"Prasa ma prawo prześwietlać osoby publiczne, ale ma również obowiązek robić to rzetelnie. Tego obowiązku "Gazeta Wyborcza" nie dopełniła" - czytamy w rządowym komunikacie.
"Ponieważ tekst red. Harłukowicza narusza dobra osobiste Premiera i jego żony, podjęli oni decyzję o skierowaniu sprawy na drogę sądową z żądaniem sprostowania zawartych w nim kłamstw i manipulacji" - pada zapowiedź.
Służby informacyjne rządu zarzucają autorowi artykułu Jackowi Harłukowiczowi, że "przemilczał fakty, okoliczności i sekwencje wydarzeń, które zaprzeczają postawionym przez niego tezom". Chodzi o kwestię wartości działki czy sprawę planu zagospodarowania przestrzennego.
Centrum Informacyjne Rządu wskazuje, że autor "dokonuje dezinformacji" poprzez brak uwzględnienia szeregu ograniczeń, wiążących się z użytkowaniem działki. "Jest to do dziś działka rolna, a jej odrolnienie wiąże się z dużym kosztem" - pisze CIR i podaje szacunkową kwotę 5 mln zł.
Służby rządu dyskutują same ze sobą
Na komunikat rządu odpowiada autor tekstu. "Kancelaria premiera zarzuca mi manipulację i łamanie standardów dziennikarskiej rzetelności oraz zapowiada pozew do sądu. Wszystkie opisane w nim fakty mają jednak oparcie w dokumentach" - pisze Jacek Harłukowicz.
Odpowiadając na argument CIR, że "takie były wówczas ceny transakcyjne działek okolicznych w tym rejonie", dziennikarz wskazuje, że wyceny gruntów, które zostały przekazane Kościołowi w 1999 roku, dokonałem nie on, lecz powołana przez sąd biegła.
"W opinii na potrzeby procesu urzędników Agencji Nieruchomości Rolnych, oskarżonych m.in. o oddawanie parafiom gruntów przeznaczonych pod inwestycje, mgr inż. Elżbieta Brzastowska wyceniła działki dzisiejszego szefa rządu na dokładnie 3 891 932 zł" - pisze Harłukowicz. Dziennikarz odrzuca tezę, że "takie były wówczas ceny transakcyjne działek okolicznych w tym rejonie".
Jacek Harłukowicz podkreśla, ze zarzucane mu manipulacje to w rzeczywistości rozbieżności pomiędzy treścią zeznań Morawieckiego z 2006 roku a komunikatem CIR. Dodaje, że nie uzyskał odpowiedzi na pytania, z którymi za pośrednictwem służb prasowych rządu zwrócił się osobiście do Morawieckiego.
"Premier nie uznał za stosowne odpowiedzieć. Zamiast tego służby szefa rządu wystosowały oświadczenie w imieniu Iwony Morawieckiej, która pozostaje przecież osobą prywatną. W wydanym dziś oświadczeniu nie odnoszą się do faktów, a dyskutują same ze sobą" - stwierdza.
15 ha od Kościoła
"Gazeta Wyborcza" napisała w poniedziałek, że obecny premier jeszcze jako członek zarządu banku BZ WBK w 2002 roku kupił od Kościoła działkę we Wrocławiu znacznie poniżej jej realnej wartości. Dziennik wskazał też, że a po działce nie ma śladu w oświadczeniach majątkowych premiera, a tłumaczenia Morawieckiego są nieścisłe.
Kluczową częścią tekstu gazety są zeznania Mateusza Morawieckiego z 2006 r. w charakterze świadka w procesie urzędników Agencji Nieruchomości Rolnych, którym prokuratura zarzuciła korupcję przy przekazywaniu nieruchomości Kościołowi.
"O możliwości nabycia działek na Oporowie dowiedziałem się od księdza kardynała Henryka Gulbinowicza. Moja rodzina od wielu lat dobrze zna księdza kardynała i z tego powodu ja czasami bywam u niego w gościnie" - to fragment zeznań obecnego premiera z akt sprawy, do których dotarła "Wyborcza".
Morawiecki mówi następnie, że "pod koniec lat 90. głośno było o możliwości nabycia nieruchomości od Kościoła i ja, słysząc te informacje, zapytałem w czasie któregoś spotkania z księdzem kardynałem o takie nabycie". Według gazety Morawiecki tłumaczył w prokuraturze, że sam wskazywał kardynałowi lokalizacje gruntów, które go interesują: południowa część Wrocławia, Oporów, okolice lotniska.
Cały komunikat CIR:
Autor przemilczał fakty, które zaprzeczały postawionym przez niego tezom. Np. w odpowiedzi udzielonej mu przez Centrum Informacyjne Rządu wskazano wyraźnie, że wiedzę o możliwości nabycia działki pani Iwona Morawiecka uzyskała 17 lat temu z więcej niż jednego źródła ("wiedzę o możliwości zakupu działki Pani Iwona Morawiecka pozyskała m.in. od znajomego, który zajmował się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości").
Autor artykułu pominął ten fragment i wprost sformułował wobec Premiera i pani Iwony Morawieckiej zarzut kłamstwa – choć to właśnie on minął się z prawdą.
Podobnie w informacji przekazanej redaktorowi przez Centrum Informacji Rządu wskazano na szereg rzeczywistych okoliczności i sekwencji wydarzeń, które zostały pominięte, gdyż zaprzeczają tezie Gazety Wyborczej.
Redaktor pomija również fakt przytoczony w komunikacie CIR, że takie były wówczas ceny transakcyjne działek okolicznych w tym rejonie. Dokonuje dezinformacji poprzez brak uwzględnienia szeregu ograniczeń, wiążących się z użytkowaniem działki.
Gazeta Wyborcza pomija znaczące fakty odnoszące się do stanu nieruchomości. Jest to do dziś działka rolna, a jej odrolnienie wiąże się z dużym kosztem. Cały czas, podobnie jak 15 i 20 lat temu, na działce rosną rośliny uprawne. Jej potencjalne wyłączenie z produkcji rolnej wiązałoby się z kosztem powyżej 5 mln zł.
Manipulacją jest także na przykład informacja na temat planu zagospodarowania przestrzennego. Został on uchwalony w 2003 roku, a zakup działki nastąpił wcześniej.
Prasa ma prawo prześwietlać osoby publiczne, ale ma również obowiązek robić to rzetelnie. Tego obowiązku "Gazeta Wyborcza" nie dopełniła. Ponieważ tekst red. Harłukowicza narusza dobra osobiste Premiera i jego żony, podjęli oni decyzję o skierowaniu sprawy na drogę sądową z żądaniem sprostowania zawartych w nim kłamstw i manipulacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl