyk (PSL), który przygotowuje projekt przepisów i politycy KO oraz PSL. Po drugiej - Lewica i Polska 2050, które uważają, że to rozwiązanie nakręcające ceny na rynku mieszkaniowym i wspierające deweloperów.
Na środowym posiedzeniu Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów (KERM) szef resortu rozwoju pokazał założenia programu. Obecna była na nim też minister pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Ponieważ ministerstwo Paszyka znalazło się pod ostrzałem koalicjantów, którzy mówią, że program podbije ceny mieszkań, Paszyk stara się przekonać adwersarzy, że w projekcie są rozwiązania minimalizujące to ryzyko.
Deklaruje, że różne parametry udzielania kredytu mogą być zmienione w wyniku negocjacji na KERM-ie, by rozwiać obawy oponentów. - Rozstrzygnięć nie było, wrócimy do dyskusji - mówi nam jeden z członków rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Resort rozwoju argumentuje, że obecna sytuacja rynkowa oraz przyjęte w programie bezpieczniki zapewnią, że nie powtórzy się scenariusz po wprowadzeniu przez PiS programu "Bezpieczny kredyt 2 procent". A to efekty pomysłów PiS - w tym szybki wzrost cen mieszkań - są dziś głównym argumentem przeciwników pomysłów resortu Paszyka.
Będą kryteria. Kto skorzysta?
- Działanie obecnego programu będzie przynajmniej o kilkadziesiąt procent słabsze niż "kredytu 2 procent". Kiedy on wchodził w życie deweloperzy w ciągu półrocza zaczynali budowę 80 tys. mieszkań, dziś to 120 tys., podaż wzrosła o 50 proc. - podkreśla nasz rozmówca. Do tego dochodzą kryteria udzielania tego kredytu, które mają ograniczyć liczbę beneficjentów, więc także wpływ programu na rynek.
Po pierwsze w ustawie mają być kryteria dochodowe.
- W pełni z kredytu będzie mógł skorzystać singiel zarabiający do 7 tys. zł netto miesięcznie lub para z dochodem do 11 tys. zł miesięcznie, czyli 5,5 tys. zł na osobę.
- Powyżej ma działać zasada złotówka za złotówkę, która zmniejszy atrakcyjność tego rozwiązania.
Zdaniem naszego rozmówcy w porównaniu z "kredytem 2 proc.", takie rozwiązanie ogranicza liczbę beneficjentów o jedną trzecią. Jest też ograniczenie kwotowe, jeśli chodzi o preferencyjne oprocentowanie.
- W przypadku singli oprocentowaniem 1,5 proc. będzie mogło być potraktowane do 200 tys. zł kapitału kredytu.
- Jeśli łączna suma będzie wyższa, to reszta będzie już oprocentowana rynkowo.
Tego typu pomysły resort wpisał do projektu.
Do tego wnioski mają być limitowane. Orientacyjnie to około 15 tys. wniosków na kwartał, gdy w przypadku "kredytu 2 proc." było to 90 tys. wniosków w ciągu pół roku.
Czyli z jednej strony mamy o połowę mniejszy program, z drugiej o połowę niższą podaż - podkreśla nasz rozmówca z rządu.
Minister Paszyk liczy, że ewentualna korekta tych wskaźników może być drogą do porozumienia w sprawie wejścia w życie ustawy.
Gorąco w koalicji
Na pewno nie będzie łatwo przekonać oponentów. - Wsparcie dla własności jest wpisane do umowy koalicyjnej, ale temu projektowi mówimy nie - słyszymy od ważnego polityka Polski 2050, już po posiedzeniu komitetu.
Dla ugrupowania Szymona Hołowni i resortu rozwoju pośrednim rozwiązaniem jest otwarcie drogi dojścia do własności w SIM, czyli Społecznych Inicjatywach Mieszkaniowych, które mają budować mieszkania na wynajem. Najbardziej nieprzejednana w tej sprawie jest Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej.
Uważam, że w obliczu kryzysu demograficznego po prostu nie możemy sobie pozwolić na to, żeby dopłacać ludziom do kredytów. Dzisiaj młodych ludzi nie stać na kredyt, niech zwolennicy tych pomysłów zapytają ich, czy za pięć lat będą mieli pieniądze na jego spłatę - mówi minister do spraw równości Katarzyna Kotula.
W Polsce padł fatalny rekord. Minister komentuje
Lewica forsuje budownictwo społeczne i na wynajem. Ale już z KO słychać inne głosy. - Chcielibyśmy wsparcia dla kredytów mieszkaniowych, a Polska 2050 zapędziła się ze swoją krytyką w kozi róg i trudno się będzie jej wycofać - mówi nam osoba z kancelarii premiera.
I w KO i w PSL słychać, że wobec przywiązania Polaków do własności trudno nie przyjąć takiego programu. - W ostateczności "za" będzie KO, PSL i pewnie poprze to PiS, ale po co robić coś takiego? - słyszymy też od jednego z rozmówców z KO.
Pieniądze są
W przyszłorocznym budżecie na cele mieszkaniowe przeznaczone jest ok. 4,3 mld zł i minister finansów Andrzej Domański zapisał pół miliarda jako rezerwę na wprowadzenie programu wsparcia kredytów mieszkaniowych. On sam, podobnie jak spora część polityków KO, uważa, że jeśli program zostanie skonstruowany tak, żeby nie spowodować zaburzeń na rynku, to nie ma powodów, by go stopować.
Nieoficjalne rozmowy z koalicjantami KO pokazują, że jakaś forma kompromisu jest możliwa. - W umowie koalicyjnej są trzy formy wsparcia i pewnie trzeba będzie się na ten pomysł w jakiejś formie zgodzić, tak by każdy coś z tego miał - mówi nam polityk Lewicy. Podobną opinię słychać z Polski 2050.
Jesteśmy przeciwni temu pomysłowi, ale polityka to polityka - mówi nam przedstawiciel tego ugrupowania.
Lewicy na pewno zależy na sukcesie programu budownictwa społecznego, który jest elementem budżetowego pakietu. Z kolei Polska 2050 negocjuje właśnie obniżenie składki dla przedsiębiorców, pytanie też, czy resort Paszyka może dać zielone światło w sprawie opisanej wyżej drogi dojścia do własności w SIM-ach.
Dogrywka może się odbyć na kolejnym KERM-ie, ale widać, że jakaś forma porozumienia jest możliwa i wejście w życie programu na początku przyszłego roku cały czas jest realne.
Grzegorz Osiecki, dziennikarz money.pl