Normy emisji CO2 to coś, na co Komisja Europejska kładzie szczególnie mocny nacisk. Oprócz gospodarek krajów takich jak Polska, które w najbliższych latach będą musiały mocno zmodyfikować swój miks energetyczny i zrezygnować z węgla, takie zmiany dotkną również przemysł.
Bardzo mocno zmieni się model produkcji samochodów. Motoryzacja będzie musiała przystosować się do następujących norm:
- 15 proc. niższa emisja CO2 do 2025 roku,
- 37,5 proc. niższa emisja do 2030 roku.
Taki poziom obniżek ustaliły najpierw Parlament Europejski, a później zatwierdziła Komisja Europejska i państwa członkowskie UE. Początkowo Bruksela chciała jeszcze większych cięć, ale nie chciały się na to zgodzić poszczególne państwa. Szczególnie te, słynące z produkcji aut.
Bazową dla powyższych cięć jest poziom emisji flotowej z 2021 roku, czyli 95 gramów na kilometr. Już teraz taki wynik jest niemożliwy do osiągnięcia, jeśli producenci nie mają w swojej ofercie samochodów elektrycznych.
A biorąc pod uwagę planowane cięcia, udział pojazdów zeroemisyjnych w produkcji koncernów samochodowych będzie musiał znacząco wzrosnąć najpierw do 2025, a później do 2030 roku.
Jak pisała w ubiegłym roku "Rzeczpospolita", zmiany krytykuje przede wszystkim niemiecki przemysł motoryzacyjny. Przedstawiciele Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego otwarcie mówią, że tak spora redukcja to zbyt wielkie wymagania i oznacza spory kłopot dla producentów. Może też znacząco zmniejszyć liczbę miejsc pracy na niemieckim rynku.
Znacznie ambitniejsze plany miały kraje skandynawskie oraz ekolodzy. Tam niektórzy domagali się nawet 40-proc. zmniejszenia norm emisji dla samochodów. Ostatecznie postawiono na kompromisowe 37,5 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl