Kraje Unii Europejskiej inwestują miliardy euro w rozwój elektromobilności, zarówno w sektorze prywatnym (dopłaty do aut elektrycznych, inwestycje w infrastrukturę), jak i publicznym – na przykład przez elektryfikację taborów pojazdów komunikacji publicznej. Z drugiej strony, wprowadzane są także dodatkowe koszty rejestracji aut z napędem spalinowym przekraczającym cele emisyjne – wszystko, by pchnąć gospodarkę na zielone tory. A jak sytuacja wygląda w naszym kraju?
Popyt
Dynamiczny wzrost rynku samochodów elektrycznych najmocniej, póki co, zaznacza się w jednostkach budżetowych. Wynikające z przepisów udziały floty nisko- lub zeroemisyjnej w ogólnym taborze są potężnym motorem napędowym, ponadto często w przetargach, jako jeden z wymogów, pojawiają się właśnie proporcja pojazdów niskoemisyjnych do tych napędzanych paliwami ropopochodnymi na podobnym poziomie, jaki prezentuje zamawiający. Sektor prywatny również zaczął reagować na zmiany:
- Rynek prywatny, który nie jest ustawowo stymulowany w kierunku elektromobioności, też podejmuje już pewne działania. Deweloperzy wprowadzają do oferty miejsca parkingowe z ładowarkami, na stacjach paliw pojawiają się szybkie stacje ładowania, niektóre firmy wprowadzają do standardu możliwość ładowania elektryka przy swojej siedzibie, hali, sklepie – wymienia Dawid Adamowski, Dyrektor Działu Nowych Energii w TSG Polska. Wszystko to jednak dopiero początek, bowiem w dalszym ciągu samochodów przybywa znacznie szybciej niż stacji ładowania.
Bariera – ale do pokonania
Okazuje się, że obecnie hamulcem zmian nie są jedynie finanse, jak mogłoby się wydawać.
- Na ten moment największą barierą rozwoju są wolno zmieniające się przepisy, ograniczone finansowanie oraz niska wiedza na temat pojazdów elektrycznych i ich infrastruktury – precyzuje Dawid Adamowski, Dyrektor Działu Nowych Energii w TSG Polska – To wszystko postępuje, ale trudno jest oczekiwać idealnej koordynacji rynkowej. Do tego w Polsce praktycznie nie funkcjonuje popularny na zachodzie roaming usługi ładowania.
Wysoki próg wejścia w elektromobilność, w postaci wyższych kosztów zakupu pojazdów niskoemisyjnych, równoważony jest przez zdecydowanie niższe koszty eksploatacji. Jak wynika z analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego, zróżnicowanie baterii i sposobów ich ładowania pozwala także na kształtowanie niezbędnej infrastruktury w zależności od lokalnych potrzeb.
Boom na rynku już niedługo?
TSG, jako jeden z europejskich liderów wspierający inwestorów na rynku usług branży paliwowej oraz elektromobilności, współpracuje z największymi koncernami paliwowymi świata. Z racji swojej działalności międzynarodowej dysponuje ciekawymi obserwacjami, porównując Polskę do krajów Europy Zachodniej. Pytany o sytuację rynkową i perspektywy w naszym kraju, Dawid Adamowski odpowiedzialny za Dział Nowych Energii, zauważa:
- W Europie zachodniej udział samochodów elektrycznych jest znacznie większy niż w Polsce. W Skandynawii sprzedaje się więcej elektryków niż aut z napędem spalinowym! Co za tym idzie, jest znacznie więcej miejsc, gdzie można szybko naładować auto. Podobnie sytuacja wygląda na południu Europy. Polska startuje w tej tematyce, ale jest to start wyjątkowy. Mając do realizacji ambitne cele ustawowe, dostępne i sprawdzone w innych krajach technologie i duże ambicje jesteśmy rynkiem, na który spoglądają wszyscy europejscy gracze. Co ciekawe, mamy też polskich producentów ładowarek, którzy wygrywają coraz więcej przetargów w całej Europie i przez to robią pozytywne zamieszanie na tym rynku poza granicami naszego kraju.
Zwięźle rzecz ujmując czeka nas "bum" na tym rynku w Polsce – konkluduje Adamowski.
Zapotrzebowanie już rośnie
Duże miasta to forpoczta zmian – to właśnie tam zapotrzebowanie na publiczne stacje ładowania rośnie najszybciej, chociaż jest to pokłosie wymogów ustawowych co do minimalnej ilości punktów ładowania. Znamienne, że to właśnie wymogi ustawowe wraz z programami dofinansowania w początkowym okresie stymulują popyt najsilniej.
- Warto rozwinąć ten wątek – o szczegółach opowiada Dawid Adamowski – Były już pierwsze nabory wniosków na dopłaty do elektryków w roku 2020 i będą następne. Należy bacznie obserwować stronę NFOŚiGW. Ale również Dziennik Ustaw oraz Rządowe Centrum Legislacji wiele nam powiedzą. ponieważ jest tam procedowana nowelizacja Ustawy o Elektromobilności i Paliwach Alternatywnych. Co ciekawe, weszło już w życie "Rozporządzenie Ministra Klimatu i Środowiska z dnia 7 maja 2021 r. w sprawie sposobu ustalania minimalnej mocy przyłączeniowej dla wewnętrznych i zewnętrznych stanowisk postojowych związanych z budynkami użyteczności publicznej oraz budynkami mieszkalnymi wielorodzinnymi.
Wszystko to wpływa na zainteresowanie i na zapotrzebowanie na rynku elektromobilności.
Jeśli nie elektryczność, to co?
Przed nami długa droga, by w obszarze ektromobilności dogonić Europę Zachodnią, chociaż – jak zapowiadają eksperci – może być to droga szybsza niż się wydaje. Strategia odejścia od paliw ropopochodnych nie ogranicza nas jednak tylko do energii elektrycznej – istnieją alternatywy, które na rynek dopiero wchodzą i takie, które na rynku są mocno zadomowione mimo braku wsparcia w postaci dofinansowań.
Gaz ziemny (LNG, CNG) to rozwiązanie obecne na rynku od dawna – zakorzenia się coraz mocniej.
- W Polsce powstaje coraz więcej stacji tankowania LNG. Bardzo duży odsetek stanowią tu nieduże stacje prywatne. Tego nie widać w statystykach, nie jest to też takie medialne, ale liczba realizacji niedużych stacji jest zaskakująco wysoka. Do tego dochodzi kilka większych stacji znanych firm. Na ten moment oceniamy, że w Polsce mamy już kilkadziesiąt stacji tankowania LNG, z czego wiele nie jest widocznych w Internecie – ocenia Dawid Adamowski.
Z kolei rozwiązanie dopiero raczkujące, zarówno w naszym kraju, jak i na świecie, to inny gaz – wodór.
- Jeżeli chodzi o wodór, to mówimy o pierwszych stacjach tankowania w Polsce dopiero w bieżącym 2021 roku. Są już pierwsze przetargi, są pierwsi chętni na stacje, są pierwsze samochody. Ten wymagający gaz ma jednak wielkie wsparcie medialne i rządowe w postaci uruchomionych programów dofinansowań, wpisuje się go w podstawowe kierunki rozwoju transportu niskoemisyjnego. Są już pierwsze pozytywnie rozpatrzone przez "NFOŚ" wnioski miast, które planują kupić autobusy wodorowe (i elektryczne też). Tutaj znaczenie będzie miała nie tylko dostępność stacji, ale też źródło wodoru. Pamiętajmy, że mając nadwyżki energii np. z OZE, albo bardzo tani prąd, można produkować wodór przy pomocy elektrolizera we własnym zakresie. To może mieć duży wpływ na kształt tego rynku – dzieli się spostrzeżeniami ekspert z TSG.
Kto pierwszy, ten lepszy
Dostępność, ekspertyza i bardzo często pierwszeństwo – tak w skrócie można scharakteryzować czynniki decydujące o sukcesie (bądź porażce) „zielonych” projektów dotyczących elektromobilności. TSG Polska, odnoszące znaczące sukcesy na tym polu, nie ukrywa, że elastyczność we wszystkich wymienionych obszarach jest kluczem, który pozwala na dynamiczny rozwój.
- Ceny zawsze można poprawić, zakres usług poszerzyć, a marketing rozwinąć w trakcie działalności – uśmiecha się Dawid Adamowski, jeden z ojców sukcesów TSG Polska – Aspektem szczególnie istotnym w elektromobilności jest dostępność - zarówno urządzeń, usług jak i oprogramowania - bo to często decyduje o nowych kontraktach. Zdarzają się pilne potrzeby na stacje ładowania "na wczoraj". Czasem istotne bywa balansowanie mocą pomiędzy ładowarkami tak żeby nie przekroczyć całkowitej mocy zamówionej.Zdarza się również, że kluczowa staje się możliwość rozliczania użytkowników z „zatankowanej„energii. Przykłady można mnożyć, ale to dobrze, ponieważ wymusza to na nas ciągły rozwój i edukację – podsumowuje.
Artykuł poleca TSG Polska