Prezydent Włoch Sergio Mattarella odrzucił dymisję złożoną w czwartek przez premiera Mario Draghiego - poinformował Pałac Prezydencki po ich wieczornym spotkaniu. Szef państwa poprosił premiera, by udał się do parlamentu i tam ocenił sytuację, w jakiej znalazła się jego koalicja.
Dymisja złożona przez Draghiego to rezultat kryzysu w szerokiej koalicji, do jakiego doszło po tym, gdy senatorowie Ruchu Pięciu Gwiazd nie uczestniczyli w wotum zaufania dla rządu. Rada Ministrów je otrzymała w Senacie, ale podważyło to jej stabilność.
W prasie zwraca się uwagę na paradoks; premier postanowił złożyć dymisję tuż po tym, gdy rząd otrzymał wotum zaufania w Senacie.
To, co się wydarzyło i jeszcze może zdarzyć, to "ogromne szkody" dla Włoch - podkreśla w komentarzu publicysta "Corriere della Sera". Kładzie nacisk na stanowisko prezydenta Mattarelli, który uważa, że "bez tarczy Draghiego Włochy na forum międzynarodowym okażą się słabe i narażone na finansowe spekulacje".
Dymisja "zamrożona" do środy.
Premier ocenił, że nie ma już koalicji, która powołała jego rząd jedności narodowej i w trakcie jego posiedzenia ogłosił, że ustępuje. Następnie udał się do prezydenta, by formalnie poinformować go o swej decyzji i oficjalnie otworzyć kryzys rządowy.
Zgodnie z zaleceniem prezydenta Mario Draghi ma jednak najpierw przedstawić informację w parlamencie i tam dokonać oceny sytuacji, jaka powstała w rezultacie postawy Ruchu Pięciu Gwiazd kierowanego przez poprzedniego szefa rządu Giuseppe Contego.
Premier ma wystąpić w parlamencie w środę 20 lipca. Faktycznie oznacza to, że jego rezygnacja jest do tego czasu "zamrożona".
"La Repubblica" zauważa, że jest pięć dni na uratowanie rządu Draghiego. Wyjaśnia, że "zamrożenie" jego dymisji to rezultat międzynarodowych zobowiązań, przede wszystkim szczytu międzyrządowego w Algierii, którego celem jest zawarcie dalszych umów w sprawie dostaw gazu. Nie mogłyby one zostać podpisane przez premiera, który złożył dymisję- dodaje.
"La Stampa" podkreśla, że jeśli w środę w parlamencie okaże się, że nie powstanie nowy rząd Mario Draghiego, konieczne będą przyspieszone wybory.
Ale - dodaje - "jest promyk nadziei, że za pięć dni, gdy Mario Draghi stawi się w parlamencie, polityka odzyska zdrowy rozsądek".
Kryzys w kraju
Politycy ugrupowań koalicyjnych zarzucają Ruchowi Pięciu Gwiazd brak odpowiedzialności i wywołanie kryzysu w bardzo trudnym momencie poważnych wyzwań dla kraju z powodu wojny na Ukrainie i jej konsekwencji, w tym kryzysu energetycznego i wysokich kosztów życia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minister do spraw polityki regionalnej Mariastella Gelmini z Forza Italia oświadczyła, że nie można dopuścić do tego, aby Włosi odczuli skutki działań "nieodpowiedzialnego ruchu politycznego".
Politycy antysystemowego ruchu odrzucają te zarzuty. "To nie my jesteśmy nieodpowiedzialni, ale ci, którzy nie udzielają odpowiedzi krajowi" - stwierdziła szefowa klubu 5 Gwiazd w Senacie Mariolina Castellone przed głosowaniem nad wotum. Następnie dodała: "Fałszem jest mówienie, że to osłabianie działań rządu, kiedy próbuje się wyznaczyć jasno linię polityczną".
Lider jednego z filarów koalicji, czyli centrolewicowej Partii Demokratycznej Enrico Letta opowiada się za kontynuowaniem pracy rządu.
Także inni politycy wyrażają opinie, że należy natychmiast przystąpić do pracy nad rozwiązaniem określanym jako "Draghi bis", czyli powołanie nowego gabinetu już bez Ruchu Pięciu Gwiazd. Czwartkowe głosowanie w Senacie pokazało, że i bez tej formacji może mieć zapewnione poparcie większości.
Test cierpliwości i odporności
Prawicowa koalicyjna Liga Matteo Salviniego zapewniła w oświadczeniu, że nie boi się przyspieszonych wyborów.
Obecny kryzys jest testem cierpliwości i odporności dla bezpartyjnego 74-letniego Mario Draghiego, bo nie jest jasne, czy da się przekonać do powołania nowego rządu. Wcześniej mówił, że to ostatni gabinet, którym kieruje.
"Stracić Draghiego w tym momencie to szaleństwo, także dla Europy" - oświadczył burmistrz Mediolanu Giuseppe Sala z centrolewicy.