Przelanie się wody przez koronę tamy przy elektrowni wodnej Lubachów, należącej do grupy Tauron, wywołało popłoch wśród mieszkańców Wrocławskich Marszowic. Na wtorkowym posiedzeniu sztabu kryzysowego prezes Wód Polskich Joanna Kopczyńska wspomniała o zrzucie wody, wcześniej nieprognozowanym, ze zbiornika, którego administratorem jest elektrownia wodna Lubachów, należąca do spółki Tauron.
Premier ocenił, że informacja o zrzucie jest "szokująca", a prezydent Wrocławia Jacek Sutryk w rozmowie z money.pl zaznaczył, że kluczowe jest dostosowanie procedur, "aby taka sytuacja nie wystąpiła kolejnym razem". Sam Tauron we wtorek po południu potwierdził, że " doszło do niekontrolowanego przelania się wody przez koronę tamy przy należącej do grupy Tauron elektrowni wodnej Lubachów". Spółka tłumaczyła, że stało się to po jednym z największych w historii dopływów wody do zbiornika, niemożliwym do kontroli.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zanim nadeszła informacja z Tauronu Wrocław ruszył do umacniania wałów na Marszowicach, które są zagrożone większą wodą płynącą z Bystrzycy Górnej do zbiornika w Mietkowie, gdzie we wtorek wieczorem Wody Polskie podjęły decyzję o podwyższeniu zrzutu wody do 100 m3/s.
Zagrożone osiedle
Według danych Urzędu Miejskiego Wrocławia Bystrzyca na wodowskazie w Jarnołtowie w środę rano sięgała 361 cm i przekraczała stan alarmowy o 91 cm.
- W 1997 r. nas utopili. Urodziłam się tu, mieszkam cały czas i to będzie powtórka. Mietków nas wtedy zalał i teraz będzie tak samo. W 1997 r. mieliśmy 110 cm wody w domu przez trzy tygodnie - opowiadała nam Alicja Kwiatkowska, która mieszka tuż za Mostem Marszowickim.
- Przeżyłam tutaj 15 powodzi, prawie co roku była. Nie było nigdy wody w mieszkaniu, tylko w 1997 r. jak nas podtopił Mietków. Cały czerwiec tę Bystrzycę można było przejść suchą nogą, nie było wody w ogóle. W 1997 r. woda wybiła w dwie godziny i mieliśmy gejzery spod podłogi, najgorsze dla nas są zrzuty. O 12 w nocy przyjechała policja, mówią do nas, że jest niekontrolowany zrzut z Mietkowa, że mamy dwie godziny, że nas zaleje - dodała we wtorek w południe seniorka. Na jej posesji wybudowano wał.
Wspomniany most oddziela Marszowice od Stabłowic. To na Marszowicach przez ponad dobę setki żołnierzy, strażaków i wolontariuszy budowało wał o długości 2 km. Prace zakończono w środę o godz. 4.30.
Natomiast przed mostem znajduje się osiedle Stabłowice, gdzie przy ul. Jodłowickiej i Lubomierskiej w 2013 r. rozpoczęto budowę nowych bloków - Słonecznych Stabłowic. Część budynków znajduje się przy samej rzece.
"Mamy poradnik z YouTube'a i TikToka"
Nie mamy żadnych informacji, prosiliśmy, żeby podszedł ktoś ze straży czy z wojska i chociaż udzielił nam wskazówek, w jaki sposób kłaść te worki. Nikt do nas nie przyszedł i nic nie powiedział. Mamy ekipę sąsiedzką i poradnik z YouTube'a i TikToka i na tym bazujemy. Gdyby ktoś nam chociaż powiedział: układajcie worki bliżej lub dalej od domów. Przyszedł jedynie pan geodeta i powiedział, że mamy dwa miejsca na osiedlu, które są poniżej ulicy. Liczymy tylko na siebie - mówili nam we wtorek mieszkańcy, którzy na swoją rękę rozpoczęli budowę wału.
- W 1997 r. było tu zalane - usłyszeliśmy od lokatorów, ładujących piach do worków. Puste worki brali z Tarczyński Areny, gdzie miasto otworzyło punkt wydawania worków z piaskiem. Piach brali też z plaży na ul. Królewieckiej albo kupowali za własne pieniądze.
- Czy wiemy dokładnie, jak, co, gdzie układać? - pytała jedna z mieszkanek.
- Nie wiem, pierwszy raz coś takiego robię w życiu. Kto wie, jak to zrobić? - krzyczał ktoś inny. - Idę poszukać strażaka - dodał po chwili.
We wtorek wsparcia służb na Słonecznych Stabłowicach jednak nie było.
- Zgłosiła się do nas pani, wiem, że któryś ze strażaków miał udzielić jej instruktażu. Proszę wziąć też pod uwagę, że wykonujemy zadania i kierowani jesteśmy do tych miejsc, które wskazuje nam Centrum Zarządzania Kryzysowego. Oni mają plany zabezpieczenia miasta przed powodzią i działamy na podstawie tego, co zostało zlecone - mówił we wtorek kpt. Damian Górka z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu.
Miasto odpowiedziało nam, że nie ma potrzeby ochrony osiedla przy ul. Lubomierskiej.
- Nie ma potrzeby, żeby układać worki z piaskiem na ul. Lubomierskiej. Ważniejsze jest wsparcie w innej części Marszowic, które jest kluczowe dla całego osiedla z punktu widzenia miasta. Jeśli w skrajnym scenariuszu upadnie tutaj wał, to woda wleje się na całe osiedle. Cieszymy się i szanujemy to, że mieszkańcy nowych budynków w czynie społecznym układają worki, ale z perspektywy osiedla nie ma to większego znaczenia. Chodzi o bezpieczeństwo większej liczby ulic. Jeśli wał nie zostanie umocniony dalej od wspomnianego osiedla, to woda może przelać się przez międzywale i zalać mieszkańcom garaże oraz piwnice. Nie ma mowy o wodzie na wysokości 1. piętra. W środę ma pojawić się maksymalna fala na Bystrzycy. Obecnie wynosi 317 cm, a prognozuje się 353 cm. Sytuacja jest raczej stabilna - tłumaczyła we wtorek Agata Dzikowska z Wydziału Komunikacji Społecznej wrocławskiego magistratu.
Lęk przed cofką
Mimo to mieszkańcy Słonecznych Stabłowic przez cały dzień i noc budowali zaporę.
Do nas przyjechała jedna straż. Była też straż miejska i przeszła się po osiedlu. Strażacy każą czekać i oceniają sytuację. Ale ludzie się boją i dalej pakujemy worki z piachem - mówiła nam jedna z mieszkanek w środowy poranek.
Dodała, że mieszkańcy są zaniepokojeni, a do tego ze swoich okien przez wiele godzin widzieli, jak żołnierze budują wał po drugiej stronie rzeki.
W środę wczesnym popołudniem wrocławski ratusz poinformował, że na osiedle Słoneczne Stabłowice oddelegowany do pomocy został oddział żołnierzy WOT. "Dostarczono tam także worki i piasek. Żołnierze wspierają mieszkańców przy budowie umocnień. Nie ma tam zagrożenia dla budynków mieszkalnych" - czytamy w komunikacie.
Ale lęk na Słonecznych Stabłowicach nie jest związany jedynie ze zrzutem z Mietkowa. Szef IMGW prof. dr hab. Robert Czerniawski w środę rano w czasie posiedzenia sztabu kryzysowego ocenił, że "kiedy zacznie się jutro (w czwartek 19 września - przyp.red.) przepływ fali kulminacyjnej we Wrocławiu, może dojść do cofki Bystrzycy, Ślęzy i Oławy".
To potencjalnie zła informacja dla Stabłowic i Pracz Odrzańskich. Cofka może mieć miejsce przy ujściu Bystrzycy do Odry przy Wrocławskiej Oczyszczalni Ścieków "Janówek", która mieści się 3 km od osiedla.
W środę wieczorem szef IMGW mówił, że w najgorszym przypadku jest "rzeka Bystrzyca, gdzie mamy do czynienia z regulowaniem wody w zbiorniku Mietków i nienaturalnym stanem wody w Bystrzycy". Podkreślił jednak, że według modeli, które wykonano "nawet w sytuacji zetknięciu się wód w Bystrzycy z wodą Odry, sytuacja nie jest tragiczna".
W tym miejscu Wrocławia przed wielką wodą drżą też przedsiębiorcy. Tuż przed Mostem Marszowickim mieści się m.in. Bistro Syta Micha, które zostało tymczasowo zamknięte.
- Nas z tej strony nikt nie zabezpiecza, Marszowice zabezpiecza się z drugiej strony. Klientka przywiozła worki i zrobiliśmy, co się dało, ale będziemy zwoływać mieszkańców. Co będzie, to się okaże. To jest żywioł. Zamknęliśmy dziś drzwi i to natura zdecyduje, czy jeszcze je otworzymy - mówiła nam właścicielka bistro ledwo powstrzymując łzy.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl