Sprawa eksmisji w Polsce nie jest prosta. Teoretycznie od kilku lat nie ma eksmisji na bruk. A jednak regularnie słyszymy o takich historiach. Ostatnio w Poznaniu.
W poniedziałek doszło tam do próby dzikiej eksmisji: mężczyzna, który kupił na licytacji komorniczej mieszkanie, nie czekał, aż komornik przeprowadzi eksmisję zgodnie z procedurą, ale z pomocą znajomych wyrzucił dotychczasową lokatorkę oraz jej dzieci i zabarykadował się w mieszkaniu.
Co na to prawo? Jest bezwzględne, ale tez zupełnie jasne: nie można siłą usunąć lokatora ze swojego mieszkania. I to nieważne, czy jest to lokal kupiony na licytacji komorniczej, gdy kupujący od początku wiedział, że nabywa mieszkanie z lokatorami (wobec czego cena jest zdecydowanie niższa; tak było właśnie w Poznaniu), czy też miał pecha wynająć mieszkanie komuś nieuczciwemu, kto nie płaci czynszu.
O tym, czy w ogóle do eksmisji dojdzie, decyduje sąd. On też precyzuje, czy osobie eksmitowanej należy się jakiś lokal zastępczy. Dopiero z takim wyrokiem właściciel mieszkania może udać się do komornika.
Okres ochronny
Wydając wyrok eksmisyjny, sąd musi wskazać, czy danej osobie przysługuje prawo do lokalu socjalnego (jeśli takiego prawa nie ma, musi to być wyraźnie zapisane w wyroku). Są osoby, którym prawo do lokalu zastępczego przysługuje automatycznie. Są to:
- kobiety w ciąży;
- dzieci, niepełnosprawni i osoby ubezwłasnowolnione oraz ich opiekunowie;
- osoby obłożnie chore;
- emeryci i renciści, którzy spełniają kryteria do otrzymania świadczenia z pomocy społecznej oraz osoby mające status bezrobotnego;
- osoby, która spełnia przesłanki określone przez radę gminy w drodze uchwały.
Wszyscy, którzy nie należą do żadnej chronionej grupy, mogą być eksmitowani, nawet jeśli nie mają żadnego alternatywnego dachu nad głową.
Nie znaczy to jednak, że nie są w żaden sposób chronieni: nie wolno ich eksmitować w okresie od 1 listopada do 31 marca. Jeśli więc dłużnik nie ma się gdzie podziać, komornik nie może wyrzucić go z mieszkania na ulicę w środku zimy.
Ten "przejaw humanitaryzmu" ma pewne wyjątki. Przepisy nie mają litości np. dla "rodzinnych bokserów", czyli osób, którym sąd nakazał wyprowadzkę, bo stosowały przemoc w rodzinie.
Czy zatem na kilka tygodni przed okresem ochronnym zwiększa się liczba przeprowadzanych eksmisji? Marek Grzelak, rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Poznaniu zaprzecza. Wszystkie odbywają się zgodnie z procedurą i nie da się tu niczego przyspieszyć.
Eksmisje odbywają się niezależnie od okresu ochronnego
Inne spostrzeżenia ma mecenas Beata Siemieniako, która broni praw lokatorów.
- Wyjaśnijmy tylko na wstępie, co rozumiemy przez dzikie eksmisje. Czy chodzi o sytuację, w której właściciel mieszkania wchodzi siłą do mieszkania i wyrzuca lokatorów, czy o eksmisje przeprowadzane przez komorników, ale z naruszeniem zasad. Bo i jedne, i drugie się zdarzają. I to zdecydowanie za często – mówi w rozmowie z money.pl.
Pani mecenas dostrzega wzrost liczby eksmisji prowadzonych przez komorników na krótko przed okresem ochronnym i nie zgadza się z wyjaśnieniem rzecznika prasowego, jakoby postępowania nie dało się przyspieszyć, bo przecież jego tempo regulują przepisy.
- Jeśli wierzyciel naciska, a komornik chce zamknąć sprawę, to może przecież szybciej wysyłać korespondencję albo bardziej intensywnie nadzorować postępowanie – wyjaśnia.
Z kolei "dzikie eksmisje", rozumiane jako samozwańcze działanie właścicieli mieszkań, zupełnie poza prawem, mają miejsce przez cały rok i ich liczba wcale nie maleje.
- Stereotypowo myślimy, że eksmisje dotyczą ludzi biednych, nieporadnych życiowo. Ale dotykają też osób dobrze zarabiających, których sytuacja – z powodu choroby, jakiegoś wypadku – gwałtownie się zmienia. Naprawdę łatwo jest stracić wszystko – opowiada mec. Siemieniako.
Rozmowę kończy konkluzją, że "gdyby nielegalne eksmisje nie zdarzały się tak często, ruchy lokatorskie nie byłyby potrzebne".
Sprawy ciągną się miesiącami
- Nie ma statystyk dotyczących "dzikich eksmisji", bo to w myśl przepisów w ogóle nie są eksmisje, a izby komornicze nie notują prób niezgodnego z prawem wejścia w posiadanie – wyjaśnia Grzelak.
W 2018 roku wpłynęły 7652 sprawy o przeprowadzenie eksmisji, a załatwiono ostatecznie 6724 sprawy, wynika z danych Krajowej Rady Komorniczej.
"Dzikie eksmisje" mogą być efektem frustracji. Od chwili, w której właściciel uzna, że nie chce już tolerować lokatora, do momentu, w którym komornik zakończy egzekucję, mija bowiem co najmniej kilkanaście miesięcy, ale to i tak w wariancie pozytywnym.
Nierzadko trzeba czekać parę lat, a to choćby dlatego, że gmina nie jest w stanie zapewnić lokalu zastępczego eksmitowanemu. A jako że od kilkunastu lat nie ma eksmisji na bruk, trzeba czekać.
Stąd właściciele nierzadko decydują się samodzielnie usunąć kłopotliwego, niechcianego lokatora. Właśnie taki scenariusz miał miejsce w Poznaniu. To jednak nielegalne.
Nasz rozmówca dodaje, że usunięcie lokatora z mieszkania trwa długo, bo wymaga to podjęcia szeregu czynności.
- I tego nie da się przyspieszyć. Eksmisji nie da się przeprowadzić od razu choćby dlatego, że wymaga ona uwzględnienia interesów dłużnika, wierzyciela i osób trzecich, czyli tych, które mieszkają wraz z dłużnikiem. Gdy myślimy o eksmisji, do głowy przychodzą nam obrazki, na których wynoszony jest dobytek dłużnika. Proszę mi wierzyć, że opowieści o tym, że komornik przyjeżdża, wyważa drzwi i wyrzuca meble, można włożyć między bajki – wyjaśnia Marek Grzelak.
Komornicy nie chcą eksmisji
Eksmisja to ostateczność. Jeśli zapadnie wyrok zobowiązujący dłużnika do upuszczenia mieszkania, komornik najpierw wzywa go do "dobrowolnego spełnienia obowiązku" – jakkolwiek niezgrabnie brzmi ten użyty w przepisach zwrot. Jeśli lokator tego nie uczyni, komornik przystępuje do działań, ale jeśli gmina nie jest w stanie zaoferować lokalu socjalnego (albo lokator odrzuca propozycje, bo ma do tego prawo), to wszystko się wydłuża.
Przeprowadzenie eksmisji kosztuje i koszty pokrywa wierzyciel. Jeszcze do niedawna obowiązywały przepisy, zgodnie z którymi płaciło się za opróżnienie każdego pomieszczenia (pokoju) z osobna, ale teraz obowiązuje opłata w wysokości 1500 zł za opróżnienie całego mieszkania.
- Zapewniam, że komornicy nie ustawiają się w kolejce do przeprowadzania egzekucji. Z jednej strony są one dla niektórych emocjonalnie trudne, a jednocześnie przewidziane wynagrodzenie nie zawsze pokrywa rzeczywiste koszty. Eksmisja to tylko widoczny rezultat wielomiesięcznej pracy – zapewnia nasz rozmówca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl