Historię, która miała miejsce w kwietniu tego roku, opisuje "Rzeczpospolita".
Mężczyzna wrócił z zagranicy, w związku z czym musiał poddać się dwutygodniowej kwarantannie. Tak stanowiły ówczesne przepisy - przede wszystkim rozporządzenie ministra zdrowia.
I choć poddany kwarantannie obywatel z domu nie wyszedł, to złamał jej zasady w inny sposób. Otóż pewnego dnia odwiedził go ojciec, który przyniósł synowi zakupy "a następnie nadal będąc w domu złożył wnukowi życzenia z okazji urodzin i pocałował go".
Zdaniem sanepidu to jawne złamanie zasad kwarantanny, stąd decyzja o karze w wysokości 5 tys. zł. Szczególnie że tego samego dnia pozytywny wynik testu na COVID-19 otrzymała żona mężczyzny poddanego izolacji.
Ukarany nie chce płacić, dlatego zdecydował się na odwołanie do Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. Twierdzi, że ojciec wszedł do mieszkania sam i że mężczyzna nie miał z nim żadnego kontaktu. PWIS jednak odwołanie odrzucił.
Do sprawy jednak niespodziewanie włączył się Rzecznik Praw Obywatelskich i zaskarżył decyzję sanepidu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jego zdaniem bowiem obowiązek kwarantanny został wprowadzony z naruszeniem Konstytucji.
Mówiąc wprost: minister zdrowia w rozporządzeniu nie miał prawa nakazać osobom powracającym z zagranicy przebywania na kwarantannie. Mógł to zrobić jedynie tym, którzy byli narażeni na zarażenie. Taka "prewencyjna" kwarantanna zdaniem RPO nie była zgodna z prawem.
"Kolejnym zarzutem procesowym jest nieprzeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. Ustaleń faktycznych dokonano bowiem wyłącznie na podstawie adnotacji służbowej, sporządzonej przez pracownika sanepidu jeszcze przed wszczęciem postępowania administracyjnego" - informuje Rzecznik Praw Obywatelskich.