Rząd pracuje nad waloryzacją mandatów, jak potwierdza wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, prace "są już na ukończeniu". Wzrosnąć mają jednak nie tylko stawki nakładanych na kierowców kar, ale także składka na ubezpieczenie OC, która ma rosnąć proporcjonalnie do liczby punktów karnych.
Rzecz jasna, pomysł powiązania punktów karnych z ceną ubezpieczenia mocno popiera Polska Izba Ubezpieczeń. Zmian w przepisach broni także Instytut Transportu Samochodowego.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Maria Dąbrowska-Loranc, kierownik Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS powiedziała, że uzależnienie wysokości składki ubezpieczenia od zachowania kierowcy na drodze ma ogromne znaczenie prewencyjne dla bezpieczeństwa ruchu drogowego.
– Do tej pory składki ubezpieczenia są podwyższane kierowcom, którzy spowodowali wypadek czy kolizję. Czyli już po fakcie. Tymczasem uzależniając składkę od zachowania kierowcy na drodze, można mieć wpływ na minimalizację ryzykownych zachowań – stwierdziła w rozmowie z dziennikiem.
Jak dodała, każde zarejestrowane wykroczenie skutkowałoby podwyższeniem składki i później odpowiednio długim okresem potrzebnym do jej ponownego obniżenia. Jej zdaniem, takie podwyższenia składek zastosowane tylko dla kierowców przekraczających dozwolone limity prędkości miałoby wpływ na obniżenie średniej prędkości.
Badania potwierdzają, że im wyższa rzeczywista średnia prędkość ruchu, tym gorzej. Wystarczy, że średnia ta wzrasta zaledwie o 1 km/h, a ryzyko wypadków śmiertelnych rośnie o 4 proc. Przekłada się też na wzrost o 3 proc. ciężkich wypadków i o 2 proc. w ogóle liczby wypadków drogowych.
Finansowy bat na kierowców, w założeniu, ma poprawiać bezpieczeństwo na drogach. Strach przed bardziej srogimi konsekwencjami ma ostudzić zachowania niektórych kierowców, którzy notorycznie łamią przepisy. To de facto ma zmniejszyć liczbę wypadków i ich ofiar.