Od 1 stycznia szykuje się rewolucja – wchodzą w życie normy zatrudnienia w szpitalach. Na oddziałach zachowawczych na jedno łóżko szpitalne ma przypadać 0,6 etatu pielęgniarskiego, na zabiegowych – 0,7 - informuje "Wyborcza". Kolejne zmiany szpitale czekają w lipcu przyszłego roku, będą dotyczyć opieki nad dziećmi. Na oddziale zachowawczym pediatrycznym na jedno łóżko ma przypadać 0,8, na zabiegowym dziecięcym – 0,9 etatu pielęgniarskiego.
Czytaj także: Protesty w służbie zdrowia. Ucierpią pacjenci
Eksperci szacowali, że od nowego roku trzeba będzie zatrudnić co najmniej 10 tys. pielęgniarek. Ale dyrektorzy szpitali, zamiast je zatrudniać, likwidują łóżka.
Jak czytamy w "Wyborczej", na Podkarpaciu do magazynów 11 szpitali trafi 235 łóżek, w Wielkopolsce zlikwidowanych zostanie 270 w 7 szpitalach, w województwie zachodniopomorskim – 145 łóżek w 8 placówkach.
Wnioski o wyrejestrowanie łóżek szpitale muszą zgłaszać do urzędów wojewódzkich. Jako oficjalne powody tych decyzji dyrektorzy szpitali wskazują niskie wykorzystanie łóżek. Choć wielu z nich przyznaje, że chodzi o normy. Twierdzą, że znalezienie tylu nowych pielęgniarek nie wchodzi w grę, bo na rynku ich po prostu nie ma. Drugim argumentem są problemy finansowe – w budżetach szpitali brakuje pieniędzy na wynagrodzenia.
– Dyrektorzy 100 szpitali wypełnili ankiety. Okazało się, że mają do wyboru albo zatrudnić 3,5 tysiąca pielęgniarek, albo zlikwidować 4,5 tysiąca łóżek. W ocenie wielu moich kolegów dyrektorów szpitale nie są w stanie spełnić tych norm. Proponowaliśmy ministerstwu kompromisowe rozwiązanie, czyli zatrudnienie opiekunek medycznych, ale nie było na to zgody – mówi "Wyborczej" Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych. Przyznaje, że opiekunki medyczne mają niższe kwalifikacje, ale z kolei zarabiają mniej niż pielęgniarki.
W szpitalu w Końskich w Świętokrzyskiem do magazynu trafi co piąte łóżko. Dotyczy to oddziałów dziecięcego, chirurgii, ortopedii, okulistyki, neurologii, chirurgii naczyniowej.
– Skoro wchodzą w życie absurdalne normy, to nie mam innego wyjścia – mówi gazecie Wojciech Przybylski, dyrektor szpitala w Końskich. I tłumaczy, że nie na wszystkich oddziałach zabiegowych jest takie samo obłożenie pracą.
– Pielęgniarka na oddziale okulistyki ma pod opieką do dziesięciu pacjentów. To są np. osoby po usunięciu zaćmy, które nie wymagają tak dużej pracy jak np. chorzy na chirurgii czy internie – opowiada.
W nieoficjalnych rozmowach dyrektorzy przyznają, że likwidacja łóżek może przysporzyć w niedalekiej przyszłości problemów. Na części oddziałów jest sezonowość zachorowań, zimą i jesienią na internę czy pediatrię trafia więcej pacjentów. Może się tak zdarzyć, że prze to, że wolnych łóżek na salach nie będzie, nie będzie gdzie położyć pacjenta.
– A co w sytuacji, kiedy dojdzie do tąpnięcia w kopalni albo do masowego wypadku komunikacyjnego? Wtedy może się okazać, że szpitale są niewydolne – mówi jeden z dyrektorów.
„Ministerstwo Zdrowia będzie na bieżąco analizować i monitorować zabezpieczenie opieki przez personel pielęgniarski po wprowadzeniu nowego rozporządzenia obowiązującego od 1 stycznia 2019 roku w ramach umowy – leczenie szpitalne” – odpowiada gazecie Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji Ministerstwa Zdrowia. Nie podaje szczegółów, jak to będzie wyglądało w praktyce.
– Normy zatrudnienia obowiązują od 1999 roku, tylko wyliczenie ich było skomplikowane. Wprowadzenie prostej metody wskaźnikowej na łóżko rekomendował w 2015 roku ówczesny minister zdrowia Marian Zembala. Było więc dużo czasu na uzupełnianie niedoborów. Uważam, że dyrektorom szpitali powinno tak samo zależeć na dobrej opiece nad pacjentem jak nam – pielęgniarkom i położnym. I nie w tym obszarze należy szukać oszczędności – powiedziała z kolei Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl