– Mój kolega, współpracownik, chciał mi zreferować jeden z artykułów w "Newsweeku" na temat tak zwanych tłustych kotów. Tych milionerów pisowskich, którzy zarabiają gigantyczne pieniądze, tylko dlatego że partia ich wstawiła w odpowiednie miejsce – relacjonował lider partii i dodał, że działacze PiS-u tak naprawdę "różnią się od komunistów, od PZPR-u, tylko jednym (…) oni po prostu dużo więcej chapią. To jest nieporównywalnie więcej, niż robili to ci aktywiści PZPR-u w czasach nomenklatury".
– Nomenklatura pisowska jest dużo bardziej bolszewicka, niż to, co pamiętamy z lat 70. i 80. – powiedział.
– Słynna żona, słynnego działacza pisowskiego była przez może trzy lub pięć dni w pracy w ciągu ośmiu miesięcy i prawie milion wpadł na konto. Ja się znam nie na pisowskich spółkach Skarbu Państwa czy instytucjach i ich zarządzaniu przez PiS, ale znam się trochę na piłce. Lewandowski chciałby tyle zarabiać. Sądzę, że Messi ma mniej na godzinę niż małżonka ważnego działacza PiS – wskazał Tusk.
"Tłuste koty"
Odniósł się tym samym prawdopodobnie do sprawy żony Krzysztofa Sobolewskiego, która według ustaleń TVN-u w grudniu 2021 r. została doradcą zarządu w CPR Inwestor, spółce-córce Funduszu Górnośląskiego.
Były wiceprezes CPR Michał Fijałkowski-Gwizdała relacjonował, że Sobolewska zaczęła inkasować 10 tys. zł brutto miesięcznie. – Efekty nie zostały w mojej ocenie osiągnięte, to były spotkania, powiedzmy, kawa-herbata – podał w materiale TVN-u i precyzował, że łącznie Sobolewska była w spółce trzy, może cztery razy.
W sumie w ostatnich latach zaliczyła 10 dobrze płatnych stanowisk. "Fakt" ujawnił, że zdarzyło się jej zarobić niemal 800 tys. zł w ciągu jednego roku.