Od 1 lipca zniesione zostały opłaty za przejazd państwowymi autostradami, które uiszczają kierowcy samochodów osobowych oraz motocykli. Nadal pobierana jest natomiast opłata od pojazdów samochodowych o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony i autobusów poruszających się tymi odcinkami autostrad. Zmiany zaszły na odcinkach A2 Konin-Stryków oraz A4 Wrocław-Sośnica.
Zgodnie z zapisami w Krajowym Planie Odbudowy Polska zobowiązała się do zwiększenia sieci płatnych autostrad i ekspresówek o 1400 kilometrów. W ramach kończącej się właśnie procedury rewizji KPO polski rząd chciał m.in. przesunąć termin ustanowienia obszaru poboru opłat na nowych drogach z I kw. 2023 r. na II kw. 2024 r.
Na to jednak przystać nie chciała Komisja Europejska, a punkt ten był przez długi czas omawiany pomiędzy urzędnikami. Jak mówił wówczas anonimowo nasz rozmówca, można było mieć wrażenie, że zaproponowane przez Warszawę zmiany nie były podyktowane sytuacją geopolityczną - jak argumentował rząd - tylko kalendarzem wyborczym, bo w październiku w Polsce odbywały się wybory parlamentarne. Przyjęcie nowych opłat na autostradach, nawet jeśli chodziłoby jedynie o samochody ciężarowe, mogłoby bowiem zostać źle przyjęte przez wyborców.
Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury, przekazał nam natomiast, że tam, gdzie to możliwe, rząd chce ograniczać obciążenia dla polskich przedsiębiorców. - Obecna presja inflacyjna i wzrost wartości niektórych towarów wynikają głównie z zawirowań na rynku spowodowanych pandemią oraz wojną na Ukrainie. Dotyczy to szczególnie ważnych dla sektora transportu kosztów prowadzenia działalności, na które składają się ceny paliw, koszty wynagrodzeń czy opłaty drogowe. W efekcie zaplanowano odłożenie na przyszły rok procesu rozszerzenia systemu poboru opłat od pojazdów ciężkich - poinformował.
Opłaty na autostradach i ekspresówkach
Obie strony osiągnęły w końcu porozumienie. Data graniczna wprowadzenia nowych opłat dla ciężarówek przesunięta została z I kw. 2023 r. na ostatni kwartał tego roku.
To oznacza, że przeprowadzenie niepopularnej reformy spadnie prawdopodobnie już na nowy rząd Donalda Tuska. W efekcie, gdyby - teoretycznie - Polska złożyła wniosek o płatność z Funduszu Odbudowy, w którym weryfikowany byłby wspomniany warunek, to - jeśli nie zostałby spełniony - Komisja Europejska mogłaby nie zgodzić się na wypłacenie pieniędzy.
Przypomnijmy, że wprowadzony do KPO zapis jest odpowiedzią na wyrażaną przez Unię Europejską potrzebę zwiększenia atrakcyjności transportu kolejowego. To z kolei ma ograniczyć negatywny wpływ transportu drogowego na środowisko poprzez m.in. redukcję emisji CO2.
Zaliczka z KPO
Komisja Europejska pozytywnie oceniła we wtorek zmieniony polski Krajowy Plan Odbudowy o wartości 59,8 mld euro. Zatwierdzenie przez Radę umożliwi Polsce otrzymanie płatności zaliczkowych w wysokości 5,1 mld euro z funduszy REPowerEU.
Na 59,8 mld euro polskiego KPO składają się pożyczki (34,5 mld euro) i dotacje (25,3 mld euro). Plan przewiduje 55 reform i 56 inwestycji.