Ujawnienie informacji o kosztach działalności spółki, której udziałowcami są państwowe giganty energetyczne, to efekt interpelacji poselskiej posłów Kukiz'15.
Wyliczenia przedstawił wiceminister energii Tadeusz Skobel. Koszty w latach 2010-2018 wyniosły 447 mln zł. Zdecydowanie największe koszty funkcjonowania PGE EJ 1 wystąpiły w zeszłym roku i zamknęły się kwotą 108 mln zł.
Stanisław Tyszka bilans działalności spółki powołanej do życia za czasów pierwszego rządu PO-PSL ocenił mianem "szokującego marnotrawstwa publicznych pieniędzy".
"Przez prawie 10 lat funkcjonowania PGE EJ 1 nie jest w stanie zakończyć nawet badań lokalizacyjnych i środowiskowych, które mają na celu wskazanie miejsca, gdzie powinna zostać zbudowana elektrownia!" - napisał na swoim profilu na Facebooku wicemarszałek Sejmu z Kukiz'15.
Z informacji resortu energii wynika, że w latach 2010-2018 spółka wydała na wynagrodzenia 102 mln zł. Najwięcej w latach 2015-2016, gdy na pensje szło 20-21 mln zł rocznie.
W spółce pracuje obecnie 78 osób, które zajmują 75,6 etatu. W radzie nadzorczej PGE EJ 1 zasiada aż 9 osób. Każda z nich miesięcznie dostaje 4,4 tys. zł.
Tadeusz Skobel tłumaczy, że tak liczny skład rady nadzorczej jest konieczny, by był odzwierciedlony udział kapitałowy poszczególnych wspólników. Oprócz PGE są to inne państwowe spółki - Enea, KGHM oraz Tauron. Swojego członka w radzie ma też Skarb Państwa.
Z odpowiedzi resortu energii na interpelację posłów Kukiz'15 wynika, że pomimo pochłonięcia setek milionów złotych spółka powołana do przygotowania inwestycji w elektrownię atomową znajduje się praktycznie w punkcie wyjścia.
"Decyzja w sprawie wyboru danej lokalizacji dla budowy elektrowni jądrowej zostanie podjęta po przeprowadzeniu badań, przeanalizowaniu wyników, niestwierdzeniu wady zasadniczej, ocenie przydatności lokalizacji, w tym z punktu widzenia bezpieczeństwa jądrowego, sporządzeniu raportów z oceny oddziaływania na środowisko i lokalizacyjnego, a następnie uzyskaniu wymaganych prawem decyzji administracyjnych" - pisze Skobel.
Stanisław Tyszka przypomina, że według pierwotnych planów budowa pierwszego bloku miała zacząć się już w przyszłym roku. "Do dziś nie ma ostatecznej decyzji czy elektrownia atomowa w ogóle powstanie!" - podkreśla polityk.
Na czele spółki celowej stoi Krzysztof Sadłowski, który w lipcu został pełniącym obowiązki prezesem PGE EJ 1. Formalnie prezesem spółki nie został do dziś.
O zarobki Sadłowskiego w zeszłym roku w interpelacji zapytała posłanka PO Izabela Leszczyna, była wiceminister finansów. Tadeusz Skobel odpisał jej wówczas, że nie może podać, ile zarabia w spółce konkretna osoba. Powołał się na przepisy o ochronie danych osobowych.
Wiceszef resortu energii wskazał jednak, że w latach 2013-2017 zarobki prezesa PGE EJ 1 kształtowały się w zakresie 35-55 tys. zł miesięcznie.
Od czasu wprowadzenia kominówki zarobki Sadłowskiego mogą wynosić maksymalnie ośmiokrotność przeciętnego wynagrodzenia w czwartym kwartale poprzedniego roku. W 2019 r. daje to kwotę 38,9 tys. zł brutto.
W latach 2012-2014 prezesem PGE Ej 1 był Aleksander Grad, były poseł i były minister skarbu w rządzie Donalda Tuska. Jego łączne zarobki wynosiły ok. 55 tys. zł brutto.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl