Problem związany z brakiem pracowników spędza dziś sen z powiek właścicielom firm budowlanych i inwestorom. Sytuacja jest na tyle poważna, że zagraża utrzymaniem terminów realizacji wielu inwestycji.
Potwierdzają to dane firm rekrutacyjnych, z których wynika, że poszukiwani są zarówno pracownicy niewykwalifikowani, jak i specjaliści. Na liście najbardziej pożądanych zawodów znajdują się m.in. murarze, tynkarze, ślusarze, dekarze czy blacharze. Nie ma także wystarczającej liczby fachowców do prac remontowych i wykończeniowych.
Pracowników jest tak mało, że firmy podkupują sobie ludzi. - Na jednej z moich budów pracuje już piąta ekipa. Poprzednie odeszły do konkurencji, która zaproponowała im lepsze kontrakty. Dziś trudno jest wytłumaczyć inwestorowi, że ewentualnie opóźnienie realizacji budowy jest spowodowane np. problemem z pracownikami - mówi money.pl pan Tomasz, właściciel firmy wykonawczej stawiającej m.in. domy jednorodzinne.
Dodaje, że jego sytuację mocno skomplikował fakt, że w okresie pandemii z Polski wyjechało wielu pracowników z Ukrainy a wróciła tylko część. W efekcie musi odmawiać przyjmowania kolejnych zleceń lub przesuwa je w czasie, bo nie wie, czy będzie miał je z kim wykonać.
- Rzeczywiście jest bardzo źle, firmy deweloperskie sygnalizują, że pracownicy są coraz mniej dostępni i mają coraz większe oczekiwania płacowe. Przekłada się to na dalszy wzrost kosztów wykonawstwa - informuje Konrad Płochocki, dyrektor generalny z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Według Małgorzaty Walczak Gomuły, prezes firmy ASM, wzrost cen wykonawstwa jest spowodowany nie tylko presją placową, ale także brakiem specjalistów. - Najbardziej widoczne jest to segmencie generalnego wykonawstwa i w specjalistycznych zawodach, np. w dekarstwie - mówi.
Firmy szykują kolejne podwyżki
Firmy budowlane robią więc co mogą, aby utrzymać pracowników. - Stosujemy system zachęt, nie tylko finansowych, dlatego u nas rotacja nie jest wysoka - informuje Mateusz Gdowski, rzecznik prasowy firmy PORR.
Jego zdaniem sektorowi budowlanemu nie sprzyja demografia, kulawy system edukacji i zamknięcie niektórych rynków spowodowane pandemią. - Budownictwo odczuło odpływ fachowców z Ukrainy. Generalnie jednak weryfikacja dobrych pracodawców następuje właśnie teraz - twierdzi.
Pracownicy zatrudnieni w firmie PORR mogą liczyć na pakiet premii, szkoleń, bogatą opiekę medyczną, pracę w międzynarodowym środowisku w Polsce i kontrakty za granicą. - Można przyjść do pracy z dzieckiem. W razie konieczności organizowana jest także specjalna opieka dla dzieci pracowników. Nasza firma finansuje także testy na COVID-19 - wyjaśnia.
Pracownicy zatrudnieni w dużych budowlanych firmach mają także do dyspozycji m.in. stołówki na budowach oraz specjalne kontenery, gdzie mogą się np. przespać.
Przetargi na kolei. Zaktualizowano plan
Mateusz Żydek, rzecznik prasowy firmy Randstad Polska, uważa, że pracownicy budowlani znajdują się dzisiaj na liście najbardziej poszukiwanych zawodów obok ofert z sektora logistyki. - Podwyżki płac w budownictwie wzrosły w tym roku o około 10 proc. i nie jest to ostanie słowo firm. Z naszych informacji wynika, że 23 proc. przedsiębiorców szykuje kolejne podwyżki w tym półroczu - dodaje.
Jego zdaniem benefity, które firmy budowlane proponują pracownikom, nie przypominają np. tych, które oferowane są w segmencie IT. Sektor budowlany nadrabia jednak różnice.
Bez imigrantów ani rusz
Tymczasem jeszcze do niedawna pracownicy budowlani znajdowali się na liście najgorzej opłacanych fachowców. Z danych GUS wynika, że w roku 2019 średnie zarobki w budownictwie wynosiły 5 tys. zł brutto. Pod koniec 2020 r., jak wynika z danych firmy Sedlak & Sedlak, było to już ok. 5,5 tys. zł. Powyżej 7 tys. zł zarabiało blisko 25 proc. kadry.
- Rzeczywiście GUS pokazuje wzrost wynagrodzeń w budownictwie w tym roku o blisko 10 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Dotyczy to jednak firm powyżej 10 pracowników, bo mniejsze nie są ujmowane w statystykach. W budownictwie mamy jednak mniej niż 1 mln pracujących. Nie obejmuje to tzw. mikrofirm, trudno jest więc powiedzieć, o ile wzrosły płace - komentuje Jakub Kus, sekretarz krajowy Związku Zawodowego Budowlani.
Według niego płace nie rozwiążą problemu braku specjalistów. - Praca w budownictwie jest uciążliwa i niestabilna. Zatrudnia się często na czas określony. Dlatego polskie budownictwo nie może ani dziś, ani jutro istnieć bez migrantów. Trzeba im stworzyć warunki pracy. Potrzebne są czytelne reguły gry - twierdzi.
Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, uważa z kolei, że znajdujemy się w przededniu największej kumulacji w historii. - Do rozgrzanego rynku mieszkaniowego dołączą za chwilę inwestycje infrastrukturalne. Pracowników na budowach będzie więc brakowało. Przełoży się to na przyspieszenie dynamiki wynagrodzeń. Dlatego tak ważne jest stworzenie polityki migracyjnej, która pozwoli firmom uzupełniać braki kadrowe pracownikami zagranicznymi - podsumowuje.