"Właśnie z kolegą kupujemy bilety na piątek do Rzeszowa. Kolega leci z Gdańska do Warszawy i do Rzeszowa i jego bilet kosztuje 390 zł. Ja będę leciał z nim tym samym lotem z Warszawy i mój bilet kosztuje 560 zł. Żelazna logika" - napisał w wiadomości do redakcji pan Wojciech, nasz Czytelnik (nazwisko do wiadomości redakcji).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z technicznego punktu widzenia podróż z Gdańska do Rzeszowa przez Warszawę to dwa rejsy. Jednak w przypadku, gdy oba odcinki obsługiwane są przez tę samą linię lotniczą (lub współpracujących ze sobą przewoźników), odbywa się ona na jednym bilecie.
Taki pasażer może nadać bagaż rejestrowany w porcie wylotu i odebrać go dopiero z taśmy na lotnisku docelowym. Również wtedy, gdy pierwszy rejs się opóźni, nie musi się martwić o kolejny odcinek podróży, bo pozostaje "pod opieką" przewoźnika, który taki bilet wystawił.
Co wpływa na cenę biletów? LOT wyjaśnia
Z pytaniami o różnicę w cenach biletów bezpośrednich i przesiadkowych zwróciliśmy się do Polskich Linii Lotniczych LOT. Z ich perspektywy niuansów jest więcej.
Ceny biletów na poszczególne rejsy różnią się m.in. w zależności od popytu na konkretny rejs. W tym przypadku nasze systemy analizują więc odpowiednio popyt na połączenia bezpośrednie z Warszawy do Rzeszowa i z Gdańska do Warszawy, a osobno połączenie tranzytowe z Gdańska przez Warszawę do Rzeszowa - wyjaśnia biuro prasowe PLL LOT w odpowiedzi na pytania money.pl.
Kombinacja lotów z Gdańska do Rzeszowa przez Warszawę może być w danym terminie bardziej unikalna (mniejszy popyt) niż na rejsy z Trójmiasta do stolicy Polski i z Warszawy do stolicy Podkarpacia.
Jest jeszcze jeden aspekt. Polskie Linie Lotnicze LOT są przewoźnikiem sieciowym, który model biznesowy buduje przede wszystkim na połączeniach transferowych w swoim hubie. Dla LOT-u takim hubem dziś jest warszawskie Lotnisko Chopina, a w przyszłości miałby nim być Centralny Port Komunikacyjny w Baranowie.
I polityka cenowa może zachęcać pasażerów do tego, by wybierać kombinacje rejsów z przesiadką w Warszawie. Przewoźnik przyznaje to w odpowiedzi na nasze pytania.
"Zmienne wpływające na cenę to również stymulacja popytu na podróże tranzytowe, termin zakupu czy rodzaj biletu – w jedną lub dwie strony. Końcowa cena biletu jest dywersyfikowana w zależności od wielu czynników, które analizują nasze algorytmy" - czytamy.
Poza tym, podobnie jak na kolei, dynamiczne ustalanie cen sprawia, że koszt biletu został "oderwany" od odległości, jaką na jego podstawie pokona pasażer. Dłuższa podróż może być tańsza niż krótszy odcinek. Głównym czynnikiem staje się popyt na danej trasie oraz "okienko rezerwacyjne", czyli wyprzedzenie, z jakim kupowany jest bilet (premiowane są rezerwacje dokonane wcześniej).
Ceny biletów lotniczych. Różne kwoty dla tego samego fotela
Nasz Czytelnik przyznał, że do poruszenia tej sprawy i kontaktu z redakcją zainspirował go inny artykuł. W money.pl pisaliśmy o różnicy w cenach biletów na ten sam rejs na stronie internetowej wyświetlanej użytkownikom z Polski i internautom z Niemiec.
"Byłem w Essen na targach i chciałem zabookować lot do Warszawy. Na telefonie pokazało mi ceny w złotówkach i najtańszy lot w tym dniu kosztował 1437,23 zł. Jednak gdy zalogowałem się z laptopa podłączonego do hotelowego wi-fi, zobaczyłem ceny w euro, które były dużo niższe. Ten sam lot kosztował 271,58 euro, czyli około 1170 zł" - relacjonował w wiadomości przesłanej nam za pomocą platformy dziejesie.wp.pl pan Michał.
LOT przyznał wówczas, że ceny biletów na różnych rynkach mogą być inne. Potwierdził jednak, że pracuje nad zmianami. W ich wyniku różnice w cenie mają nie zależeć już od rynku, na którym sprzedawany jest bilet.
"Pragniemy jednocześnie zauważyć, że ze względu na praktyki niektórych agentów podjęliśmy działania mające na celu ulepszenie systemu w taki sposób, aby nie różnicować ceny w zależności od rynku sprzedaży, lecz od punktu startu podróży – przy tego typu optymalizacji ten konkretny pasażer będzie widział jednakową cenę niezależnie od rynku, na którym dokonuje zakupu" - zadeklarowała firma.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl