W Unii Europejskiej od lat tych, którzy emitują dwutlenek węgla, obowiązują specjalne dopłaty. System ETS (EU Emissions Trading System) dotyczy jednak wyłącznie części firm. To kopalnie, elektrownie, fabryki, czyli ci, którzy przy produkcji różnych dóbr emitują bezpośrednio lub pośrednio - szkodliwe gazy cieplarniane.
UE chce jednak obowiązek opłat rozszerzyć. Nowa dyrektywa nałoży obowiązek handlu emisjami CO2 również na mieszkalnictwo, transport drogowy i m.in. firmy handlujące paliwem. Efekt? Ceny wszelkich paliw kopalnianych - od ropy naftowej przez benzynę po węgiel - mogą wzrosnąć.
Jak pisze w swojej analizie Instytut Reform, w Polsce emisje, które zostaną objęte ETS2, stanowią ok. 34 proc. emisji z całej gospodarki, z czego za połowę odpowiada transport drogowy. To mniej niż w UE, gdzie ten współczynnik wynosi 44 proc.
Paliwa mogą podrożeć nawet o 50 groszy na litrze
Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, w rozmowie z money.pl przyznaje, że skutkiem wdrożenia dyrektywy może być wzrost cen paliw. Płacić będą wszyscy, ale koszt szczególnie dotkliwy będzie dla tych, dla których paliwo jest dziś istotnym elementem ogólnych kosztów. A do tej grupy zaliczają się rolnicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Niestety, Unia Europejska przyzwyczaiła już rolników do tego, że działania, jakie podejmuje, w warstwie ideologicznej brzmią dobrze, a w warstwie praktycznej oznaczają dla nich wzrost cen środków do produkcji. Dyrektywa jednoznacznie przełoży się to na dochodowość polskich gospodarstw rolnych a dokładniej po raz kolejny dotkliwie ją obniży - wyjaśnia.
Tłumaczy, że rolnictwo jest jednym z sektorów gospodarki, w którym koszt zakupu paliwa rolniczego stanowił istotny element kosztów produkcji - stąd realizowane przez rząd działania dotyczące zwrotu o zwrot do określonego limitu podatku akcyzowego zawartego w cenie oleju napędowego dla rolników.
Wzrost obciążeń podatkowych przekładający się na szacowny wzrost cen paliwa o kolejne 50 groszy to kolejne uderzenie w konkurencyjność europejskiego rolnika. Warto nadmienić, że w tym samym czasie UE ochoczo otwiera się na bezcłowy przywóz produktów rolno-spożywczych spoza UE, gdzie nie winduje się tak sztucznie kosztów rolniczej produkcji - podsumowuje rozmówczyni money.pl.
Droższe paliwo i ogrzewanie. Najubożsi najbardziej narażeni
Za ETS2 zwykły Kowalski zapłaci nie tylko w cenie paliwa, ale i ogrzewania, bo i ono padnie "ofiarą" nowych przepisów. Wskazują na to w swoim raporcie analitycy WiseEuropa Piotr Gutowski i Krzysztof Głowacki. Podkreślają, że "jednym z głównych wyzwań wdrożenia EU ETS 2 w Polsce są kwestie społeczno-ekonomiczne".
W raporcie czytamy, że "najbardziej narażone na negatywne skutki nowego systemu są gospodarstwa ubogie i średniozamożne, mieszkańcy wsi i mniejszych miejscowości, rolnicy oraz emeryci i renciści". Powodem jest "wysoki udział gospodarstw ogrzewających domy węglem kamiennym i gazem ziemnym", co "stanowi ryzyko znacznego wzrostu wydatków na cele energetyczne wraz z rozpoczęciem funkcjonowania EU ETS 2 ze względu na ich wysoką emisyjność".
Nowy system będzie stanowić niemałe obciążenie finansowe, w szczególności dla mniej zamożnych gospodarstw domowych. Związane jest to przede wszystkim ze strukturą wykorzystywanych paliw, w której znaczny udział wciąż stanowi węgiel kamienny, a także z występującymi w Polsce ubóstwem energetycznym i transportowym - czytamy w raporcie.
O ile podrożeją koszty ogrzewania? To szacuje z kolei Instytut Reform. "Wdrożenie ETS2 w 2027 r. oznacza wzrost cen węgla dla gospodarstw domowych rzędu 500 zł/t" - podaje w swoim raporcie. Zastrzegają przy tym, że faktyczna cena detaliczna tego surowca w 2027 r. może kształtować się poniżej obecnie notowanych poziomów.
Tym samym wdrożenie ETS2 w Polsce nawet w najbardziej newralgicznym obszarze będzie wiązało się ze znacznie mniejszym szokiem niż kryzys paliwowy z 2022 r., generując jednocześnie dodatkowe środki na działania osłonowe oraz inwestycje w rozwiązania długoterminowe - twierdzą analitycy.
Polska beneficjentem ważnego systemu
ETS2 nie może być rozpatrywany bez wspomnienia ważnego mechanizmu. Jest nim Społeczny Fundusz Klimatyczny. Będzie dostępny od 2026 r., a Polska ma być jego największym beneficjentem - wyjaśnia Instytut Reform.
Przydział dla Polski w ramach Społecznego Funduszu Klimatycznego w scenariuszu bazowym wyniesie 11,4 mld euro. Do tej sumy należy dodać wkład krajowy na realizację działań wspieranych przez Fundusz (25 proc. kosztów działań), który może zostać pokryty z przychodów ze sprzedaży uprawnień ETS2. W sumie mowa o ponad 15 miliardach euro, które w latach 2026-2032 mają posłużyć jako osłona dla narażonych grup oraz na inwestycje w zeroemisyjne rozwiązania, trwale ograniczające problem ubóstwa energetycznego i wykluczenia transportowego - podkreśla IR.
Wyższe ceny paliw to wyższa inflacja. Są wyliczenia
Plany UE są istotne, bo droższe paliwa oznaczają wyższą inflację. Tak wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Eksperci PIE podkreślają, że cena baryłki ropy Brent wzrosła w ciągu trzech tygodni z 80 do 90 dolarów. I już ten wzrost może przełożyć się na utratę wartości pieniądza.
Skąd wzrosty cen? Z jeden strony powodem są zaostrzające się konflikty w rejonie Bliskiego Wschodu. Ale i zwykłe prawa popytu i podaży. Ropy najzwyczajniej w świecie brakuje.
Jak wskazuje U.S. Energy Information Administration (EIA), światowa konsumpcja ropy w 2024 r. powinna podnieść się z niecałych 102 mln do 102,9 mln baryłek dziennie. Oznacza to rewizję w górę o 0,5 mln względem marcowych szacunków oraz dużą zmianę punktu odniesienia z 2023 r. Równocześnie wzrosły prognozy podaży - światowa produkcja w 2024 r. ma zwiększyć się ze 101,8 mln do 102,6 mln baryłek, choć wcześniej prognozowano wzrost do 102,1 mln.
Z prognoz OPEN wynika z kolei, że najbliższe dwa lata mogą upłynąć pod znakiem niedoborów surowca.
Wyższe ceny ropy przełożą się na krajową inflację. Biuro Maklerskie Reflex, cytowane przez PIE, wskazuje, że koszt zakupu ropy naftowej w rafinerii stanowi ok. 50 proc. ceny detalicznej oleju napędowego na stacji paliw oraz 56 proc. benzyny. Faktyczny koszt surowca jest nieco mniejszy, m.in. z powodu marży rafineryjnej.
Nasz model wskazuje, że wzrost ceny ropy Brent o 10 proc. przekłada się na podwyżkę cen paliw w Polsce o ok. 4 proc. Paliwa dla transportu stanowią z kolei 6 proc. łącznych wydatków konsumenckich. Przy takich proporcjach trwałe utrzymanie cen baryłki ropy w okolicach 90 dolarów podwyższy inflację o ok. 0,3 pp. w perspektywie roku. Wzrost ceny ropy do 100 dolarów za baryłkę przełoży się na podniesienie CPI o kolejne 0,2 pp. - wyliczają analitycy PIE.
I tu istotna uwaga. Dalsze kształtowanie się cen ropy naftowej jest jednak mocno nieprzewidywalne. Analitycy JP Morgan wskazują, że przy obecnej strukturze rynku możliwe jest krótkotrwałe sięgnięcie poziomu 100 dolarów w okresie wakacyjnym z uwagi na mniejszą podaż z Rosji oraz zwiększony popyt USA w związku z odbudową zapasów. Firma konsultingowa Rystad wskazuje również na potencjalne konsekwencje związane z eskalacją konfliktu w Ukrainie.
Niemniej analitycy są raczej zgodni, że w drugiej połowie roku zobaczymy spadki cen. JP Morgan sugeruje powrót do 85 dolarów za baryłkę, również Goldman Sachs uważa, że bieżące poziomy będą trudne do utrzymania. To efekt oczekiwanego wzrostu podaży od początku lipca oraz zwiększenia produkcji przez Arabię Saudyjską i Rosję.
Wdrożenie systemu ETS2 może wpłynąć na ceny paliw. Z drugiej strony Polska ma zyskać ok. 64 mld zł na równoważenie skutków wprowadzenia systemu - likwidowanie ubóstwa energetycznego. Czy ten rachunek zysków i strat się wyrównuje? Na to pytanie odpowiedzi jeszcze nie ma.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl