Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Drożyzna na stacjach paliw. Ropa z Iranu szybko nie pomoże

Podziel się:

Z powodu wojny w Ukrainie na światowych giełdach drożeje ropa naftowa, co przekłada się bezpośrednio na znaczące podwyżki cen paliw na stacjach benzynowych. Ratunkiem dla rynku, z którego wyklucza się jednego z największych graczy, czyli Rosję, może być sprowadzanie ropy z innych krajów, np. Iranu czy Wenezueli. - Wzmożenie produkcji ropy i innych rejonach świata to jest coś, co na pewno nam by bardzo pomogło na wysokie ceny paliw. Natomiast tego nie da się zrobić ani łatwo, ani szybko, ani, co gorsza, nie da się tego zrobić tanio - mówi ekspert.

Drożyzna na stacjach paliw. Ropa z Iranu szybko nie pomoże
Ceny paliw rosną (Adobe Stock, ©Idanupong - stock.adobe.com)

Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Po ile dzisiaj tankujemy i za ile będziemy tankować jutro?

Dr Jakub Bogucki, analityk e-petrol: Tankujemy po 6.86 benzynę, po 7,46 olej napędowy. Jeszcze wczoraj mówiłem, że jest spora szansa, że będziemy tankować drożej, natomiast od wczoraj mamy wyraźne tendencje spadkowe na rynku. Pytanie, czy to jest tendencja przejściowa, czy będzie trwać dłużej.

Jest jednak szansa, że zobaczymy lekkie obniżki. Natomiast cały czas będziemy pozostawać grubo powyżej 6 złotych dla benzyny, a dalsza perspektywa, jeśli zwyżki się znów uaktywnią, wrócimy do cen powyżej 7 złotych i dalej.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo.

Zobacz także: Limity na stacjach paliw. "Mają znaczenie psychologiczne"

Czyli nie ma szans na to, żeby ceny, jak szybko urosły, tak szybko spadły?

Na to szans nie ma, dynamika i skala tych zmian, które już nastąpiły z powodu wojny, jest zbyt duża. Tych zmian nie da się łatwo odwrócić, wiele miesięcy będziemy wracać do normalności. Nie podejmuje się powiedzieć, kiedy to nastąpi.

Czynnikiem koniecznym do tego powrotu do normalności jest zakończenie wojny?

Z całą pewnością tak. To jest coś, co rynek naftowy zawsze napędza, niezależnie od tego, gdzie ta wojna jest, a zwłaszcza, jeśli jest w regionach wrażliwych dla produkcji czy transportu ropy naftowej i produktów ropopochodnych. A wiadomo, że w kontekście relacji naszych z Rosją to jest czynnik naftowy decydujący, Rosja jest zaopatrzycielem Europy, więc jest to punkt podstawowy wszelkich analiz. Wojna musi się skończyć, żeby można było mówić o jakiejkolwiek normalizacji na rynku surowcowym.

Wyjaśnijmy, co wpływa na to, co widzimy na stacjach benzynowych. To są kursy walut? Czy wartość surowca na giełdach?

Podstawową częścią ceny paliwa jest to ile kosztuje ropa naftowa na światowych giełdach. Natomiast dodatkowe rzeczy, jak system podatkowy czy kursy walut mogą dodatkowo te ceny podbijać, lub, w przypadku walut, trochę ją łagodzić skutki, natomiast w obecnej sytuacji słaba złotówka nie pomaga, a dodatkowo podbija koszty zakupowe, bo ropa rozliczana jest w dolarach.

A system podatkowy to jest dodatkowa część tej układanki, która dotyczy poszczególnych krajów. Akurat w naszym kraju, gdzie mamy obowiązującą tarczę antyinflacyjną i redukcję, przynajmniej częściową, podatku VAT i akcyzy dla paliw, mamy sytuację bardzo korzystną. Bo gdyby te podatki były na normalnej wysokości, to płacilibyśmy o kilkadziesiąt groszy więcej za litr każdego z paliw.

Trudno to sobie wyobrazić. Jakieś pomysły na uspokojenie sytuacji? Inne, niż zakończenie wojny, bo na to wpływu nie mamy.

Pomysłem, przynajmniej częściowo, na uspokojenie sytuacji na rynku naftowym byłoby zwiększenie podaży ropy z innych źródeł niż ropa rosyjska i uniezależnienie się Europy od dostaw z Rosji.

Z tym, że to jest bardzo łatwo powiedzieć, a znacznie trudniej zrobić. Bo dywersyfikacja zawsze jest kosztowna, a ropa rosyjska jest pożądana w Europie nie dlatego, że my się z Rosją jakoś bardzo lubimy, a dlatego, że to jest ropa tania i łatwo dostępna.

Wzmożenie produkcji ropy i innych rejonach świata to jest coś, co na pewno nam by bardzo pomogło na wysokie ceny paliw. Natomiast tego nie da się zrobić ani łatwo, ani szybko, ani, co gorsza, nie da się tego zrobić tanio.

Nawet, gdyby nastąpiła poprawa zaopatrzenia Europy w surowce z innych źródeł to niekoniecznie oznacza, że byłyby to surowce tanie, więc prostej odpowiedzi na pytanie o to co zrobić nie ma.

To miałaby być ropa z Wenezueli, Iranu? Krajów objętych sankcjami, ale produkujących ropę.

Wiele rzeczy się dzieje zakulisowo jeśli chodzi o próbę przywrócenia produkcji irańskiej na rynki światowe. Ona została po sankcjach nałożonych w roku 2015 wycofana, jej wykorzystane zostało ograniczone.

W tej chwili toczą się zaawansowane rozmowy żeby tę ropę irańską znowu dało się sprzedawać. Ale mówimy o perspektywie drugiej połowie roku. Szybkiego rozwiązania sytuacji braków ilościowych ropą irańską nie da się zasugerować.

Wczoraj pojawiła się też wiadomość o tym, że amerykanie rozważają zniesienie sankcji na handel ropą wenezuelską. To też ważny czynnik, ale mówimy tutaj o długiej drodze politycznej, żeby ta ropa zaczęła płynąć. To nie jest coś, co się stanie w perspektywie najbliższych dni.

Ale to nie jest tak, że rosyjskiej ropy nie da się zastąpić.

Nie jest tak, że nie da się jej zastąpić, ale byłbym sceptyczny co do tego, czy można ją szybko zastąpić w całości. Niedawno szef OPEC powiedział, że to jest tak gigantyczna ilość, że nie sposób zastąpić całości bez drastycznego zwiększenia produkcji. I tutaj potrzebne by były wszystkie ręce wszystkich producentów na pokładzie.

Mowa o amerykańskich producentach łupkowych, kanadyjskich, bliskowschodnich, afrykańskich. Wielkie pospolite ruszenie światowego rynku, które chyba w ogóle nie jest możliwe, biorąc pod uwagę różne racje polityczne, czy możliwości technologiczne.

Rozmawiamy o krajach objętych sankcjami, które trochę z obiegu wypadły. A co z krajami arabskimi?

Kraje arabskie, zrzeszone w OPEC, od kilku miesięcy robią co mogą, żeby produkować więcej, znoszą swoje limity produkcyjne, żeby dosięgnąć coraz wyższych celów. Ale według wszelkiego prawdopodobieństwa zwiększenie produkcji nie będzie łatwe i nie będzie, tak naprawdę, możliwe w najbliższym czasie.

Przynajmniej w niektórych krajach, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie deklarują, że są w stanie jeszcze zwiększać produkcję, natomiast takie kraje jak Irak chyba już są na granicy technologicznych możliwości, a przynajmniej nie pokazują, że są w stanie produkować więcej.

Wskazywanie na te kraje ma uzasadnienie o tyle, że one nie są objęte sankcjami i można od nich kupować ropę, ale one nie są w stanie w najbliższym czasie produkować dużo większych ilości niż te, które dzisiaj wypuszczają na rynek.

To są ograniczenia technologiczne, czy polityczne? Może kraje z tej części świata po prostu nie chcą usiąść do tego stołu?

Przy rosnących tak bardzo cenach aspekt ekonomiczny jest spełniony. Te kraje dobrze zarobiłyby sprzedając większe ilości ropy, więc wydaje mi się, że w grę wchodzą raczej możliwości technologiczne, czy geologiczne. Ten aspekt polityczny jest już dzisiaj drugorzędny.

A gdybyśmy mieli wyjaśniać, kto rządzi w OPEC, czyli kartelu decydującym o produkcji i sprzedaży ropy? Jest jakiś gracz, który się wybija?

Wspólnota interesów jest, natomiast najważniejszym graczem jest Arabia Saudyjska. Z tym że mówienie o samym OPEC jest zawężeniem tematu, bo od kilkunastu miesięcy mamy taki twór jak OPEC+, czyli OPEC plus, na przykład Rosja.

W tej chwili ta struktura ma problem polityczny, bo Rosja to nie jest w tej chwili kraj, z którym się łatwo i chętnie rozmawia.

Zmierzałem do tego, chciałem się dowiedzieć, na ile Rosja może teraz wpływać na te struktury?

Rosja przez długi czas chciała zwiększać swoją produkcję i sprzedawać więcej. Ale mówimy o sytuacji normalnej, sprzed inwazji na Ukrainę.

W tej chwili sprawa jest za kulisami dyskutowana, nie wiemy jaki będzie dalszy los OPEC+. Trudno będzie z Rosją rozmawiać, kiedy pojawiają się sankcje, kiedy oczywiste jest, że ropa z innych krajów będzie konkurencyjna dla ropy rosyjskiej, albo w ogóle wyprze ją z rynku.

Przenieśmy się teraz do Polski, gdzie na stacjach mamy ograniczenia. Zakaz tankowania do kanistrów.

Te limity mają pewne znaczenie psychologiczne. Jak powiemy o panice, to panika się zacznie. A widzieliśmy w pierwszych dniach po inwazji na Ukrainę, że na stacje wręcz uderzono, pojawiały się ogromne kolejki i spowodowało to problemy logistyczne.

To doświadczenie wielu Polakom się udzieliło, dodatkowo mamy szybko rosnące ceny i wszyscy chcą się jakoś zabezpieczyć.

Żeby uniknąć ponownego klinczu logistycznego wprowadzono te limity, ale to nie są limity bardzo dotkliwe, zwłaszcza dla kierowców aut osobowych.

To są tylko problemy logistyczne, czy też z zapasami?

Wszelkie deklaracje ze strony polskich operatorów mówią, że nie mamy żadnych problemów z zapasami i zaopatrzeniem. Raczej wskazywałbym na ograniczenia logistyczne, bo transport paliw to też nie jest rzecz prosta.

To jest ciężki transport, który wymaga też pewnych rozwiązań związanych z trybem pracy kierowców. Jeśli więc trzeba gwałtownie zwiększyć częstotliwość dowozu paliw na stacje, to jest to spory kłopot.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl