- Uważam, że prezydent powinien mieć przynajmniej coś do powiedzenia w tej kwestii. Myślę, że w moim przypadku zarobiłem dużo pieniędzy, odniosłem duży sukces i myślę, że mam lepszy instynkt niż w wielu przypadkach ludzie w Rezerwie Federalnej (Fed) lub jej prezes - stwierdził Donald Trump, odnosząc się do kwestii stóp procentowych w USA.
To, jak pisze Reuters, najbardziej jednoznaczna wypowiedź, dotycząca spodziewanego ograniczenia niezależności amerykańskiego banku centralnego, jeśli republikanin znów dojdzie do władzy w USA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodajmy, że w kwietniu "Wall Street Journal" donosił, że obóz Trumpa przygotował rozwiązanie, w myśl którego bank centralny musiałby konsultować z prezydentem decyzje dotyczące stóp procentowych, a ponadto Biały Dom miałby mieć wgląd w propozycje Fed w kwestii regulacji bankowości.
Harris zezłościła Trumpa. Poszło o tłumy
Ekonomiści obawiają się powtórki z Nixona
"Prezesa Fed i pozostałych sześciu członków rady mianuje prezydent, pod warunkiem zatwierdzenia przez Senat. Fed cieszy się jednak znaczną niezależnością operacyjną, umożliwiając podejmowanie decyzji mających ogromny wpływ na kierunek rozwoju największej gospodarki świata i światowych rynków aktywów" - wskazuje Reuter. Agencja ponadto podkreśla:
Na przykład wśród filarów wspierających pozycję dolara amerykańskiego jako światowej waluty rezerwowej znajduje się zdolność Fed do samodzielnego ustalania polityki pieniężnej bez nadzoru politycznego. Status ten z kolei jest kluczem do zapewnienia rządowi USA niemal niekontrolowanej możliwości zaciągania pożyczek na światowych rynkach obligacji przy stosunkowo niskich stopach procentowych, pomimo zadłużenia wynoszącego 35 bilionów dolarów, co nazywa się "niezwykłym przywilejem".
Ekonomiści obawiają się, że wprowadzenie planu obozu Donalda Trumpa w życie może mieć podobne skutki, co błąd prezydenta Richarda Nixona na początku lat 70. XX w., kiedy wywierał naciski na prezesa Fed Arthura Burnsa, którego mianował.
Skompromitowany aferą Watergate polityk wpływał na szefa banku centralnego, aby utrzymał ekspansywną politykę pieniężną przed wyborami w 1972 r. pomimo presji inflacyjnej.
"W 1974 r. inflacja przekroczyła 12 proc. i pozostawała stałym problemem przez następną dekadę, dopóki nie została opanowana przez prezesa Fed Paula Volckera poprzez miażdżące podwyżki stóp procentowych, które wywołały dwie recesje na początku lat 80." - pisze agencja Reutera.
Kadencja obecnego prezesa Fed Jerome’a Powella na stanowisku wygasa w 2026 r., a jego miejsce w zarządzie banku centralnego w 2028 r.