W środę prezydent Andrzej Duda spotyka się z Donaldem Trumpem. Głównymi tematami rozmów mają być kwestie obronności.Według ciągle jeszcze nie potwierdzonych informacji, żołnierzy ma być nawet dwukrotnie więcej, niż to planowano do tej pory. Może to oznaczać początkowe koszty w okolicach nawet 8 mld zł i ok. 1 mld zł rocznych kosztów stałych.
W Polsce ma się też pojawić dowództwo na szczeblu korpusu, a także 30 samolotów F-16. Przed rokiem mówiło się o ok. tysiącu żołnierzy, który ma dołączyć do obecnych 4,5 tys. Teraz Donald Trump polecił Pentagonowi wycofać z Niemiec 9,5 tys. żołnierzy. Część z nich ma trafić do Polski. Może zatem chodzić w nowym porozumieniu o nawet ok. 2 tys. nowych żołnierzy. W sumie może nawet zatem 6,5 tys.
Na początku czerwca Reuters poinformował, że rozmowy dotyczące zwiększenia kontyngentu żołnierzy USA w Polsce zatrzymały się na kosztach. Skoro więc bez zwiększania liczebności "amerykańskich chłopców" Waszyngton nie był zadowolony z przeznaczenie przez Polskę 2 mld dol. na przygotowanie infrastruktury, to ile obecnie za to zapłacimy?
Samoloty
- Trudno ocenić czy Reuters powołujący się na swoje źródła w Waszyngtonie, które mówią o większej kwocie oczekiwanej przez Amerykanów, uwzględniają nasze częściowe już przygotowanie - mówi Mariusz Cielma, red. nacz. "Nowej techniki wojskowej".
Zgadza się z nim drugi z naszych rozmówców Bartosz Głowacki z magazynu "Raport WTO".
- Z samolotami jest sprawa prostsza niż z całą resztą infrastruktury. Bazy są nowoczesne, więc wielkich pieniędzy nie będzie trzeba tu inwestować. Jednak inne rzeczy mogą być kosztowne, jak choćby duży magazyn sprzętu pod Poznaniem - mówi Głowacki.
Ekspert nie chce mówić o konkretnych pieniądzach, ale prace dla wojska mają inny charakter. Wymagania są zupełnie inne niż w przypadku instalacji cywilnych.
O szacunek wszystkich kosztów związanych ze zwiększeniem amerykańskiej obecności w Polsce zapytaliśmy w Kancelarii Prezydenta RP i MON. Biuro prasowe prezydenta Dudy odpowiedziało, że wiedzą w tym zakresie może się podzielić jedynie MON.
Zyskają też polskie firmy?
Resort z kolei odpowiedział, ujmując to w wielkim skrócie - to zależy.
"Określenie szacunkowych kosztów wzmocnienia amerykańskiej obecności wojskowej w naszym kraju będzie możliwe po zakończeniu dwustronnych uzgodnień" - czytamy w przesłanym do redakcji komunikacie.
MON zapewnia też, że na wydatkach na ten cel skorzystają też np. powiaty podpisujące umowy inwestycyjne na przebudowy dróg, rozbudowy sieci kanalizacyjnych czy oczyszczalni.
"Te inwestycje pozwolą, żeby z tych obiektów korzystali żołnierze Stanów Zjednoczonych, ale także żołnierze Wojska Polskiego i innych państw sojuszniczych. Korzyści może się spodziewać branża budowlana i usługowa, w szczególności gastronomia, spedycja oraz transport" - zapewnia resort.
Szacunkowa suma jednak się nie pojawia. Eksperci, z którymi rozmawiamy też nie podejmują się ich oszacowania bez szczegółów porozumienia.
Drogie utrzymanie
- 2 mld dol., o których mówi się od dwóch lat, to tylko inwestycje w infrastrukturę żeby przyjąć żołnierzy USA. Kluczowe jest pytanie o koszty stałe utrzymania żołnierzy. Nasza deklaracja z zeszłego roku oznaczała, że bierzemy to częściowo na siebie. Trudno jednak jaka powiedzieć jaka to będzie suma - mówi Mariusz Cielma.
Ekspert sugeruje jednak, że można próbować szukać analogii.
- Korea Południowa rocznie płaci Amerykanom ok.1 mld dol. (3,94 mld zł). Tyle, że jest ich tam 25 tys. W naszym przypadku żołnierzy będzie wielokrotnie mniej - mówi ekspert wojskowy.
Zostając przy tej analogii, przy np. 6,5 tys. żołnierzy rocznie możemy płacić amerykanom za wojskową obecność ok. 260 mln dol.( ok 1 mld zł). Obaj nasi rozmówcy przekonują jednak, że możemy też płacić w mniej jawny sposób, co będzie łatwiejsze do przełknięcia dla opinii publicznej.
Zakupy
- 32 szturmowe śmigłowce, o których ostatnio mówi się w kontekście modernizacji naszego wojska mogłyby kosztować nawet ok. 3 mld dol. (11,8 mld zł). To też może być element przetargowy w rozmowach o zwiększaniu obecności wojsk USA - mówi Bartosz Głowacki.
Ekspert przypuszcza, że może nawet podczas środowej wizyty Dudy w USA podpisanie zostanie list intencyjny w tej sprawie.
- Możemy zatem dokładać się do stacjonowania przez zakupy amerykańskiego uzbrojenia bez przetargów i z pominięciem europejskiej konkurencji. Tak przecież kupiliśmy samoloty F-35 - mówi Mariusz Cielma. Jak dodaje, polski prezydent nie jedzie negocjować do USA.
- Jak dochodzi do spotkania prezydentów to raczej po to żeby złożyć podpisy, pod ustalonymi wcześniej dokumentami. Choć może jakieś szczegóły jeszcze pozostały do dogrania - mówi Cielma.
- Możliwe, że potrzeba sukcesu sprawi, że nie będziemy się bardzo spierać o pieniądze i warunki. Pytanie tylko czy Amerykanie zgodzą się na podpisane czegoś wiążącego tuż przed wyborami w Polsce - mówi Głowacki.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie