Wpisem ze zdjęciem manekinów XL podzielił się na Facebooku dr Maciej Kawecki, obecny prezes Instytutu Lema, a w latach 2018-2019 dyrektor zarządzania danymi w Ministerstwie Cyfryzacji.
Ekspert opublikował zdjęcie jednego ze sklepów odzieżowych, w których znajdują się manekiny w rozmiarze XL. "W czasach prohibicji (manekiny) były pijane, a w czasach Wielkiego Kryzysu dobrze odżywione. Zawsze ich wygląd coś mówił o rzeczywistości. Ważne by dziś mówił prawdę" - czytamy we wpisie.
Post był szeroko komentowany, a udostępniło go ponad 100 użytkowników Facebooka. Samo ogromne zainteresowanie wpisem wskazuje na kontrowersyjność tematu, co nie jest zaskakujące, bo sklepy przyzwyczaiły nas do widoku wychudzonych manekinów.
"5 lat to minimum"
Warto dodać, że coraz więcej firm robi krok w stronę klientów, którzy nie spełniają takich kryteriów rozmiarowych, jakie reprezentuje większość manekinów na wystawie. Weźmy np. znaną na całym świecie firmę z odzieżą i obuwiem sportowym - Nike.
W 2019 roku w jednym z londyńskich punktów firmy stanęły manekiny w rozmiarze XL. Sytuacja spotkała się z krytyką, a użytkownicy zarzucili firmie promowanie niezdrowych wzorców sylwetki, co nie ma nic wspólnego z odzieżą sportową.
Natomiast pojawiło się też wiele pochlebnych głosów. Nike tłumaczył decyzję chęcią "celebrowania różnorodności w sporcie". Zatem może manekiny XL są tęsknotą za normalizacją każdego rodzaju ciała, tak jak za czasów prohibicji w "pijanych manekinach" odbijały tęsknoty Amerykanów?
Pewne jest, że Polskę czeka jeszcze długa droga, zanim ta forma prezentowania odzieży będzie wzbudzała mniejsze emocje. Zdaniem ekspertki musimy na to poczekać jeszcze co najmniej kilka lat.
- Myślę, że 5 lat to minimum, aby postrzeganie manekinów XL było takie same jak tych szczupłych - ocenia Natalia Listowska, Showroom manager w GPoland.
Jej zdaniem jest to dobry czas dla marek, aby manekiny XL pojawiały się w sklepach na witrynach. Bowiem temat "body positive" pojawia się coraz częściej w debacie publicznej, zatem taki krok jest sygnałem dla klienta, że sieć jest otwarta na każdą sylwetkę.
Jak dodaje Listowska, manekiny XL są wciąż rzadko widywane na witrynach sklepowych, dlatego, jeśli już się pojawią, ciężko jest je przeoczyć. Ekspertka wyjaśnia, jak ważną rolę mają manekiny w przyciągnięciu uwagi klienta.
- Moment skupienia uwagi klienta na witrynie sklepowej trwa od 3 do 8 sekund, jest to potwierdzone badaniami. Manekiny są pierwszym elementem, który widzi konsument. To właśnie ten element może spowodować, że klient wejdzie do sklepu - tłumaczy Natalia Listowska.
Obecnie manekiny XL są częściej przedmiotem zdziwienia. Jednak w zapotrzebowaniu na te produkty widać pewne zmiany - od kilku lat popyt na nie, małymi krokami, ale wzrasta.
Ponad 50 zł więcej za większy rozmiar manekina
Zdaniem Macieja Bieleckiego, właściciela sklepu emanekiny.pl sprzedaż modeli w szczupłych rozmiarach cały czas dominuje, ale widać lekkie odbicie w innym kierunku.
- Faktycznie zainteresowanie manekinami „większymi” jest teraz wyższe niż jeszcze kilka lat temu. Można powiedzieć, że kiedyś był to 1 na 10 sprzedanych manekinów, dzisiaj są to już dwa - ocenia Bielecki.
- Importujemy manekiny z Chin, tam jest główny ośrodek produkcyjny. Cena klasycznego manekina to 620 zł, a te większe, przy których trzeba wykorzystać więcej materiałów, sprzedajemy za 690 zł - dodaje. Są to manekiny na sylwetkę kobiecą, jak i męską.
Na cenę manekinów XL wpływają m.in. większe gabaryty kartonów, które trzeba wykorzystać w produkcji oraz znacząca jest również kwestia transportu. Kontenery mają ograniczoną pojemność, przy większych rozmiarach produktu, zmieści ich się po prostu mniej.
Przedsiębiorca zaznacza, że oferta większych manekinów nie jest jeszcze tak różnorodna. Modele w mniejszych rozmiarach można dostać w kolorze białym, czarnym, cielistym, struktura jest matowa lub z połyskiem. Natomiast wśród większych manekinów oferta jest ograniczona do koloru cielistego i białego z połyskiem.