Egipt może wkrótce otrzymać znaczącą pomoc ze strony Unii Europejskiej. Jak donosi "Financial Times", przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen uda się w niedzielę do Kairu wraz z premierami Grecji, Włoch i Belgii. Celem jest finalizacja kluczowej umowy. To kolejna tego typu pomoc dla regionu, której celem jest uniknięcie niestabilności gospodarczej w sąsiedztwie Europy. To z kolei ma powstrzymać nielegalną migracji z Afryki.
Bruksela się spieszy. Negocjacje w sprawie umowy przyspieszyły po ataku bojowników Hamasu na Izrael. Obawy przed potencjalnymi ruchami uchodźców z Gazy i innych krajów regionu wciąż są realne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Egipt może liczyć na grube miliardy. By powstrzymać migrację
Planowany pakiet obejmuje 7,4 mld euro w formie dotacji i pożyczek. Mają zostać wypłacone w transzach - do końca 2027 roku, przy czym 1 mld euro natychmiastowej pomocy finansowej ma zostać wypłacony bez zwłoki. Kolejne 4 mld euro pomocy, powiązanej z reformami w ramach rozszerzonego programu MFW, musiałyby już zostać zatwierdzone przez państwa członkowskie UE. Na początku marca Międzynarodowy Fundusz Walutowy również zgodził się na udzielenie pomocy Egiptowi w wysokości 8 mld dol.
Grecki minister ds. migracji Dimitris Kairidis podkreśla, że Egipt odgrywa "bardzo ważną, kluczową rolę" w zarządzaniu nielegalną migracją napływającą Europy. Jego zdaniem, kluczowe jest udzielenie krajowi "natychmiastowego wsparcia".
Egipt pogrąża się w kryzysie
Zamieszkały przez 106 mln ludzi Egipt pogrąża się w coraz głębszym kryzysie gospodarczym. Władze zmagają się z tąpnięciem wartości waluty, szalejącą inflacją i galopującymi stopami procentowymi. Sytuację pogorszyła wojna Hamasu z Izraelem, ale prawdziwe źródła problemów tkwią w wieloletnim nieudolnym zarządzaniu finansami państwa, dlatego zapowiadana przez UE pomoc wydaje się być odpowiedzią na realne problemy.
Egipska waluta zaczęła przeżywać kłopoty w roku 2022, kiedy to długoletni kurs uległ załamaniu. Najpierw za 1 dolara trzeba było płacić 20 funtów egipskich, potem 30 - ta wartość utrzymała się przez cały 2023 rok. Do prawdziwego załamania doszło przed tygodniem, kiedy to za dolarów trzeba płacić 50 funtów egipskich. Na czarnym rynku jego wartość jest jednak jeszcze wyższa.
Inflacja CPI w Egipcie sięga niemal 30 proc., stopy procentowe doszły już do poziomu 21,75 proc. Bank centralny zdobył się na dramatyczny ruch podnoszą je 1 lutego o 200 punktów bazowych. Rośnie też bezrobocie, które osiągnęło 7 proc.
Zegar tyka
Dług publiczny Egiptu sięga już 200 mld dolarów, a wśród inwestorów rosną obawy o wypłacalność kraju. Może on nie poradzić sobie nawet ze spłatą bieżących zobowiązań pożyczkowych. Tymczasem zapalna sytuacja na Bliskim Wschodzie uderza w jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki - turystykę. Kair ma czego bronić. Wpływy z turystyki były w 2023 roku rekordowe - wzrosły do 13,60 mld dol. z 10,70 mld dol. w 2022 r. W latach 2010-2023 średnio wynosiły niespełna 9 mld dol. Ale kraj boi się powtórki z roku 2016, kiedy to przychody spadły do 3,8 mld dol. Na powtórkę ze skutków "arabskiej wiosny" z 2012 roku jeszcze się nie zapowiada, ale władze kraju z pewnością pamiętają, że wychodzenie z tamtego kryzysu zajęło lata.
W Egipt uderza sytuacja na Kanale Sueskim. Jego przepustowość drastycznie spada z uwagi na coraz bardziej brutalne ataki rebeliantów Huti na Morzu Czerwonym. Tymczasem to właśnie Kair jest formalnym właścicielem przeprawy. Wpływy i z tego źródła spadają, bo wiele jednostek woli nie ryzykować ataku i opływa Afrykę.
- Przychody Kanału Sueskiego spadły o połowę - powiedział egipski minister finansów Mohammed Maait cytowany przez dziennik "Kommiersant".
Rosną tymczasem koszty - Egipt stał się stacją docelową dla wielu uciekających przed konfliktami mieszkańców regionu. Na to wszystko nakłada się cięcie ratingów (spadły już do poziomu śmieciowego) i naciski ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który chce od egipskich władze większej elastyczności.
Egipt sprzedaje własne miasto. Tak ratuje finanse
Pod koniec lutego premier Egiptu Mostafa Madbouly ogłosił zawarcie umowy ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi na sprzedaż miasta Ras el-Hekma, położonego na północno-zachodnim wybrzeżu. Transakcja jest warta 35 mld dol.
Madbouly informował, że Egipt otrzyma zaliczkę w wysokości 15 miliardów dolarów w nadchodzącym tygodniu, a pozostałe 20 miliardów dolarów zostanie przekazane w ciągu dwóch miesięcy.
Projekt ten jest największą bezpośrednią inwestycją zagraniczną tego typu. Ras el-Hekma, leżące nad Morzem Śródziemnym, ma zostać przekształcone w nowoczesne miasto z dzielnicami mieszkalnymi, ośrodkami turystycznymi, szkołami, uniwersytetami, strefą przemysłową, dzielnicą finansową i biznesową. Znajdzie się tu też marina i lotnisko.
Rząd Egiptu był w mocno krytykowany w kraju za swoją decyzję. Ras el-Hekma jest jednym z najcenniejszych nadmorskich obszarów kraju. Zdaniem krytyków transakcji powinien być rozwijany przez lokalnych inwestorów. Premier Madbouly podkreślił jednak, że rząd egipski będzie miał 35-procentowy udział w zyskach projektu, pomimo że jest to inwestycja prywatna - z przeważającym udziałem konsorcjum z ZEA.
Egipt nie jest jedynym państwem na świecie pogrążonym w kryzysie. Eksperci Allianz Trade już w lutym ostrzegali, że ryzyko dalszej dewaluacji walutu w 2024 r. pozostaje wysokie. Do podobnego zagrożenia doszło też w Argentynie, Bangladeszu, Boliwii,, Birmie i Nigerii.
"Sześć z siedmiu głównych rynków wschodzących zidentyfikowanych powyżej jako wysoce podatne na kryzys bilansu płatniczego doświadczyło już znacznej deprecjacji waluty (Kenia, Pakistan, Turcja) lub dewaluacji (Argentyna, Egipt, Nigeria) w 2023 r. i prawdopodobnie będzie to kontynuować w 2024 r." - czytamy w raporcie.