W najbardziej wytwornych dzielnicach Dubaju pośrednicy nieruchomości twierdzą, że zapytania od Rosjan poszukujących willi i mieszkań gwałtownie rosną - pisze "Bloomberg". Wśród nich jest Roman Abramowicz, oligarcha właściciel klubu piłkarskiego Chelsea.
Dubaj staje się miastem rosyjskich oligarchów
Zdaniem agencji chociaż obecne miejsce pobytu rosyjskiego miliardera nie jest publicznie znane, to w ostatnich tygodniach miał on polować na domy na dubajskiej Palma Jumeiraha, sztucznej wyspie w kształcie palmy, która usiana jest luksusowymi rezydencjami. Zainteresowanie Abramowicza Emiratami jest jasnym sygnałem, że coraz więcej Rosjan napływa do Dubaju. Miasto jest wolne od sankcji nałożonych przez Zachód na prokremlowskich oligarchów.
"Prawnicy rosyjskich biznesmenów twierdzą, że niektórzy próbują przenieść aktywa do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, których częścią jest Dubaj. Specjalistyczne serwisy lotnicze zidentyfikowały przylatujące do miasta odrzutowce rosyjskich potentatów, w tym Abramowicza, choć nie wiadomo, kto był na pokładzie" - przekonuje "Bloomberg".
Dubaj znów w centrum uwagi. Emiratom jest to na nie rękę
"W Dubaju jest takie stare powiedzenie: kiedy region ma się dobrze, radzimy sobie dobrze, ale kiedy jest kryzys, radzimy sobie naprawdę dobrze" –mówi agencji Chirag Shah, założyciel firmy konsultingowej International FinCentre Associates, wcześniej silnie związany z Dubajem.
Zjednoczone Emiraty Arabskie wstrzymały się od głosu w ONZ, podczas głosowania nad rezolucją potępiającą atak Rosji na Ukrainę. Teraz również jest im w niesmak, że polityka otwartych drzwi Dubaju przyciąga wzrok zachodniego świata.
"Jeszcze przed wojną na Ukrainie ZEA były w centrum uwagi ze względu na podejrzane międzynarodowe przepływy pieniężne. Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy, globalny organ nadzorujący przestępstwa finansowe, na początku tego miesiąca umieścił kraj na swojej liście, co oznacza, że znalazł się wśród jurysdykcji takich jak Panama i Sudan Południowy. Zdaniem Grupy kraj ten nie robi wystarczająco dużo, aby przeciwdziałać przepływom brudnych pieniędzy" - kończy "Bloomberg".