W cieniu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet toczy się inna walka - o przetrwanie firm transportowych. W piątek przedsiębiorcy z tej branży zorganizowali spontaniczny protest w Warszawie. Przez centrum miasta przejechał kondukt pogrzebowy złożony z 400 autokarów.
Zablokowane były wszystkie główne arterie. Kierowcy przejechali m.in. pod siedzibą Rady Ministrów oraz Ministerstwa Rozwoju. Do protestujących nie wyszedł żaden polityk.
- Potrzebujemy natychmiastowej pomocy od państwa. Za miesiąc naszych firm już nie będzie. Firmy leasingowe zabiorą nam autokary. Giniemy. Tracimy dorobek całego życia - mówi łamiącym się głosem Kamil Lubański, właściciel firmy przewozowej KL Team z Warszawy, jeden z uczestników akcji.
Jak dodaje, w podobnej sytuacji jak on, są setki małych rodzinnych firm z całej Polski, które nie zakwalifikowały się do pomocy z tarcz finansowych.
- Na tablicach rejestracyjnych autokarów są wszystkie województwa Polski. Koledzy przyjechali z Przemyśla, Szczecina, Poznania, Wrocławia. Jest nas ok. tysiąca kierowców. 95 proc. to małe przedsiębiorstwa, których obroty nie przekraczają rocznie 4 mln zł, nie mają też pełnej księgowości. Nie spełniamy więc warunków udzielenia pomocy postawionych przez Agencję Rozwoju Przemysłu – załamuje się Lubański.
- Na ulice Warszawy wyjechał dziś każdy, kto jeszcze mógł i miał czym. Rząd nie rozumie, że w tym sektorze są miliony kredytów i zobowiązań, dziesiątki tysięcy pracowników. Nie widzimy woli pomocy. Oficjalne stanowisko rządu jest takie, że nie ma dla nas pieniędzy - mówi Rafał Jańczuk, prezes RafTransu i Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych.
Zapasy gotówki się pokończyły
Przewoźnicy są rozgoryczeni, bo ich koledzy z Czech, Niemiec, Hiszpanii czy Węgier już dawno temu dostali wsparcie, na którym im najbardziej zależało – tj. dopłaty do rat leasingowych. Dzięki temu nie stracili autokarów. Polskie firmy muszą z tym problemem zmierzyć się same.
- Mam 6 autokarów w leasingu. Od listopada będę musiał za nie płacić już pełne raty. Firma leasingowa początkowo nam pomagała, płaciliśmy tylko odsetki, ale teraz już firm autokarowych unikają i rozmowy mogą być naprawdę bardzo ciężkie – mówi Jarosław Łakomy, prezes Delta Transport z Krakowa.
Łakomy mówi, że dla niego tegoroczna zima oznacza prawdziwą wegetację. Wszystkie zapasy gotówki, jakie miał, już się pokończyły, a nowych nie ma jak zrobić. Firma obsługiwała głównie turystów z Azji, a ci przestali się pojawiać w Polsce już zimą tego roku.
- Autokary stoją na parkingu i rdzewieją. Ich wartość spada, a raty płacić trzeba. Może starczy mi jeszcze na 2 raty leasingowe i na tym koniec. Jestem w czarnej dziurze - mówi smutno.
Lubański mówi z kolei, że chcą jedynie takiej pomocy, jaką wprowadziły rządy innych państw. - Czesi wprowadzili dopłaty do każdego autokaru za każdy miesiąc jego przestoju. Kwoty są różne, w zależności od klasy emisji spalin i wielkości autokaru - mówi Lubański.
- Prosimy również o odroczenie spłat rat kredytów do czerwca przyszłego roku. Bez tej pomocy za miesiąc już nas na rynku nie będzie. Razem z nami na bruk trafią tysiące naszych pracowników oraz rodziny - dodaje.
Przewoźnicy proszą też o wsparcie dla swoich pracowników: przedłużenie postojowego i dopłat do wynagrodzeń oraz dalszych zwolnień z ZUS na okres kolejnych trzech miesięcy.
Postulują również o całkowite umorzenie pożyczek zaciągniętych w PFR.
- Firmy, które zaciągały pożyczki w PFR, będą musiały je w 50 proc. oddać. Z czego oddamy, skoro nie zarabiamy? Pieniądze z tarczy finansowej były rozdawane również firmom, które tego nie potrzebowały, a teraz kasa rządowa jest pusta. My naprawdę potrzebujemy tej pomocy – apeluje prezes Jańczuk.
Akcja zorganizowana w piątek w Warszawie nie jest pierwszą tego typu. Autokary w akcie protestu wyjeżdżały na ulice miast już kilka razy.
30 organizacji turystycznych i transportowych, w tym Polskie Stworzenie Przewoźników Autokarowych, w czerwcu br. napisało do premiera Mateusza Morawieckiego list otwarty. Przewoźnicy pisali w nim o zadłużeniu, braku środków do życia oraz zleceń aż do wiosny 2021 r.
W ubiegłym tygodniu z szeroko rozumianą branżą turystyczną spotkał się wicepremier Jarosław Gowin. Obiecał punktową pomoc najbardziej pokrzywdzonym. Na razie nie wiadomo jednak, jak miałaby wyglądać ta pomoc.